top of page

Czy naprawdę schamieliśmy? – George Orwell

„Wszelkie próby przewidzenia rozwoju wypadków politycznych musi poprzedzać analiza tego, skąd się biorą te nastroje” George Orwell Opisywanych przeze mnie książek można nie lubić, można się z postawionymi w nich tezami nie zgadzać ale nie da się przejść obok nich obojętnie. Dzisiaj chciałbym omówić pozycję Orwella, „Czy naprawdę schamieliśmy?”. Książka jest zbiorem niepublikowanych dotąd felietonów, esejów i artykułów prasowych napisanych przez Orwella przede wszystkim podczas II wojny światowej. Ich treść jest bardzo różna, jedne są recenzjami powieści, inne opisują sferę obyczajowości, kolejne podejmują kwestie polityczne a jeszcze inne zajmują się kwestiami na pozór dla nas nieistotnymi jak np. stosunek sklepikarzy do klientów podczas wojny. Stanisław Cat Mackiewicz napisał, że jeżeli chcemy się czegoś dowiedzieć na temat prawdziwej historii, powinniśmy jak ognia unikać powieści historycznych, które tak naprawdę z historią nie mają nic wspólnego a jedynie są tandetną projekcją naszej wizji historii na szkielet prawdziwych wydarzeń i ze swej natury są zafałszowaniem prawdziwych wydarzeń. Jeśli się chcemy naprawdę czegoś dowiedzieć na temat minionych wydarzeń powinniśmy czytać powieści obyczajowe, pamiętniki i gazety z danego okresu, ponieważ one nie mając jakichkolwiek ambicji przekazywania historii dostarczają nam prawdziwy i niezafałszowany obraz danego okresu. W pełni się zgadzam z tezą Mackiewicza, czytając eseje Orwella możemy wiele zrozumieć na temat takich a nie innych posunięć politycznych podczas wojny, możemy poznać przyczyny z pozoru niezrozumiałych decyzji dotyczących np. naszej historii. W eseju Brytyjski Kryzys, opisuje problemy społeczne Brytyjczyków, problemy które skutkują patologiami obecnymi w naszym życiu politycznym do dzisiaj. „Dzięki wojnie ludzie ostro i dobitnie uświadomili sobie dwa aspekty klasowej natury naszego społeczeństwa. […] niepodważalny fakt, że realna władza jest pochodną przywilejów klasowych. Pewne posady można otrzymać, wyłącznie jeśli uczęszczało się do właściwych szkół, a jeśli zawiedziesz na Twoje miejsce przyjdzie kolejny absolwent jednej z takich szkół. […] Po wtóre, trudy wojny, mówiąc delikatnie są znacznie łagodniejsze dla każdego o (znacznych) dochodach. […] Wojna ujawniła też inne napięcia społeczne, np. rośnie frustracja źle wynagradzanych wojskowych wywołana wysokimi zarobkami zatrudnionych w przemyśle zbrojeniowym. Gdyby chciano rozwiązać ten problem podnosząc żołd skutkiem byłaby inflacja. […] Zdolni ludzie często czują się tłamszeni przez niekompetentnych idiotów pochodzących ze szlachty ziemiańskiej. Towarzyszy temu przytłaczająca świadomość, odczuwana przez nas wszystkich, że choćbyś był uzdolniony i niegłupi, już tam „oni” się postarają, żebyś nigdy nie otrzymał naprawdę liczącej się posady. Wyhodowaliśmy sobie, niczym warstwę sadła potężną idiotokrację (Orwell użył sformułowania blimpokracja, Blimp to był brytyjski odpowiednik Szwejka, taki poczciwy sierżant idiota), która monopolizuje władzę oraz instynktownie nienawidzi inteligencji”. Jako komentarz napiszę, ze pracuję w szkole już 29 lat, dawno temu gdy pytałem uczniów co zrobić aby osiągnąc sukces w życiu, odpowiadali „uczyć się, ciężko pracować”. Od kilkunastu lat na to samo pytanie uzyskuje w odpowiedzi „mieć znajomości”. To jest najbardziej smutne i żałosne podsumowanie naszego obecnego państwa. Wytworzyliśmy idiotokrację, w której powstała próżniacza klasa związana z klasą polityczną, która zagarnęła do siebie zarówno władzę jak i najintratniejsze posady w państwie. W tym samym eseju Orwell opisuje gwałtowny wzrost nastrojów prorosyjskich w społeczeństwie brytyjskim. Przyczyną tych nastrojów były sukcesy Rosjan na froncie i działania