top of page

Story o długu

Teraz zaboli. Co prawda wiem, że eksperci uważają, że dług nie jest niczym złym, no bo przecież Japonia ma większy, ale ktoś kiedyś powiedział, że gdyby eksperci mieli pojęcie o tym co się dzieje, to nie byliby ekspertami lecz milionerami.


Jak się posłucha ekspertów ekonomicznych to przypominają jasnowidzów, dokładnie wiedzą o tym co się dzieje post factum, a z przewidzeniem tego co się wydarzy przypominają wróżenie z fusów.


Zresztą po ostatnich czterech latach pojęcie ekspertów zdewaluowało się w takim stopniu jak reischsmarka po I wojnie światowej. Najpierw okazało się, że tzw. eksperci medyczni nie mają zielonego pojęcia o tym co się dzieje i są jedynie opłacaną tubą różnych sił, potem po wybuchu wojny na Ukrainie okazało się, że generałowie powtarzają jedynie to co im propaganda ukraińska podaje, a sami nie mają zielonego pojęcia o tym co się dzieje i swoje ekspertyzy opierają na myśleniu życzeniowym. Obecnie do akcji weszli eksperci klimatyczni no i eksperci ekonomiczni.


Na samym początku napiszę to, co jest clue tego felietonu. Wbrew historycznemu stawianiu Polaków na jakoś, tym razem jakoś to nie będzie. Zbliża się katastrofa, powiedziałbym, że jesteśmy jak Titanic, który zaraz wpadnie na górę lodową, ale niestety nasza gospodarka przypomina stary, zdezelowany kuter, który płynie prosto na skałę, a jego marynarze zalani w sztok, stoją na dziobie i podskakują nie mogąc się doczekać tego aż kuter walnie w tą skałę.

 

Zacznę od zadłużenia państwa.

Dług publiczny Polski w 2021 roku wynosił 1,15 bln złotych, rok później w 2022 wzrósł do 1,51 bln złotych, w 2023 roku wzrósł do 1,69, ale już w marcu 2024 roku wyniósł 1,77 biliona, a na koniec tego roku ma przebić 2 biliony złotych. Jak widać w przeciągu jedynie czterech lat zadłużenie sektora publicznego wzrosło dwukrotnie. Nasze zadłużenie zaczyna wzrastać w postępie geometrycznym.

 

Jednak poza długiem oficjalnym, Polska ma jeszcze ukryty dług publiczny, który w połowie 2023 roku wyniósł 4,96 biliona złotych, co wynosi aż 276% PKB Polski.

 

Z długiem powiązane są koszty jego obsługi w 2021 roku wyniosły 26 mld zł, w 2022 roku wzrosły do 32,7 mld zł, w 2023 roku wzrosły ponad dwukrotnie do 70 mld złotych, a w tym roku optymistycznie się zakłada, że zamkną się kwotą 105 mld złotych. Jak widać w ciągu jedynie czterech lat, koszty obsługi długu wzrosły czterokrotnie.

 

Wpływy budżetowe w tym okresie kształtowały się następująco: w 2021 roku wyniosły 494,9 mld, w 2022 roku wyniosły 504,9 mld, w 2023 roku wzrosły do 574,1 mld. W 2024 roku zaplanowano 683 mld złotych. Jak widać, o ile zadłużenie, te oficjalne wzrosło o 100%, koszty obsługi zadłużenia ponad czterokrotnie, to wpływy wzrosły jedynie o 38%.


Wydatki budżetowe w tym okresie kształtowały się następująco: w 2021 roku wyniosły 521,3 mld, w 2022 roku wyniosły 517,4 mld, w 2023 roku wzrosły do 659,7 mld. Natomiast w 2024 roku zaplanowano 867 mld złotych. Czyli wydatki w tym okresie wzrosły o 40%. Jasno widać, że następuje coraz większy rozdźwięk pomiędzy wpływami a wydatkami.

 

Deficyt budżetowy w 2021 wyniósł 26,3 mld, w  2022 roku spadł do 12,43 mld, ale już w 2023 wzrósł do 85,56 mld złotych, a w roku, 2024 zaplanowano go wysokości 184 mld złotych. Czyli deficyt budżetowy w ciągu czterech lat wzrósł siedmiokrotnie.

 

To nie koniec problemów, ponieważ wzrastają koszty świadczeń emerytalno-rentowych, a nasz ZUS tych pieniędzy fizycznie nie ma.  Koszty świadczeń emerytalno-rentowych w 2021 roku wyniosły 277,3 mld,  w 2022 roku 310,9 mld,  w 2023 roku 319,5 mld złotych a w tym roku są zaplanowane wysokości 327 mld złotych. W ciągu czterech lat wzrosły o 50 miliardów złotych, czyli o 16%.

