top of page

Media czwarta władza w rękach korporacji



The Miscellany News

Helen Johnson



Zapraszam do trzeciej części artykułu Helen Johnson poświęconemu powiązaniu polityki, kompleksu militarno-przemysłowego oraz koncernów medialnych.


Kiedy prezydent Dwight D. Eisenhower ukuł termin „kompleks wojskowo-przemysłowy” w swoim pożegnalnym przemówieniu do narodu 17 stycznia 1961 r., zrobił więcej niż tylko ostrzegł przed „zdobywaniem nieuzasadnionych wpływów” i „katastrofalnym wzrostem niewłaściwie umiejscowionej władzy”. ”. W rzeczywistości nawiązał do tego, jak możemy uniknąć tak niebezpiecznego zagrożenia: „Tylko czujni i znający się na rzeczy obywatele mogą zmusić do właściwego połączenia ogromnej przemysłowej i wojskowej maszynerii obronnej z naszymi pokojowymi metodami i celami, tak aby bezpieczeństwo i wolność mogły prosperować razem."


Eisenhower miał rację, podkreślając znaczenie „czułych i kompetentnych obywateli”. Bez tego kluczowego aspektu demokracji ludzie nie są w stanie pociągać swojego rządu do odpowiedzialności ani wpływać na jego podejmowanie decyzji – w tym, a może zwłaszcza, na podejmowanie decyzji dotyczących wojny. W Stanach Zjednoczonych naszej wolnej prasie powierzono utrzymywanie nas „w czujności i wiedzy”. Wolność prasy jest filarem naszej demokracji.


Pierwsza Poprawka ma służyć jako kontrola przed rządową kontrolą rynku idei i rozpowszechniania informacji. Amerykańska prasa szczyci się tym, że jest niezależna i bezstronna, co ma zapewnić społeczeństwu dość neutralne relacje i prawdziwe relacje z wiadomościami, niezależnie od tego, kto może być w to zaangażowany. Sprawiedliwość, Brennan podsumowuje to pojęcie w większości opinii o New York Times Company v. Sullivan: „Debata w kwestiach publicznych powinna być nieskrępowana, zdecydowana i szeroko otwarta, a [to] może obejmować gwałtowne, żrące, a czasem nieprzyjemnie ostre ataki na rząd i urzędników publicznych”. Pojęcie wolnych mediów jest nierozerwalnie związane z demokracją. Stany Zjednoczone zostały założone na zasadzie rządów za zgodą rządzonych; wolna prasa, która informuje obywateli o wydarzeniach w rządzie, pozwala „rządzonym” na wyrażenie zgody i podejmowanie świadomych decyzji podczas głosowania na wybieranych urzędników.


Aby debata na tematy publiczne była nieskrępowana, a rynek idei politycznych wolny, logiczny wniosek jest taki, że im więcej, tym lepiej — więcej gazet, więcej stacji telewizyjnych, więcej redaktorów, więcej pisarzy i bardziej niezależnych właścicieli lokalnych mediów. Gwarantuje to, że głosy jak największej liczby ludzi zostaną wysłuchane, i będziej bardziej prawdopodobne, że osoby odpowiedzialne za media są będą działać lokalnie i będą zaznajomieni ze swoimi obszarami i społecznościami. Jednak konsolidacja konglomeratów medialnych w niedawnej historii skierowała nas w przeciwnym kierunku.


W 1983 roku nie było 50 dominujące korporacje medialne. Dziś jest ich pięć. Te pięć konglomeratów jest właścicielem około 90 procent mediów w Stanach Zjednoczonych, w tym gazet, magazynów, wydawców książek, studiów filmowych oraz stacji radiowych i telewizyjnych. Od 2020 roku pięciu gigantów medialnych to AT&T ( Time Warner , CNN , HBO ), Comcast ( NBC Universal , Telemundo, Universal Pictures), Disney (ABC, ESPN, Pixar, Marvel Studios), News Corp (Fox News, Wall Street Journal , New York Post ) i ViacomCBS (CBS, Paramount Pictures).


Wiele fuzji, które pozwoliły na konsolidację w branży medialnej, miało miejsce po uzyskaniu zgody antymonopolowej Departamentu Sprawiedliwości. Skrajny brak regulacji dotyczących spółek medialnych spowodował, że giganci medialni zdołali zabezpieczyć duże udziały we wszystkich formach mediów, w tym gazetach, stacjach radiowych i telewizyjnych oraz studiach filmowych. W swojej książce „The New Media Monopoly” Ben Bagdikian pisze: że „daje to każdej z pięciu korporacji i ich przywódcom większą władzę komunikacyjną niż jakikolwiek despota lub dyktatura w historii”. Korzyści płynące z konsolidacji dla właścicieli firm i akcjonariuszy są oczywiste: im mniej właścicieli, tym większy udział każdego z nich w miliardowej branży medialnej. Dodatkowo, im więksi są medialni giganci, tym bardziej mniejsze, niezależne media nie mogą się utrzymać na powierzchni.


