„Nienawidzę twoich poglądów, jednak będę bronić do śmierci twojego prawa do ich wygłaszania" - Wolter
Kim jest George Orwell jest nietaktem nawet przypominać, jeśli ktoś nie zna tego autora nie powinien w ogóle uznawać się za osobę wykształconą i wypowiadać się na tematy związane z polityką i społeczeństwem.
Orwell początkowo zamierzał „Folwark zwierzęcy” opatrzyć wstępem jednak z niewiadomych przyczyn zrezygnował; szkic „Wolność prasy” odnalazł w 1972 roku Ian Angus, który opublikował go 15 września 1972 roku w Wielkiej Brytanii na łamach „The Times Literary Supplement".
Jak wszystko co napisał Orwell tak i ten esej jest ponadczasowy, wystarczy podmienić nazwy ideologii komunistycznych i nazwiska z dawnych radzieckich na obecne reprezentujące Szkołę Frankfurcką i zdaje się, że mamy do czynienia z tekstem napisanym kilka dni temu a nie ponad 80 lat wstecz.
O czym jest ten esej? Zgodnie z tytułem o wolności prasy. Orwell opisuje sytuację na rynku wydawniczym w Wielkiej Brytanii w roku 1943, gdy ukończył Folwark zwierzęcy i spotkał się z odmową jego wydania przez kolejne wydawnictwa z dwóch prozaicznych powodów: tekst był zbytnią paralelą do sytuacji w Związku Radzieckim a świnie będące głównymi bohaterami aż nazbyt przypominały przywódców rewolucji bolszewickiej. Esej dotyka istoty wolności wypowiedzi i tolerancji, krytykuje jakąkolwiek cenzurę.
Moim zdaniem ten tekst jest ważny szczególnie dzisiaj, w sytuacji gdy uniwersytety utraciły przypisaną sobie neutralność i ostro skręciły w lewo, gdy media zostały opanowane przez korporacje i straciły swój charakter informacyjny na rzecz manipulacji, Długi marsz przez instytucje doprowadził do przejęcia wielu aspektów życia publicznego przez neomarksistów a tolerancja represywna będąca autorstwem innego komunisty Marcuse przez naginanie terminu „mowa nienawiści” zamyka usta kolejnym oponentom.
Ale oddajmy głos samemu autorowi.
Najgorsze zdaniem Orwella jest to, że „Jeśli wydawcy i redaktorzy za wszelką cenę nie chcą dopuszczać do poruszania w druku pewnych kwestii, nie powoduje nimi bynajmniej obawa o narażenie się na odpowiedzialność karną. W Anglii najgorszym wrogiem pisarza i dziennikarza jest tchórzostwo intelektualne, o którym to fakcie nie dyskutuje się, jak sądzę, tak szeroko, jak by na to zasługiwał.” Tchórzostwo intelektualne możemy szczególnie zaobserwować w obecnym świecie Zachodu gdzie ogromna ilość kłopotliwych tematów jest omijana szerokim łukiem przez publicystów z obawy przed ostracyzmem i krytyką.
„Ponurą cechą cenzury literackiej w Anglii jest to, iż najczęściej odbywa się ona dobrowolnie. W rezultacie można łatwo zamknąć usta głosicielom niepopularnych idei i ukryć przed społeczeństwem niewygodne prawdy bez potrzeby stosowania jakichkolwiek zapisów cenzorskich. W wypadku gazet codziennych można to jeszcze zrozumieć. Prasa brytyjska jest ogromnie scentralizowana, większość zaś tytułów należy do zamożnych osób, mających wszelkie powody, by w pewnych ważnych kwestiach oszukiwać społeczeństwo. Jednakże w ten sam sposób cenzuruje się w książki, czasopisma, a także spektakle teatralne i audycje radiowe. Zawsze bowiem obowiązuje jakaś ortodoksja, zestaw idei, które - co uznaje się za pewnik - ludzie zaakceptują bez zmrużenia oka. Nie istnieje wprawdzie oficjalny zakaz wspominania o tym, tamtym czy owym, lecz takie wspominanie , jak już zauważyłem, nie uchodzi {..} Każdy śmiałek, który zaatakuje tę panującą ortodoksję, zostaje natychmiast skutecznie uciszony. Jeśli czyjeś poglądy godzą zdecydowanie w obowiązującą ideologię, zawsze stają się one przedmiotem nieuczciwej krytyki i nagonki, już to na łamach prasy popularnej, już to w poważnych periodykach. W chwili obecnej ta obowiązująca ortodoksja żąda od nas wyrażania bezkrytycznego podziwu dla Rosji radzieckiej. Wszyscy o tym wiedzą i nieomal wszyscy dostosowują swoje działania do tego wymogu. Wszelką poważną krytykę radzieckiego reżimu, każde ujawnienie faktów, których rząd radziecki wolałby nie ujawniać, uważa się za akty nieomal niecenzuralne.
