top of page

Nienawidzę mieć racji. RPP podnosi stopy procentowe.


Czytając prognozy ekspertów muszę śmiało powiedzieć, że oficjalne prognozy ekspertów są mniej przewidywalne niż prognozowanie pogody przez baców na Podhalu. Z całym oczywiście szacunkiem dla baców nie dla ekspertów.

Od samego początku tego całego cyrku pisałem co się wydarzy, jaki będzie efekt finalny a nie jestem dobrze opłacanym ekspertem a tylko zwykłym belfrem historii i podstaw przedsiębiorczości. Gdy Głapiński ciął stopy procentowe, pisałem że to okradanie społeczeństwa z oszczędności i emerytur. Gdy Emilewicz bełkotała o deszczu gotówki z przelatującego nad Polską helikoptera a Głapiński powiedział, że gotówki nie braknie bo papieru mamy pod dostatkiem, zaraz pisałem, że efektem będzie gwałtowny wzrost inflacji. Gdy tzw. eksperci namawiali do brania kredytów mieszkaniowych bo przecież „są tanie”, ja pisałem, że w tej sytuacji zadłużanie się na 20, 30 lat jest skrajną głupotą ponieważ stopy procentowe wzrosną bo wzrosnąć muszą i raty tych kredytów wystrzelą do góry, co jest tylko kwestią czasu. Minął rok i to co przewidywałem sprawdziło się co do joty, Ci co mnie czytają regularnie doskonale o tym wiedzą. Teraz możemy być pewni jednego, to nie koniec podwyżek stóp procentowych. Głapiński i reszta tej ekipy czerpiąc zyski z rozpędzającej się inflacji zadziałali za późno, ale to jest niestety efekt uzależnienia przez PIS, Banku Centralnego od rządu. Teraz NBP musi podnosić stopy w najgorszym z możliwych okresie, kiedy idzie zima i będą wzrastać koszty utrzymania a jednocześnie będzie przestój w budowlance. Podnoszenie w tej chwili stóp procentowych dosłownie schłodzi już i tak hamującą gospodarkę i odbije się wzrostem bezrobocia.


Z tego co przewidywałem, to została jeszcze bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości i szczerze, naprawdę szczerze mam nadzieję, że się mylę.


Bardzo mądre słowa powiedział kilka dni temu były prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło w wywiadzie dla Money.pl powiedział: „ Jasne jest, że sytuacja związana z inflacją nie jest zaskoczeniem ani dla banku centralnego, ani dla analityków i obserwatorów rynku. To, czy będzie to przejściowe, to jest pytanie, ile to będzie to trwało. Uważam, że po pierwsze to jest tak, że to pandemiczne obniżenie stóp było za głębokie. Nie było też odpowiednio komunikowane. Wychodzenie z tego jest również za późno i za mało.

Według Jagiełły drogą nie jest kupowanie mieszkań na kredyt. „Jeżeli pójdziemy ścieżką kredytową, to mamy bąbel mieszkaniowy, że mieszkań nie ma. Będziemy mieli bąbel mieszkaniowy, że stopy wzrosną i raty kredytowe będą wyższe. Będzie szukanie winnych i karanie niewinnych. Problem jest w oczekiwaniu rozwiązania problemu kredytów mieszkaniowych przez ich powszechną dostępność. W momencie, kiedy rynek będzie się zmieniał, będziemy mieli wysokie stopy, mamy wysoką inflację. Nie będę zaskoczony, jeżeli w perspektywie kilku lat stopy będą kilka razy większe niż obecnie. Wiele osób, które brały kredyty przy obecnej stopie, będą uważały, że ktoś został wprowadzony w błąd. Na wielu forach dmucham na zimne, mówię, żebyśmy nie byli mądrzy po szkodzie”.


Ale wracamy do ekspertów. Co prognozowali jeszcze wczoraj?


Business Insider

„Ekonomiści uważają, że stopy wzrosną w najbliższą środę, pytanie tylko, o ile? Większość prognozuje 0,5 pkt. proc. Kredyty wkrótce będą dużo droższe, a ci, którzy już je wzięli, muszą się przygotować do większych rat.

Przy braniu długoletniego kredytu na kupno nieruchomości trzeba liczyć się z ryzykiem, że w tym czasie istotnie wzrosną raty, spadnie cena i wartość nieruchomości, a także nastąpią zmiany na rynku pracy powodujące obniżkę dochodów — przestrzegał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w komunikacie”.


Natomiast Money.pl zwrócił na to, że wysoka inflacja jest na rękę rządowi.

„6,8 proc. inflacji w październiku to więcej niż spodziewał się rząd i analitycy. Ba, to najwięcej od 20 lat. Co zrobią rząd i Narodowy Bank Polski, by pomóc ją okiełznać? Na razie nie robi prawie nic, bo rosnąca inflacja oznacza, że pieniądze do budżetu płyną niezwykle szeroką rzeką. Jedni próbują wywierać presję na prezesa NBP Adama Glapińskiego, inni już w niego nie wierzą.

Co oznacza 6,8 proc. inflacji? O tyle wzrosły ceny rok do roku, w październiku 2021 roku płacimy średnio właśnie o wspomniane 6,8 proc. więcej niż w październiku 2020 roku. To zła wiadomość, tym bardziej że prognozy mówiły o wzroście najwyżej o 6,4 proc.

Co więcej, wedle wszelkich prognoz inflacja w najbliższych miesiącach wzrośnie do 7 proc. i utrzyma się przed dłuższy czas. Analitycy Santandera są jeszcze bardziej pesymistyczni - uważają, że inflacja CPI przekroczy poziom 7 proc. przed końcem 2021 r., a w I kwartale 2022 może osiągnąć 8 proc.