Konsolidacja władzy medialnej wykracza poza fuzje i monopole. Wielcy giganci medialni często mają wzajemnie powiązane dyrekcje — czyli te same osoby zasiadają w zarządach więcej niż jednej firmy. Według badania przeprowadzonego przez Aarona Moore'a w Columbia Journalism Review w 2003 roku, News Corporation, Disney, Viacom i Time Warner miały 45 powiązanych ze sobą dyrektorów. Pięć dominujących konglomeratów medialnych w 2004 roku miało łącznie 141 wspólnych przedsięwzięć. Chociaż nie ma ostatnio kompilacji danych dla powiązanych ze sobą dyrekcji pięciu wielkich konglomeratów medialnych, badanie Moore'a wskazuje na stały wzorzec w branży.


Żadna analiza koncentracji władzy mediów i korporacji kontrolujących dzisiejsze wiadomości nie byłaby kompletna bez dokładnego przyjrzenia się wielkiej technologii i internetowi. Dzisiejsze wielkie firmy technologiczne stworzyły kolejną formę koncentracji władzy i poszerzyły zasięg głównych konglomeratów medialnych. Dzięki internetowi dzisiejsze media informacyjne docierają do większej liczby Amerykanów niż kiedykolwiek wcześniej, a jednocześnie są kontrolowane przez najmniejszą liczbę właścicieli w historii.


Rozwój Internetu doprowadził również do tego, że giganci technologiczni zgromadzili nieprzyzwoitą ilość władzy, nad mediami. W przeciwieństwie do konglomeratów, takich jak AT&T, Comcast, Disney itp. (oraz kontrolowanych przez nie serwisów informacyjnych), firmy technologiczne nie produkują treści, które oglądamy — kontrolują to, co oglądamy. Siła rynkowa platform takich jak Google i Facebook jest nieprzyzwoita: Facebook i Google łącznie stanowią ponad 70 proc. użytkowników kierowanych na strony największych wydawców wiadomości. Samo w sobie może wydawać się to trywialne, ale wzrost liczby fałszywych wiadomości, intensywna polaryzacja i wzrost akceptacji teorii spiskowych sugerują coś innego. Władza wielkich gigantów technologicznych służy jedynie wzmocnieniu wpływu, jaki konglomeraty medialne mają na komunikację.


Konsekwencje skrajnej konsolidacji władzy medialnej są rozległe. Po pierwsze, największym źródłem pieniędzy politycznych są korporacje, a konglomeraty medialne to jedne z największych korporacji na świecie. W rankingu największych światowych spółek giełdowych Forbes 2020 AT&T zajęło 11 miejsce, Comcast 27, a Disney 36. ViacomCBS i News Corp wyprzedziły pierwszą trójkę, odpowiednio na 472. i 1737. miejscu. Na szczycie listy znajdują się również firmy technologiczne. Alphabet (spółka macierzysta Google) zajmuje 13. miejsce na świecie, a Facebook zajmuje wygodne 39. miejsce. Wartość rynkowa tych firm waha się od 5,8 do 919 miliardów dolarów.


Te miliardy miliardów oznaczają większy wpływ w dyskursie politycznym i wyborach. Pieniądze determinują zwycięskie kwestie i kandydatów w amerykańskiej polityce, więc im większa korporacja, tym silniejszy wpływ. Ale żadna inna branża nie jest tak bezpośrednio związana z wzorcami głosowania, jak branża medialna. Ich produktem jest przekaz, który dyktuje problemy i kandydatów, którzy dominują na arenie krajowej.


Oznacza to, że giganci medialni nie tylko wpłacają pieniądze na kampanie, ale także nimi sterują. Relacjonują je, nagrywają, opowiadają, dokumentują i transmitują. W konsekwencji siła polityczna konglomeratów medialnych rośnie wykładniczo wraz z ich wielkością i bogactwem; im większa korporacja, tym większy jest jej wpływ polityczny zarówno poprzez władzę monetarną, jak i wiadomości. Im większa siła polityczna gigantów medialnych, tym łatwiej lobbują i wywierają wpływ na rząd, aby obcinał przepisy, udzielał zezwoleń antymonopolowych i uchwalał prawa zwiększające ich korporacyjną dominację.


