top of page

Słoma, siano, czyli dylematy komisji wyborczych.

  • Dariusz Zdebel
  • 28 cze
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 29 cze

Te wybory zapiszą się w historii, jeszcze nasze prawnuki podczas popijaw będą się przewracać ze śmiechu przeglądając memy z nimi związane.


Mamy kilkadziesiąt tysięcy protestów wyborczych, z czego ponad 90% z peselem niejakiego Giertycha, bo ludzie nowocześni i wykształceni nie wpadli na koncept, że gdy jest napisane pesel, to może chodzić o ich własny, a nie rzekomego Giertycha.

Przy okazji pojawiła się rozpacz, gdy do części z tych światłych i niewiarygodnie wykształconych ludzi dotarło, że niewiadomo dlaczego alfabet łaciński jest propisowski i preferował obywatela Nawrockiego, bardziej niż obywatela Trzaskowskiego, i oni robiąc krzyżyk z wielkim poczuciem miłości do swojego kandydata, który w ich serduszku przecież zawsze jest numerem uno, oddali opatrznie głos na szwarc charakter czyli Nawrockiego. Nikt ich przecież nie ostrzegł, że w alfabecie skrajna prawica w tajemnicy umieściła N przed T.


Nie będę rozważał kolejnych członków elyt podważających zaufanie do samego państwa, szczującego na siebie i tak już rozbity naród, ani poważnych problemów umysłowych obywateli Tuska, Bodnara i Giertycha. Nie interesują mnie również, w tym momencie meblujący nam życie komunistyczni sędziowie mianowani jeszcze przez komunistyczną Radę Państwa i towarzysza, a później obywatela Jaruzelskiego Wojciecha. Nic mnie w tym kraju nie jest już w stanie zdziwić, skoro fukcjonowanie mojego zawodu reguluje komunistyczny dokument napisany niemal pół wieku temu w czasie Stanu Wojennego. To w tym momencie jest nieistotne.


Dzisiaj chciałbym się zająć kwalifikacjami Komisji Wyborczych. Dziesięcioro ludzi, wspartych mężami zaufania, mającymi jedynie jedno zadanie, czyli patrzenia im na łapy, w wielu przypadkach bowiem nie podołało temu niewiarygodnie ciężkiemu zadaniu jakim było prawidłowe policzenie głosów. A zadanie rzeczywiście było niełatwe: aż dwóch kandydatów, i w większości komisji około tysiąca kart do głosowania. Bo wiecie, to nie jest takie proste, przeliczyć dwie kupki, słoma, siano, plus kilka nieważnych kart, gdzie przeważnie ludzie światli i wykształceni, chcąc pokazać swoją wielką miłość do kandydata Trzaskowskiego Rafaua, rysowali serduszka oraz resztę pustych kart, których właściciele olali wybory; a następnie zapakować to wszystko do aż czterech kopert.


Okazało się, że zadanie słoma, siano, liczenie w zakresie do 500 i pakowanie do czterech kopert było tak niewiarygodnie skomplikowanym zadaniem intelektualnym, że przerosło możliwości tych dziesięciorga gniewnych ludzi z tych kilkudziesięciu komisji. Ironią losu jest to, że dzięki obywatelom Giertychowi i Bodnarowi, w końcu wszyscy widzą, co było wiadome od dawna. Członkami komisji często zostają ludzie z łapanki, wystawiani przez swoje partie, które chcą im po prostu dać zarobić, a ludzie nie potrafiący liczyć w zakresie do 500. Może wobec tego wprowadzić wymóg formalny, że członkiem komisji wyborczych mogą być jedynie pracownicy banków i kasjerki za sklepów? Ewentualnie wszyscy ci, którzy na codzień muszą liczyć pieniądze. Przynajmniej będziemy mieli gwarancję, że mają od dawna zweryfikowane kwalifikacje do liczenia.


Drugie spostrzeżenie jest jednak o wiele poważniejsze, okazuje się, że nikt tego nie sprawdza, można wpisać dosłownie byle co, a protokoły zostają przyjęte, wystarczy pilnować jednej rzeczy, sum, no i liczyć na to, że nie będzie żadnego protestu i nikt nie wpadnie na pomysł ponownego przeliczenia głosów, a pamiętajcie, że protesty były oparte na znaczących różnicach w stosunku do wyników I tury głosowania, czyli na niewiarygodnie logicznym wniosku, że pierwsza tura była dobrze policzona.


Bo jeśli mając do wyboru słoma, siano; popełniano wołające z rozpaczy błędy w liczeniu i pakowaniu, serio wierzycie, że w sytuacji gdy kandydatów było nie dwóch a trzynastu, magicznie wszystko było dobrze policzone i zapakowane? A wybory do europarlamentu albo do parlamentu? Sejm i senat. Przecież tam było kilkudziesięciu kandydatów. Serio wierzycie, że ludzie mający problem policzyć dwie kupki dobrze policzyli kilkadziesiąt? Serio?


Jestem pewien, że gdyby dokładnie sprawdzić wszystkie poprzednie wybory moglibyśmy się poważnie zdziwić błędami komisji. Żeby uniknąć tych błędów, karty przed ostatecznym zapakowaniem powinny być w obecności komisji, jeszcze raz przeliczane przez urzędników, i dopiero wtedy, po stwierdzeniu, że wszystko jest prawidłowe, powinny być oficjalnie zapakowane. Dodatkowo każdy powinien głosować dwutorowo na kartce i elektronicznie, zaraz miałby potwierdzenie swojego głosu np w mObywatel lub w innej aplikacji.

Dopóki tak nie będzie, na miejscu każdej partii, przy każdych kolejnych wyborach składałbym protest wyborczy odnośnie każdej komisji, ponieważ jeśli ich członkowie mają problem policzenia dwóch kupek, na sto procent będą mieli problem w policzeniu kilkudziesięciu.


コメント


Kontakt

Thanks for submitting!

© 2023 by Train of Thoughts. Proudly created with Wix.com

bottom of page