lewicujących polityków i dziennikarzy w Wielkiej Brytanii. Anglików przy tym w ogóle nie interesowały zbrodnie Stalina i terror w Rosji. „ Widać ogromną sentymentalną gloryfikację Rosji, wynikającą z ignorancji i uprawianą przez rozmaitych krętaczy, którzy zmiarkowali, że hasło Armia Czerwona to hasło chwytliwe. Większość prasy prawicowej zajmuje ostrożniejsze stanowisko, wychwalając wielki naród rosyjski, i nie wspominając bodaj słowem o prawdziwej naturze rosyjskiego reżimu. Przemówienie Mołotowa poświęcone niemieckim bestialstwom zostało wydane jako biała księga, by zaś nie urazić czyichś uczuć, z okładki usunięto herb Anglii.” Te same kwestie Orwell podejmuje w eseju „Bolszewicy, propaganda niemiecka i pani Czang Kai Szek”. „Nastroje antyrosyjskie, na których próbuje grać propaganda niemiecka, w krajach anglosaskich po prostu nie istnieją. W Wielkiej Brytanii, Rosja Sowiecka nigdy nie cieszyła się większą popularnością niż obecnie.” Również w recenzji „Kim są zbrodniarze wojenni?”. Orwell opisuje stosunek lewicy do reżimu bolszewickiego. „Widać skłonność do usprawiedliwiania wszystkiego, ponieważ są po naszej stronie. Lewicowi intelektualiści brali w obronę traktat Ribbentrop – Mołotow, był on bowiem wyrazem realizmu”. Czytając słowa Orwella, pytanie które powinno się pojawić w głowie każdego polskiego historyka to „Gdzie był polski rząd w Londynie?. Czy całkowicie się odkleił od rzeczywistości?” Jak można było mieszkać w Londynie, prowadzić politykę zagraniczną, dowodzić armią i nie mieć zielonego pojęcia o tym co się dzieje? Nie czytali gazet? Nie rozmawiali z ludźmi? Nie chodzili do sklepu? Zamiast zagryzać się w wojence polsko-polskiej, zacząć kształtować angielską opinię publiczną. Naprawdę Mikołajczyk i spółka liczyli na to, że Anglicy nas wesprzą podczas powstania warszawskiego? Na jakiej podstawie? Średnio rozgarnięty idiota będąc w Londynie musiał zdawać sobie sprawę, że Anglicy popierają Stalina i bez jego zgody nie kiwną palcem. Serio nas powinny w tej sytuacji dziwić postanowienia w Teheranie i w Jałcie? W ogóle na czym opierali swoją politykę zagraniczną? W eseju poświęconym Kiplingowi, Orwell sam będąc socjalistą dokonuje miażdżącej krytyki hipokryzji partii lewicowych, krytyki, którą bez problemu można skierować do każdej partii lewicowej w obecnej Unii Europejskiej. „Wszystkie partie lewicowe w wysoko uprzemysłowionych krajach, to w gruncie rzeczy lipa, ponieważ zajmują się zwalczaniem tego, czego tak naprawdę nie chciałyby zniszczyć. Mają dążenia internacjonalistyczne, ale jednocześnie chcą za wszelką cenę utrzymać standard życia, z którym są one nie do pogodzenia. Człowiek humanitarny jest zawsze hipokrytą.” Tak i dzisiaj walczymy a szczególnie młodzież o czystość powietrza, a jednocześnie każdy z nich jak tylko zda prawo jazdy jeździ własnym autem unikając autobusu jak ognia, bolejemy nad losem biednych dzieci w Azji przy czym w ogóle nam nie przeszkadza kupowanie jak najtańszych produktów, bez refleksji, że taką cenę można uzyskać jedynie dzięki quasi niewolniczej pracy. Kupujemy elektryczne auta i jakoś nam umyka fakt w jaki sposób produkuje się energię elektryczną. Itd. itp. lewica zawsze ociera się o hipokryzję. W artykule „Doktryna chrześcijańska i socjaliści” Orwell opisuje kryzys religijności, z którym mamy do czynienia również obecnie w Polsce. Doszło do sytuacji, w których ludzie uważający siebie za chrześcijan „nie przyjmują nawet kardynalnych doktryn chrześcijaństwa w sensie dosłownym. Chrystus może być mitem, może być po prostu istotą ludzką. Jego istnienie jest sprawą obojętną”. Nie jest to jednak doktryna katolicka. [Próbuje się wmówić], że wiara katolicka nijak się nie zmieniła, nasi przodkowie tak naprawdę bowiem również w to nie wierzyli. Pozostaje tu przemilczany jeden