top of page

Covid - gdy świat stał się psychiatrykiem



Od poniedziałku obostrzenia właściwie znikają i wszystko będzie tak jak powinno być. Oczywiście nie mam złudzeń, że obostrzenia wrócą na jesień. Moim zdaniem na przełomie września i października, rząd korzystając z jesiennego sezonu grypowego zacznie cały ten cyrk od nowa. Powód jest prozaiczny, jako Polska zakontraktowaliśmy do 2024 roku 188 milionów dawek szczepionek, póki co wykorzystaliśmy ponad 50 milionów, więc prosto licząc zostało nam do utylizacji 130 milionów tego dziadostwa, a ponieważ najtańszą formą utylizacji jest wbicie strzału w delikwenta, więc Ministerstwo Niezdrowia zrobi wszystko aby popędzić tabuny na szczepienia. Ale póki co mamy luz, więc cieszmy się.


W związku z tymi dwoma latami mam kilka obserwacji i spostrzeżeń. Może zacznę od siebie.


JA

Gdy dowiedziałem się o nowym wirusie podszedłem do informacji sceptycznie, właściwie nic się w moim postrzeganiu tego patogenu nie zmieniło do dzisiaj. Czy się bałem? Tak. Dokładnie trzy dni, od ogłoszenia lockdownu czyli od piątku do niedzieli. W niedzielę zadałem sobie pytanie: Facet po coś Ty te studia kończył, po co robiłeś doktorat skoro wierzysz debilnej telewizji?


Wtedy zrobiłem kilka rzeczy, po pierwsze zrezygnowałem z kablówki, po drugie z racji posiadania doktoratu uzyskałem nieograniczony dostęp do JAMA, czyli amerykańskiej bazy artykułów medycznych a po trzecie kupiłem podręcznik do wirusologii. Najnowszy.


Właściwie to ja powinienem podziękować Morawieckiemu za lockdown. Dla mnie ten okres to rozwój intelektualny. Zacząłem czytać Washington Post, Wall Street Journal, New York Post, AIER i inne. Tak naprawdę odkryłem na nowo Internet jako źródło wiedzy. Zacząłem kupować masę książek, zacząłem pisać, najpierw na facebooku a następnie jak się zaczęła cenzura założyłem bloga. Początkowo musiałem się użerać z trollowaniem, gdy ludzie byli wystraszeni nie mogli znieść tego, że ja w to nie wierzę. Potem to się zmieniło. W życiu bym nie pomyślał, że będę miał takie wsparcie. Obcy ludzie podsyłali mi linki, badania, artykuły. Dziękowali za to, że piszę. To było niesamowite. Ktoś obcy dziękuje Ci, za Twoją robotę bo dzięki Tobie jeszcze nie zwariował. Właśnie dzięki nim w chwilach gdy już mi się nie chciało siadałem do kompa i pisałem dalej. Swoją drogą poznałem masę bardzo ciekawych ludzi z całej Polski.


Wierzyłem w wirusa ale nie wierzyłem w metody walki z nim. Cały czas byłem na bieżąco z prawdziwą nauką, czytałem badania, raporty, niestety nie po polsku lecz wszystko po angielsku. Przede wszystkim zacząłem od analizy statystyk, wtedy jeszcze bazujących na Wuhan i zaraz zauważyłem, że ten wirus jest łagodny dla dzieci i młodzieży, że jest zagrożeniem dla ludzi w wieku podeszłym, otyłych i z upośledzoną odpornością. Drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że w mojej rodzinie bać się powinna jedynie moja mama. Przez cały ten okres staraliśmy się żyć normalnie, trenowałem, biegałem, wychodziłem z domu, startowałem w Spartanach w całej Europie, objeździłem pół świata i nie miałem ani razu ani ja, ani moja żona, która pracuje w banku na obsłudze klienta, ani moja córka, która miała praktykę w szpitalu, testu pozytywnego. Mało tego moja mama, lecząca się na serce również nie miała, mimo, że jeździła po sanatoriach i była dwa razy w szpitalu.


Jeśli chodzi o maskę, opierałem się na nauce, dlatego nosiłem ją jedynie gdy była policja w pobliżu. Ponieważ jestem trenerem to pamiętam jeszcze jak działa układ oddechowy i jakoś nijak tam nie mogłem wkomponować kawałka szmaty. Poza tym przeczytałem o przenoszeniu wirusa za pomocą aerozoli i bezskuteczności w tym przypadku kawałka bawełny.

Dlatego w sumie muszę przyznać, że lockdowny wpłynęły na mnie pozytywnie i zmieniły mój sposób postrzegania świata.


Społeczeństwo



To co przez te dwa zobaczyłem naprawdę mnie przeraziło. Przeraziła mnie przede wszystkim reakcja tzw. ludzi wykształconych. Jako historyk zawsze miałem problem aby zrozumieć, jak łatwo Hitlerowi udało się uwieść całe wówczas najbardziej wykształcone społeczeństwo w Europie. Te dwa lata pokazały mi jakie to proste. Wystarczy zmanipulować przekaz i mocno uderzyć nim w ludzi na samym początku. Ludzie wykształceni mają to do siebie, że nie chcą się przyznać do tego, że ktoś z nich zrobił idiotów. Jak ich przekonasz na początku to już do końca możesz liczyć na wierne grono wyznawców. Nawet gdy się pojawią inne dane, to oni ich i tak nie przeczytają ponieważ boją się dysonansu poznawczego.



