top of page

Czy to już koniec, czy naprawdę zidiocieliśmy ?

  • Dariusz Zdebel
  • 1 gru 2024
  • 5 minut(y) czytania

„Wszelkie próby przewidzenia rozwoju wypadków politycznych musi poprzedzać analiza tego, skąd się biorą te nastroje” George Orwell


Zauważyliście jak bardzo wypaliła się nasza zdolność do tworzenia? Jak staliśmy się zwykłymi ustodupniami?


Niedawno byliśmy w filharmonii i niestety w programie była prapremiera koncertu fortepianowego. Dziwnym trafem tzw. muzyka nowa zawsze jest wpleciona w utwory XVIII lub XIX wieczne, i nigdy nie jest na końcu koncertu lecz zawsze w środku, tak w razie czego, żeby publika nie wyszła wcześniej. Powiem szczerze jestem zmęczony tymi rzemieślniczymi gniotami przedstawianymi jako arcydzieła. Najpierw poczułem się jak na bloku reklamowym w TV, konferansjerka czytała długą listę sponsorów publicznych tego dzieła, pomyślałem, czy nie prościej byłoby obkleić ten fortepian niczym auto rajdowe naklejkami z logo sponsorów zamiast usypiać widownię. Potem gdy już zaczynałem przysypiać zaczął się koncert. Niemal regułą jest, że muzyka nowa nie może być melodyjna. Skrzypce brzękają swoje, pianista klepie swoje, trąbki i puzony coś tam tworzą na własną rękę a my otrzymujemy kakafonię dźwięków. Tak pomyślałem, że gdyby dać zadanie AI bez problemu stworzyłaby takiego gniota. Gdy słucha się tych dzieł niemal czuć mękę kompozytora, który nie mając za grosz talentu wykuwa w mozole coś co ma trwać kilkanaście minut. Właściwie gdyby jakiś muzyk zaczął fałszować lub grać swoje i tak nikt na widowni by tego nie zauważył.

Gdy w końcu ta męka dobiegła końca rozpoczął się koncert fortepianowy Griega. Arcydzieło. Każda nuta na swoim miejscu, każdy instrument dokładnie tam gdzie być powinien. Do tego linia melodyczna. Dosłownie było czuć dotyk geniuszu kompozytora. Po nim przyszedł czas na Ferenca Liszta i jego poemat symfoniczny. I znowu to samo. Ten namacalny dotyk transcendencji.

I tak jest za każdym razem. Gdy ma się porównanie obecnych kompozytorów z ich poprzednikami widać, że zniknął geniusz i talent. Ich brak jest maskowany brakiem linii melodycznej, utwory przypominają przypadkowe zbiorowisko dźwięków.


Potem zobaczyłem nasze Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Gmach będący robotniczym barakiem na koksach. Prosta forma klocka. Można oczywiście zaklinać rzeczywistość i zachwycać się czymś czego nie ma, co nie zmienia faktu, że prostopadłościan to prostopadłościan, czyli klocek i tyle. I taka jest nasza obecna architektura. Proste formy bez polotu i bez wizji. Szczególnie to widać gdy porównamy zdjęcia miast europejskich sprzed stu lat i obecnie. Wszystkie jednakowo brzydkie. Ponownie brak talentu i geniuszu. Pozostało jedynie proste rzemiosło, przy którym nawet surowy bauhaus wydaje się ukojeniem dla wzroku.


Popatrzmy na sztukę. Barokowe rzeźby zdają się nie być z kamienia lecz z dzianiny, z koronki. Marmur na nich jest tak delikatny jak jedwab. To samo obrazy. Ponownie wszystko przemyślane, dokładnie na swoim miejscu, ani jeden element nie jest zbyteczny. A dziś co mamy? Czarne kule, przyklejonego taśmą montażową do ściany banana, srające baby, zdjęcie dupy, ochlapaną farbą płachtę i inne tego typu dzieła. Zachód stracił talent, stracił wizję, stracił dotyk nieskończoności. Skretyniał.


A może sztuka popularna, dla mas. Wychowany na eksplozji punka, nowej fali, pamiętam dziesiątki kapel, grających różną muzykę, piszących świetne, skłaniające do buntu teksty, które śpiewało całe pokolenie, które się słyszało na każdym kroku Teraz co mamy?  Stare kapele złożone z 70 letnich dziadków, ledwo poruszających się po scenie, a poza nimi? Zespoły jednego nagrania, będące produktem koncernów fonograficznych. Teksty przeznaczone dla odmóżdżonych ameb śpiewane przez równie odmóżdżonych idiotów. Teksty tak głupie, że aż wstyd je cytować. O szkole, o masturbacji, o łatwym hajsie, o samym sobie, albo dla dziewczynek o maturze, o ciuchach. Celem tych durnych tekstów jest niedopuszczenie do jakichkolwiek przemyśleń, refleksji a już broń boże do buntowniczych myśli.


Podobna sytuacja jest z kinem. Dziesiątki premier, scenariusze pisane na kolanie przez hordy grafomanów, oparcie na efektach komputerowych, beznadziejna gra aktorska i jeszcze gorsza praca reżysera. Ale nade wszystko unikanie prawdziwych problemów, za to przeładowanie propagandą, seksem i indoktrynacją. Coraz trudniej zobaczyć dobry film, który nie pozwala przestać o nim myśleć. Obecnie celem kina jest dostarczanie prostej, prymitywnej, ocierającej o pornografię rozrywki. Broń boże widz nie może zacząć myśleć o prawdziwych problemach, nie może zacząć wątpić.