Niestety nasza RPP jest spóźniona w reakcji na przyspieszającą inflację, a przez długi czas bank centralny ignorował spiętrzające się ryzyka inflacyjne. Coraz więcej danych, w tym raport koniunktury opublikowany przez NBP, wskazuje bowiem, że presja płacowa narasta i żądania płacowe w firmach się nasilają. Gdyby RPP zaczęła podwyżki stóp wcześniej, zapewne skuteczniej wpływałaby na oczekiwania inflacyjne - dodaje ekonomista Millenium.

Trudno dziś powiedzieć jaki poziom stóp procentowych będzie potrzebny do tego, by zatrzymać inflację. Pewne jest to, że przez ostatni co najmniej rok wiarygodność banku centralnego mocno ucierpiała. A to oznacza, że do okiełznania inflacji będą potrzebne o wiele wyższe podwyżki stóp, niż gdyby NBP był wiarygodny.

NBP i Ministerstwo Finansów są w rozkroku. Dlaczego? Bo choć inflacja uderza w obywateli, to jest korzystna dla budżetu. Jak to możliwe? Ceny rosną, chcąc nie chcąc wydajemy więcej pieniędzy. Przez to rosną wpływy budżetowe - choćby z podatków.

To właśnie (między innymi) dzięki inflacji minister finansów Tadeusz Kościński zaraportował ostatnio, iż sytuacja budżetu jest wręcz wyśmienita. W okresie styczeń - wrzesień dochody budżetu państwa były wyższe o 55,6 mld zł w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Głównie dzięki dochodom podatkowym, które były wyższe o około 48,3 mld zł. Wpływy z podatku VAT wzrosły w rok o 20,7 proc. (około 27,1 mld zł), z PIT były wyższe o 15,4 proc. (6,9 mld zł), a z CIT - o 24,3 proc. (7,4 mld zł).

Jest tu ewidentny konflikt interesów. Rząd dostaje więcej pieniędzy kosztem obywateli”.

Jak więc widać jeszcze wczoraj eksperci byli przekonani, że stopy procentowe wzrosną ale o 0,5%.



Natomiast dzisiaj decyzja RPP zaskoczyła z tego zauważyłem wszystkich ekspertów.

„Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o podniesieniu głównej stopy procentowej o 75 pb. To oznacza, że jej poziom wzrósł do 1,25 proc. Podwyżka stóp procentowych o pb. oznacza, że rata przeciętnego udzielonego w ostatnich miesiącach kredytu (330 tys. zł na 25 lat z marżą 2,61 proc.) wzrośnie o 134 zł z kwoty 1626 zł do 1760 zł. Z kolei w porównaniu z październikiem, czyli okresem sprzed pierwszej od 2011 r. podwyżki stóp procentowych, rata takiego kredytu zdrożeje o 221 zł miesięcznie.

Co istotne, to nie musi być koniec podwyżek, bo Rada Polityki Pieniężnej w komunikacie po dzisiejszym posiedzeniu zastrzegła sobie możliwość podejmowania dalszych działań w celu przeciwdziałania inflacji”.



Dodatkowo wskutek tej decyzji drastycznie maleje zdolność kredytowa przyszłych kredytobiorców.

„Ceny w Polsce rosną najszybciej od 20 lat, więc dla ochrony swoich pieniędzy przed inflacją wiele osób zdecydowało się na kupno kolejnego mieszkania. To zaś spowodowało szybki wzrost cen mieszkań. Podniesienie stóp procentowych - na co właśnie zdecydowała się Rada Polityki Pieniężnej - jest krokiem dobrym dla gospodarki, bo może pomóc w walce z inflacją.

Ale to zła wiadomość dla osób mających kredyty mieszkaniowe - bo wyższa referencyjna stopa procentowa oznacza wyższą ratę kredytu. Warto zauważyć, że jest to już kolejna podwyżka stóp i pociągnie za sobą następną podwyżkę rat.

Z wyliczeń Expandera wynika, że taka podwyżka sprawi, że rata przeciętnego kredytu hipotecznego wzrośnie o 135 zł, a w sumie po dwóch podwyżkach o 221 zł. Dostępna kwota kredytu spadnie natomiast o 12,5 proc., czyli ktoś, kto na początku października mógł liczyć na 400 tys. zł teraz dostanie maksymalnie 350 tys. zł.

- To w połączeniu z wyższymi cenami mieszkań sprawi, że osoby planujące zakup mieszkania będą musiały albo kupić mniejszy lokal albo taki w zdecydowanie gorszej lokalizacji. Biorąc pod uwagę, że wciągu ostatnich 12 miesięcy ceny mieszkań wzrosły o ok. 13 proc. oraz wzrost oprocentowania kredytu, dostępna powierzchnia lokalu spadnie 12,5 proc. - mówi Jarosław Sadowski z Expandera.




Jeśli ktoś przed rokiem mógł sobie pozwolić na mieszkanie o powierzchni 50 m2, to obecnie będzie to już tylko 38,7 m2.


Na oprocentowanie kredytu składa się: marża banku oraz stawka WIBOR. Marża jest ustalana na cały okres spłaty kredytu. Natomiast stawka WIBOR jest zmienna, a na jej wysokość wpływa właśnie poziom stóp procentowych w Polsce.

W przypadku osób już spłacających kredyty hipoteczne wzrost raty pojawi się zwykle dopiero od stycznia przyszłego roku. Banki najczęściej aktualizują oprocentowanie takich kredytu raz na 3 miesiące. Nie zawsze są to jednak kwartały kalendarzowe. Dlatego niektórzy podwyżkę zobaczą już w listopadzie lub w grudniu”.










6 wyświetleń0 komentarzy

댓글


bottom of page