Czy Zachód dojrzał już do dyktatury?
- Dariusz Zdebel
- 29 wrz
- 7 minut(y) czytania
Jurij Bezmienow, sowiecki szpieg który uciekł do USA, w swojej książce „Agentura wpływu” wydanej w 1984 roku, opisując etapy rozkładu państwa postępującego w wyniku prowadzonej w ramach wojny ideologicznej, ideologicznej dywersji wyróżnia następujące fazy:
Etap pierwszy trwający najdłużej, według Bezmienowa około 20 lat, to demoralizacja. 20 lat, ponieważ tyle trwa edukacja jednego pokolenia. Udana demoralizacja jest procesem nieodwracalnym przynajmniej na przestrzeni jednego pokolenia.
Demoralizacja składa się z trzech poziomów. W pierwszym poziomie działalność wywrotowa dotyczy religii, edukacji, mediów i kultury. Niszcząc religię zaczyna się od jej urozrywkowienia, religia ma się stać show. Zanika sacrum. Kolejnym krokiem jest jej komercjalizacja, religia skupia się na nieustannym gromadzeniu pieniędzy. Najbardziej efektywny jest jednak trzeci poziom czyli upolitycznienie religii. Wrogie państwo umożliwia dywersantowi rozpowszechnianie i narzucanie amoralnych idei i zasad. Często dywersantami są sami kapłani.
Kolejnym obszarem demoralizacji jest „masowa” edukacja. Celem jest wykształcenie funkcjonalnych analfabetów, nie potrafiących zrozumieć prostego tekstu i tego co się dzieje dookoła nich.
Obszarem, któremu należy poświęcić szczególną uwagę są media.
Kolejną metodą demoralizacji jest wprowadzenie do przestrzeni publicznej pseudotematów. Mimo, iż dotyczą one niewielkiej grupy ludzi świetnie przekierowują uwagę opinii publicznej od prawdziwych problemów i wyszukiwania ich konstruktywnych rozwiązań.
Celem kultury masowej jest demoralizacja społeczeństwa przy pomocy „pożytecznych idiotów” z branży rozrywkowej.
Drugim poziomem demoralizacji jest demontaż struktur.
Promuje się i wprowadza przewagę podejścia legalistycznego nad moralnym. W wyniku tego powstaje system prawny, w którym „pokrzywdzeni” przestępcy są traktowani jako „ofiary” „okrutnego społeczeństwa” a prawdziwi poszkodowani zostają przekształceni w bezbronnych i pozbawionych praw obywateli i podatników płacących za komfortowe życie przestępcy w więzieniu. W wyniku tego społeczeństwo ma brak zaufania do systemu prawnego i policji, i żąda surowszych kar i ściślejszej kontroli w celu zwalczania przestępczości.
W obszarze życia społecznego przekłada się prawa nad obowiązki, w wyniku czego kształtuje się społeczeństwo złożone z nieodpowiedzialnych i niesamodzielnych jednostek.
Trzecim poziomem demoralizacji są życie rodzinne, służba zdrowia, relacje międzyrasowe, kontrola urodzeń oraz stosunki pracy.
Celem jest doprowadzenie do rozpadu rodziny, likwidacja poczucia lojalności względem rodziny i zamiana poczucia lojalności w stosunku do narodu na lojalność wobec państwa opiekuńczego. W obszarze służby zdrowia celem jest to, żeby stała się coraz mniej efektywna i na coraz niższym poziomie.
Drugim etapem działalności wywrotowej jest destabilizacja.
Jej symptomem jest pragnienie przez społeczeństwo wyniesienia do władzy polityków i partii obiecujących więcej bezpieczeństwa, pod pojęciem którego rozumie się pewność zatrudnienia, opiekę społeczną, lepszą opiekę medyczną. Dla zdemoralizowanego i osłabionego społeczeństwa najlepszy wyjściem jawi się socjalizm. Następuje coraz większe dążenie w kierunku ochlokracji czyli rządów motłochu. W gospodarce następuje coraz większe dążenie do centralizacji i wprowadzenia gospodarki planowanej. Państwo zaczyna przejmować coraz większą część gospodarki, współdziałając z korporacjami i zmonopolizowanymi związkami zawodowymi.
Etapem trzecim jest kryzys.
W tym etapie do życia budzą się radykałowie i uśpieni agenci próbując przejąć władzę tak szybko jak tylko się da. Większość społeczeństwa będzie już tak zdezorientowana, że z radością powita silnych przywódców, którzy otrzymają nadzwyczajne uprawnienia. Nastąpi nacjonalizacja przemysłu, okrojenie sektora prywatnego gospodarki do absolutnego minimum, redystrybucja mienia oraz potężna kampania propagandowa uzasadniająca działania nowo wybranego rządu.
Ostatnim etapem jest normalizacja.
Trzeba będzie wyeliminować przeciwników politycznych i opornych. Nastąpi erozja policji. Większość społeczeństwa zostanie doprowadzona do stanu bezbronności. Aby zapobiec rozlewowi krwi dywersanci przechodzą do etapu normalizacji. Powstaną nowe siły policyjne, które wraz z wojskiem będą przywracać prawo i porządek. Zbyteczni już radykałowie i opozycjoniści zostaną osadzeni w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Wielu z nich zostanie zgładzonych.
„Wyzwoliciele nie będą już więcej potrzebować podżegaczy. Pożyteczni idioci wykonali już swoje zadanie.”