Covid stał się kultem, przejął w szybkim czasie wszystkie cechy religii a ludzie stali się jego wyznawcami. To co zobaczyłem było przerażające.


Najbardziej jednak przeraziła mnie nienawiść ludzi, szczególnie tych wykształconych do wątpiących. Obrażenie, hejtowanie stało się czymś normalnym. Ani chwili nie wątpiłem, że część z nich, gdyby tylko miała możliwość eksterminowałaby tych wątpiących. W XXI wieku !!.

Dodatkowo zaskoczył mnie jakikolwiek brak logicznego myślenia, początkowo byłem przekonany, że jak już wszyscy się zetkną z covidem i jak zobaczą, że w gruncie rzeczy nic poważnego się im nie stało, zaczną funkcjonować normalnie. Nic z tego. Ludzie chorowali lekko albo podobno byli bezobjawowi ale żadnej refleksji nie wyciągali.


Po zachorowaniu, mając wysoką odporność biegli się zaszczepić. Po co? Mało tego, po szczepieniu, wierząc w jego skuteczność cały czas chodzili w masce. Po co? Gdy później zaczęli chorować zaszczepieni, ci sami ludzie, zamiast zadać sobie pytanie: jaka jest skuteczność tych szczepionek?, lecieli po kolejną dawkę i uwaga !! dalej nosili maski. Po co???

Jeżeli szczepionki są skuteczne to po co te maski? Jeżeli maski są potrzebne to chyba jasne, że szczepionki nie są skuteczne.

Prosta logika.



Media

Powiem, krótko media stoczyły się do poziomu gówna.

Takiej manipulacji, takiego bombardowania fejkami się nie spodziewałem

Po tych dwóch latach nie mam najmniejszego szacunku do dwóch zawodów: polityków oraz dziennikarzy. Oczywiście są wyjątki, ale jest ich tak mało, że nie są w stanie odbudować szacunku dla profesji.


Nauka


Nauka dała ciała. Okazało się, że nauka się sprostytuowała do niewyobrażalnego poziomu. Fałszowane badania, badania robione na zlecenie firm, błędne wnioski, fałszywe analizy, a nade wszystko dogmatyzacja nauki stały się niewyobrażalne.


Nauka stała się nowym świeckim kultem z całą listą dogmatów i stadami wyznawców. Wątpienie i zadawanie pytań stało się formą grzechu. Naukowcy mający własne zdanie byli przez kolegów prześladowani, zwalniani z pracy, wyśmiewani. Doszło do tego, że zdanie Noblisty mniej znaczyło niż jakiegoś wiejskiego matołka bez jakiegokolwiek dorobku naukowego.


Lekarze



Największe szkody moim zdaniem ponieśli jednak lekarze. Do tej pory jako środowisko byli niezwykle lojalni wobec siebie i hermetyczni. Zawsze się wspierali. A jako zawód mieli chyba najwyższy prestiż społeczny.


Po tych dwóch latach jednak przypominają bardziej Znachora niż Profesora Wilczura.

Przede wszystkim podzielili się. Po raz pierwszy zaczęli się nawzajem sekować, zawieszać w prawach wykonywania zawodu, atakować swoich kolegów wątpiących w wprowadzone formy walki z wirusem. Nigdy tak nie było. Okazało się, że dorobek nie ma znaczenia, profesora sztorcował jakiś niedawny stażysta bez dorobku naukowego. Tylko raz w dziejach była podobna sytuacja, w Chinach podczas Rewolucji Kulturalnej. W ogóle Rewolucja Kulturalna jest najbardziej podobnym wydarzeniem do tego co się działo przez te dwa lata, tylko ona może się wkomponować w ogólne zdziczenie społeczeństwa.



Drugie co lekarze stracili i co trudno im będzie odzyskać, to szacunek społeczny. Bycie lekarzem oznaczało zawsze duży prestiż, jednak dwa lata teleporad, idiotycznych procedur, 200 tysięcy nadmiarowych zgonów i brak jakiegokolwiek oporu a następnie nachalne promowanie szczepionek mocno zarysowały obraz tego zawodu.



Kościół



Największym przegranym moim zdaniem jednak jest Kośćiół.


Kościół kolejny raz poszedł na układ z państwem. Zamknął kościoły, dał sobie odebrać święta, mało tego, okazało się, że przykazania kościelne są relatywne, że wcale nie trzeba iść podczas Wielkanocy do Komunii, że sakrament pokuty wcale nie jest taki niezbędny a dni świętych wcale nie trzeba święcić. Nawet przestało przeszkadzać to, że szczepionki są wytwarzane w oparciu o linie komórek pochodzących z aborcji, a na koniec papież okazał się zwykłym akwizytorem szczepionek Pfizera.



Minęły dwa szalone lata, teraz mamy chwilę oddechu ale tak jak napisałem nie liczyłbym na to, że to koniec. To kiedy wróci normalność zależy jedynie od nas.

O wolność trzeba walczyć, nikt jej nie dostaje tak po prostu.




153 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page