Ogólnie państwo musi znaleźć pieniądze na nabyte uprawnienia emerytalne, które po drodze przepuściło. Na koniec 2015 roku było to 4,959 biliona, obecnie GUS ani ZUS tej kwoty nie podają ale jej wartość może oscylować od 6 do 7 bilionów złotych.


Idąc dalej przychodzi czas na samorządy. I tutaj świat łatwych rat stał się powszechnością. Zadłużenie samorządów w 2021 roku wyniosło 90 mld, w 2022 roku 90,82 mld, a w 2023 102 mld.

I w tym przypadku rośnie deficyt budżetowy. Deficyt w kasach samorządów o ile jeszcze w 2022 roku wynosił 8,2 mld złotych, to już rok później w 2023 roku wzrósł niemal trzykrotnie do 22,9 mld złotych. Jak widać samorządy również jadą bez trzymanki.

 

Podsumowując, w przeciągu zaledwie czterech lat o ile oficjalne zadłużenie wzrosło o 100%, koszty obsługi zadłużenia wzrosły ponad 400%, to wpływy wzrosły jedynie o 38%. Dodatkowo wydatki w tym okresie wzrosły o 40%. W tym samym czasie deficyt budżetowy wzrósł o niemal 700%. Jeżeli ktoś uważa, że wszystko jest pod kontrolą to powinien odstawić alkohol, bo najwyraźniej przesadza.


Trzeba pamiętać, że obsługa zadłużania i koszt kolejnych długów będzie wzrastały, ponieważ o ile kilka lat temu na świecie panowały zerowe stopy procentowe, to obecnie ich czas się zakończył. A Polskę czeka rolowanie długu.


Problem pogłębią zmiany demograficzne, nie dosyć, że będzie wzrastać liczba emerytów, to maleć będzie liczba osób aktywnych zawodowo. Należy również pamiętać o tym, że emeryci ograniczają swoją konsumpcję, co spowoduje spadek wpływów z VAT.

Tak wiem, sytuację uratuje bożek keynesizmu, czyli konsumpcja. Mam złą wiadomość, nie uratuje. Nie uratuje z dwóch powodów. Drugi omówię później. Teraz pierwszy, gospodarstwa domowe są zadłużone po kurek. Jeżeli będą nadal się zadłużać stracą płynność finansową.

Łączne zadłużenie gospodarstw domowych początkowo rosło wolniej, w  2022 roku wyniosło 724 mld, we wrześniu 2023 roku  wzrosło  do 734,13 mld, ale już w marcu 2024 roku wzrosło do 781 mld złotych. W ciągu pół roku Polacy zadłużyli się niemal o 50 mld złotych.

Problem pogłębiają kredyty hipoteczne. Ich wartość w I kwartale 2024 roku  wynosiła 483,98 mld złotych w porównaniu do 478 mld w II kwartale 2023 roku.

Szczególnie toksyczne są kredyty hipoteczne. W chwili gdy nadejdzie recesja, kredytobiorcy stracą płynność finansową i bańka pęknie.


Ale to nie koniec. Będzie nas ciągnąć na dno utrzymywanie na finansowej kroplówce upadłego państwa jakim jest Ukraina.

No i zapomniałem, wymachiwanie szabelkę też kosztuje. Jakieś 400 mld złotych. Bo tyle minimum będzie kosztować zbrojeniowe szaleństwo.


I jest jeszcze jeden problem. Ograniczenie emisji CO2 do zera. Ta chwila ma nastąpić w 2050 roku. Będzie się to wiązało z kosztami wynoszącymi  93 miliardy dolarów rocznie przez 26 lat !!

Czyli lekko licząc przy obecnym kursie dolara 372 miliardy złotych rocznie !!! Żeby było jaśniej, to jest odpowiednik 54% naszych obecnych całkowitych wpływów budżetowych. Zgadnijcie kto za to zapłaci? To będzie całkowita ruina finansowa społeczeństwa. Jak w takiej sytuacji liczyć na to, że konsumpcja będzie stymulować gospodarkę?


Czeka nas całkowity kolaps systemu. W ciągu czterech lat, skończeni kretyni, zwani politykami zarżnęli szybko rozwijającą się gospodarkę i wygenerowali stopniowy upadek gospodarczy.

Serio jest jeszcze ktoś, kto wierzy w to, że jakoś to będzie?

Nie będzie, przypominamy wagonik jadący z góry kolejki górskiej, w której na dole ktoś rozkręcił tory.

Dobrze radzę przygotujcie się na finansową katastrofę.



 

 

 

 

 


 

 


116 wyświetleń0 komentarzy

Comentarios


bottom of page