niezmiernie istotny fakt, mianowicie, że oto runął jeden z filarów cywilizacji zachodniej. Jednak nasi przodkowie naprawdę w to wierzyli. Widać wyraźnie, że wierzyli w indywidualne życie po śmierci nadzwyczaj dosłownie i kategorycznie. Życie na ziemi, było dla nich po prostu krótkim przygotowaniem do nieskończenie ważniejszego życia pozagrobowego. Cywilizacja zachodnia, inaczej niż cywilizacje orientalne, opiera się m.in. na wierze w nieśmiertelność jednostki. Niezmiernie trudno rozpatrywać w oderwaniu od niej zachodnią koncepcję dobra i zła”. I teraz stwierdzenie moim zdaniem niezmiernie istotne: „Nie ulega wątpliwości, że dzisiejszy kult siły i przemocy jest nieodłącznie związany z przeświadczeniem współczesnego człowieka, że życie tu i teraz to jedyne życie jakie nam dano. Podstawowym kryterium oceny polityków, narodów, teorii i celów czyichś działań stał się dziś sukces materialny”. Orwell socjalista stał się tutaj obrońcą wartości, które niesie ze sobą chrześcijaństwo. Podobne stanowisko do Orwella prezentował inny ateista i rewolucjonista, Napoleon Bonaparte. Jego zdaniem nie można budować struktur stabilnego społeczeństwa bez kośćca, którym są wartości moralne niesione przez religię. Ponadczasowy jest artykuł „Głupoty naszych mediów”. Orwell zajmuje się w nim prasą, ale prasa zajmowała w tym czasie tą samą pozycję co obecnie telewizja, więc tekstem dotyka istoty problemu, z którym mamy do czynienia obecnie. „Niemal wszystkie brytyjskie dzienniki były takie same. Jeśli tylko można je było pominąć, nie publikowano w nich żadnych poważnych wiadomości dotyczących spraw bieżących. Świat był miejscem, w którym dominowały rodzina królewska, zbrodnia, piękno i kultura, sport, pornografia i zwierzęta. Koszmarna głupota gazet ma dwie główne przyczyny. Jedną z nich jest to, że niemal cała prasa znajduje się w rękach kilku wielkich potentatów zainteresowanych trwaniem kapitalizmu, a zatem również oduczaniem czytelników myślenia, kolejną zaś fakt, że gazety żyją z reklam artykułów konsumpcyjnych, dlatego też są zainteresowane orientacją „różowe okulary”, skłaniającą do wydawania pieniędzy. Po co ludzie mają poznawać fakty związane z sytuacją polityczną i gospodarczą, lepiej, żeby interesowali się wielkimi pandami, pływakami, ślubami w rodzinie królewskiej oraz innymi równie przyjemnymi sprawami”. Przerażające, jest to, że Orwell napisał te słowa w 1944 roku, a idiotyzm oficjalnych mediów zamiast zmaleć obecnie w XXI wieku sięgnął absurdu. Jedyna zmiana to wypchnięcie na plan pierwszy zbrodni i pornografii, ponieważ bazujące na pierwotnych instynktach są bardziej chwytliwe w przekazie. Na zakończenie chciałbym się zatrzymać na tytułowym eseju, „Czy naprawdę schamieliśmy?” Muszę powiedzieć, że w pełni się zgadzam z Orwellem, obecna barbaryzacja społeczeństwa, jego widoczne schamienie nie wynika z jego samoistnych zmian, powodem jest coraz większa trudność w zaspokojeniu podstawowych potrzeb. Oczywiście zaraz ktoś powie, że przecież żyje nam się coraz lepiej i jesteśmy coraz bogatsi, tak to prawda, ale odczucie ubóstwa nie wynika nigdy z bezwzględnej wartości dochodów lecz zawsze z względnego odczucia biedy. Porównujemy się z innymi, porównujemy się z samymi sobą z wcześniejszych okresów i wtedy pojawia się frustracja a wraz z nią coraz większe schamienie i barbaryzacja. Jak pisze Orwell „Dwudziestominutowe czekanie na autobus w dziurawych butach i konstatacja, gdy już znajdziemy się w domu, że nie działa piecyk gazowy, nie sprzyjają dobrym manierom. Więcej opału, więcej sprawnego transportu, cieplejszych ubrań, lepiej oświetlonych ulic i mniej jednostajnej diety – a będziemy kulturalniejsi niż wówczas, gdy wepniemy w klapę plakietkę Bractwa Uprzejmości”.






25 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page