I na koniec TV. Brak jakiegokolwiek przekazu, misji. Znowu programy tworzone przez odmóżdżonych idiotów dla innych odmóżdżonych idiotów. Idiotyczne pseudo filmy paradokumentalne, jeszcze głupsze konkursy i ponownie indoktrynacja i propaganda.


Zastanawialiście się kiedyś co właściwie się dzieje? Przecież nie mogliśmy tak szybko skretynieć.

A może to nie przypadek? A może to sterowana robota? Może komuś zależy, aby społeczeństwo składało się z odmóżdżonych ameb niezdolnych do myślenia?


Pamiętacie Orwella i Rok 1984?


"Trzy hasła Partii:

Wojna to pokój

Wolność to niewola

Ignorancja to siła

Co więcej, ministerstwo musiało zaspokoić nie tylko wielorakie potrzeby członków Partii, lecz również dublować swoją działalność produkując materiały adresowane do proletariatu. […] redagowano szmatławe gazety, przynoszące jedynie wiadomości sportowe, opisy zbrodni i horoskopy, tu powstawały sensacyjne powieścidła, filmy ociekające seksem oraz sentymentalne śpiewki komponowane mechanicznie. Była nawet cała podsekcja wydająca najohydniejszą pornografię, którą rozsyłano w zaklejonych opakowaniach.


Niszczenie słów to coś pięknego. Najwięcej wyrzucamy czasowników i przymiotników, ale setki rzeczowników też są zupełnie zbędne. Weźmy na przykład przymiotnik dobry. Jeśli mamy dobry, po co nam taki przymiotnik jak zły? Bezdobry wystarczy w zupełności. Nadrzędnym celem nowomowy jest zawężenie zakresu myślenia. W końcu doprowadzimy do tego, że myślozbrodnia stanie się fizycznie niemożliwa, gdyż zabraknie słów aby ją popełnić. Każde pojęcie da się wyrazić wyłącznie przez jedno słowo o ściśle określonym znaczeniu, natomiast wszystkie znaczenia uboczne zostaną wymazane i zapomniane.


Pewnego dnia Partia ogłosi, że dwa i dwa to pięć i wszyscy będą musieli w to uwierzyć. Ideologia Partii negowała pośrednio nie tylko świadectwo zmysłów, lecz samo istnienie świata zewnętrznego. Za największą herezję uważano zdrowy rozsądek.


W porównaniu z tyranią, jaka panuje obecnie, wszystkie poprzednie to zaledwie nieudolne, amatorskie przymiarki. Wraz z rozwojem telewizji i postępem technicznym, który umożliwił podwójną, nadawczo-odbiorczą rolę sprzętu telewizyjnego, skończyła się prywatność życia obywateli. Policja mogła obserwować każdego dwadzieścia cztery godziny na dobę, cały czas bombardując ludzi oficjalną propagandą, odcinano ich jednocześnie od rzetelnych źródeł informacji. Po raz pierwszy otworzyła się przed władzą nie tylko możliwość narzucenia obywatelom całkowitego posłuchu wobec państwa lecz także pełnej jednomyślności poglądów na dosłownie każdy temat.


Zmienianie przeszłości jest konieczne z dwóch powodów. Członek Partii toleruje nędzne warunki bytowe po części dlatego, że nie ma skali porównawczej. Chcąc podtrzymać w nim wiarę, że żyje mu się lepiej niż jego przodkom, a stopa życiowa ustawicznie wzrasta, trzeba odciąć go zarówno od przeszłości jak i kontaktów z cudzoziemcami. Jednakże o wiele istotniejsza jest ochrona nieomylności Partii. Należy zatem ustawicznie aktualizować przemówienia, statystyki i wszelkie zapisy, aby służyły na dowód, iż sprawdzają się wszystkie partyjne prognozy. Codzienne fałszowanie przeszłości przez MInisterstwo Prawdy jest równie niezbędne dla stabilności reżimu jak represje i proceder szpiegowski Ministerstwa Miłości. Przeszłe wydarzenia nie istnieją obiektywnie, lecz tylko w formie zapisów i wspomnień. Przeszłość jest więc tym, co do czego zapisy i pamięć ludzka są zgodne. Skoro więc w rękach Partii znajdują się wszelkie archiwa i władza nad umysłami członków, przeszłość wygląda tak jak tego chce Partia."


W 1944 roku w artykule Głupoty naszych mediów Orwell napisał:


„Niemal wszystkie brytyjskie dzienniki były takie same. Jeśli tylko można je było pominąć, nie publikowano w nich żadnych poważnych wiadomości dotyczących spraw bieżących. Świat był miejscem, w którym dominowały rodzina królewska, zbrodnia, piękno i kultura, sport, pornografia i zwierzęta. Koszmarna głupota gazet ma dwie główne przyczyny. Jedną z nich jest to, że niemal cała prasa znajduje się w rękach kilku wielkich potentatów zainteresowanych trwaniem kapitalizmu, a zatem również oduczaniem czytelników myślenia, kolejną zaś fakt, że gazety żyją z reklam artykułów konsumpcyjnych, dlatego też są zainteresowane orientacją „różowe okulary”, skłaniającą do wydawania pieniędzy. Po co ludzie mają poznawać fakty związane z sytuacją polityczną i gospodarczą, lepiej, żeby interesowali się wielkimi pandami, pływakami, ślubami w rodzinie królewskiej oraz innymi równie przyjemnymi sprawami”.



Commenti


Kontakt

Thanks for submitting!

© 2023 by Train of Thoughts. Proudly created with Wix.com

bottom of page