Kwestią istotnej wagi jest odróżnienie cenzury, którą brytyjscy ludzie pióra sami sobie narzucili, od cenzury, którą mogą niekiedy narzucać grupy nacisku. Niepokoi atoli fakt, iż nie można oczekiwać inteligentnej krytyki, a nawet, w wielu przypadkach, zwykłej uczciwości od liberalnych pisarzy i dziennikarzy, od których nikt nie wymaga głoszenia poglądów niezgodnych z prawdą.
Nikt, oczywiście, nie zabraniał nikomu publikowania książek antyrosyjskich, śmiałkowi, który się jednak na to poważył, groziło nieuchronnie przemilczenie jego dzieł albo też opaczna i nieuczciwa krytyka całej brytyjskiej poważnej prasy. Autorowi wypominano publicznie i w prywatnych rozmowach, że pisanie podobnych rzeczy nie uchodzi.
Inteligencja brytyjska, czy też jej znaczna część, wykształciła w sobie poczucie nacjonalistycznej lojalności w stosunku do ZSRR; ludzi tych opanowało niezachwiane wewnętrzne przeświadczenie, iż wątpienie w mądrość Stalina graniczy ze świętokradztwem. Wydarzenia w Rosji osądzano wedle zgoła innych kryteriów niż te, które mają miejsce gdzie indziej. Nieustanne egzekucje będące następstwem czystek lat 1936-1938 spotykały się z aprobatą przysięgłych przeciwników kary śmierci, uznawano również za dopuszczalne szerokie informowanie opinii publicznej o klęsce głodu w Indiach przy jednoczesnym przemilczaniu głodu na Ukrainie.
Zachodzi bardzo proste pytanie: czy powinna istnieć wolność wyrażania każdego poglądu niepopularnego, a nawet idiotycznego? Jeśli zadamy je w powyższej formie angielskim intelektualistom, niemal każdy z nich uzna, iż należy odpowiedzieć „tak". Gdy jednak pytanie to skonkretyzujemy - „Dobrze, lecz w takim razie co z atakowaniem Stalina? Czy dopuszczalne jest swobodne głoszenie poglądów antystalinowskich? " - najczęściej usłyszymy w odpowiedzi „nie". W tym bowiem wypadku godzimy w obowiązującą ortodoksję, toteż zasada swobody wypowiedzi wędruje na śmietnik. Jednakże , domagając się wolności głoszenia poglądów, jak również wolności prasy, nie żądamy bynajmniej, by była ona absolutna.
Jeśli nie chcemy, by wolność intelektualna, która jest niewątpliwie jedną z cech wyróżniających zachodnią cywilizację, stała się jałowym pojęciem, w jej ramach każdy powinien mieć prawo powiedzieć i opublikować to, co uważa za prawdziwe i słuszne, pod warunkiem, iż jego poglądy wyraźnie nie zaszkodzą pozostałej części społeczeństwa. Zarówno demokracja kapitalistyczna, jak również zachodnie wersje socjalizmu uznawały do niedawna tę zasadę za zrozumiałą samą przez się.
Coraz większą popularność osiąga pogląd, jakoby demokracji można było bronić, stosując wyłącznie metody totalitarne. Jeśli bowiem - utarło się sądzić - miłujesz demokrację, twoją powinnością jest miażdżenie jej przeciwników, i to bez przebierania w środkach. Lecz któż to taki, ci przeciwnicy? Ano, zawsze się okazuje, iż nie są nimi wyłącznie ci, którzy atakują demokrację jawnie i świadomie, lecz również ci, którzy, „obiektywnie rzecz biorąc", godzą w nią, szerząc fałszywe idee. Innymi słowy, obrona demokracji implikuje konieczność tłumieni a wszelkiej niezależnej myśli. Głosiciele tych poglądów nie dostrzegają tego, iż skoro dopuszczają stosowanie metod totalitarnych, pewnego dnia mogą się one obrócić przeciwko nim. Jeśli wtrącanie faszystów do więzień bez sądu wejdzie w trwały obyczaj, być może nie skończy się to tylko na faszystach.”
Comentários