Jednym z takich przepisów jest ustawa o telekomunikacji z 1996 roku. Ustawa Prawo Telekomunikacyjne znowelizowała Ustawę o Komunikacji z 1934 r. i była pierwszą od ponad 60 lat poważną zmianą prawa telekomunikacyjnego. Według Federalnej Komisji ds. Komunikacji (FCC) celem prawa było „dopuszczenie każdego biznesu komunikacyjnego – aby każda firma telekomunikacyjna mogła konkurować na dowolnym rynku z jakimkolwiek innym”. W efekcie ustawa deregulowała rynek nadawczy i telekomunikacyjny. Giganci medialni odnieśli ogromne korzyści z ustawy o telekomunikacji i intensywnie lobbowali za jej uchwaleniem – dlatego nie powinno dziwić, że główne media całkowicie nie objęły tej ustawy.

Skoncentrowana władza mediów wpływa nie tylko na to, które kwestie pojawiają się w wiadomościach, ale na ich władzę w całej sferze polityki. Partie polityczne i wybierani urzędnicy doskonale zdają sobie sprawę z niemal całkowitej kontroli gigantów medialnych w wiadomościach. Duże pieniądze w innych branżach już teraz mają ogromną władzę nad wybieranymi urzędnikami ze względu na finansowanie kampanii – dodaj do tego strach przed niekorzystnymi relacjami w wiadomościach i nie jest niespodzianką, że ustawy takie jak ustawa telekomunikacyjna są uchwalane z łatwością.


Konsekwencje skoncentrowanego wpływu politycznego wśród konglomeratów medialnych są jeszcze bardziej dalekosiężne. Medialni giganci mają moc nie tylko kształtowania debaty publicznej, zapewniania uchwalenia korzystnego ustawodawstwa i naginania wybranych urzędników do własnej woli, ale także wzmacniania całych ideologii. Nie trzeba szukać dalej niż Fox News. Amerykański kanał informacyjny telewizji kablowej został założony przez australijsko-amerykańskiego Ruperta Murdocha, czyli potentata medialnego i twórcę imperium, w skład którego wchodzą News Corp i Fox Corporation.


Fox News został uruchomiony 7 października 1996 roku jako konserwatywna sieć informacyjna i jest obecnie dominującą kablową siecią informacyjną w Stanach Zjednoczonych. Pod koniec 2019 r. miał średnio 2,5 miliona widzów w czasie największej oglądalności i był najwyżej ocenianą siecią we wszystkich sieciach kablowych czwarty rok z rzędu. Według badania opublikowanego w The Quarterly Journal of Economics wprowadzenie Fox News miało znaczący wpływ na udział głosów w wyborach prezydenckich w latach 1996-2000, a Republikanie zyskali 0,4 do 0,7 punktu procentowego w miastach nadających Fox News. Fox News jest przykładem dramatycznego wpływu mediów informacyjnych na elektorat i tego, co się dzieje, gdy jeden potentat medialny z politycznym programem buduje imperium, które staje się jedną z największych korporacji medialnych na świecie.


Wraz z konsolidacją władzy mediów, pula ludzi, którzy kontrolują zdecydowaną większość branży, stale się kurczy. Im mniejsza pula kontrolująca media informacyjne, tym węższe informacje są przekazywane. Wiadomości są nie tylko często powielane i zawsze związane z korporacją macierzystą, ale także kartelowe relacje gigantów medialnych oznaczają, że różnice w relacjach między poszczególnymi konglomeratami są również niewielkie. Te zawężone wybory same w sobie będą miały wpływ na interesy korporacji. Jak zauważono, władza polityczna dominujących firm medialnych jest chętnie wykorzystywana do tworzenia warunków bardziej sprzyjających ich wzrostowi i zyskom; podobnie wykorzystują swoją siłę przekazu do wzmacniania wartości społecznych i ekonomicznych, które są korzystne dla świata korporacji.


Co więcej, giganci medialni to nie tylko same globalne korporacje, ale także inwestują w inne branże warte miliony i miliardy dolarów. Nie są samodzielnymi firmami o odosobnionych interesach. Konglomeraty medialne zarabiają na reklamie, która ma wpływ na reportaże i nadawanie. Jednak nawet poza tym giganci medialni mają fizyczne i finansowe powiązania z innymi branżami. Połączone dyrekcje, obrotowe drzwi personelu i udziałów finansowych oraz holdingów łączą korporacyjne media z państwem, Pentagonem, producentami broni i broni oraz przemysłem naftowym. Nasza wolna prasa, która zapewnia „rząd za zgodą rządzonych”, jest w łóżku z kapitanami przemysłu i spekulantami wojny.




25 wyświetleń0 komentarzy

コメント


bottom of page