W 1966 roku amerykańscy socjologowie, Richard Cloward i Frances Fox Piven, w artykule „The Weight of the Poor: A Strategy to End Poverty” opublikowanym w magazynie „The Nation”, sformułowali teorię polityczną nazwaną od ich nazwisk strategią Clowarda-Pivena.
Celem tej strategii było doprowadzenie do radykalnych zmian społecznych i politycznych w USA poprzez przeciążenie systemu opieki społecznej, co miało z kolei wywołać kryzys polityczny i zmusić rząd federalny do wprowadzenia gwarantowanego dochodu minimalnego oraz redystrybucji dochodów.
Głównymi założenia tej strategii były:
1. Przeciążenie systemu welfare: Strategia zakładała zachęcanie jak największej liczby osób, zwłaszcza ubogich i bezrobotnych, do masowego korzystania z przysługujących im świadczeń socjalnych. Miało to ujawnić niewydolność systemu i wywołać presję na reformy.
2. Mobilizacja społeczna: Cloward i Piven proponowali organizowanie aktywistów, którzy w ubogich dzielnicach (tzw. gettach) informowaliby mieszkańców o ich prawach do świadczeń, rozdawali ulotki, organizowali wiece i pomagali w składaniu wniosków.
3. Wsparcie prawne i medialne: Przewidywano opór lokalnych władz w przyznawaniu świadczeń, dlatego strategia obejmowała tworzenie sieci prawników do walki z administracją oraz wykorzystywanie mediów do promowania „praw obywatelskich” i zmiany postaw społecznych, szczególnie wobec osób, które nie chcą polegać na pomocy państwa.
4. Kryzys jako katalizator zmian: Masowe zapotrzebowanie na świadczenia miało doprowadzić do załamania systemu opieki społecznej, wywołując kryzys polityczny. W efekcie rząd federalny, pod naciskiem społecznym, miałby wprowadzić dochód gwarantowany, co według autorów przyczyniłoby się do zmniejszenia nierówności społecznych.
Z kolei R. Mucchieli w książce „Przewrót” opisuje cele współczesnej wojny psychologicznej:
”Każda współczesna wojna psychologiczna ma trzy cele:
„- Zdemoralizować dany naród i zdezintegrować grupy, które go tworzą;
- Zdyskredytować jego władze, ich obrońców, urzędników państwowych i wybitniejsze osobistości;
Zneutralizować masy, aby przeszkodzić im we wszelkiej spontanicznej interwencji na korzyść istniejącego ładu, aż do wybranego momentu, w którym już bez przemocy niewielka mniejszość obejmie władzę”
Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ Donald Trump podjął decyzję o wyprowadzeniu wojska na ulice amerykańskich miast aby w końcu powstrzymać postępujący rozkład Ameryki.
To co widzimy w całym świecie Zachodu budzi przerażenie. We wszystkich krajach do władzy dorwały się skończone kanalie, we wszystkich krajach rządy prowadzą wojnę ze swoim własnym społeczeństwem reprezentując interesy.. no właśnie póki co, nie wiadomo kogo, ale zbyt wiele tu zbieżnych działań aby to można było uznać tylko za przypadek.
Rządy systemowo walczą z wartościami, moralnością, rodziną. Oczywiście w imię wolności jednostki, co jednocześnie nie przeszkadza aby zamykać ludzi w więzieniach za choćby słowo krytyki działań prowadzących do rozkładu państw. Rządy niszczą edukację. Kulturę sprowadzają do shitu wtłaczanego do głów wszystkim pokoleniom. W ciągu ostatnich dosłownie 20 lat doprowadziły do rozkładu rdzenia społeczeństw zachodnich. Zniknęły dawne wartości, liberalizm przekształcił się w skryty sposób w neomarksizm.
Aby szybciej doprowadzić do degeneracji społeczeństw nastąpił ich zalew przez obce kulturowo ludy, jednocześnie nastąpiło systemowe zubożenie warstwy średniej poprzez wykorzystanie zielonego ładu, najbardziej opornej na totalitaryzm i znienawidzonej przez wszelkiej maści socjalistów.
Gospodarka zaczęła się walić, zaczyna zbliżać się krach finansowy.
Obecnie jesteśmy albo pomiędzy drugim a trzecim etapem wojny ideologicznej, albo już nawet w trzecim. Nadszedł kryzys. Wszystko zaczyna się walić. Ludzie przestali wierzyć w Kościół, w demokrację, w programy polityczne, w możliwość pokojowych zmian. Po kolei we wszystkich krajach zaczyna się coraz większe niezadowolenie, zaczynają narastać frustracje. Ludzie wychodzą na ulice.
Po kolei wszyscy marzą o tym, aby w końcu przyszedł ktoś kto zrobi z tym wszystkim porządek.
Jak pisał Matt Taibbi w swojej genialnej książce „Nienawiść sp. z o. o.” o pierwszej elekcji Trumpa.
„Mówił o wyprowadzaniu miejsc pracy za granicę, gwałtownie rosnących cenach leków, o spisku opłaconych bonzów obu partii, dzięki którym mogły zaistnieć te problemy. Często były to miejscowości niemal zupełnie spustoszone, miażdżone bezrobociem, długami, epidemią opioidową. Mieszkali tam ludzie wkurwieni, i to już od dłuższego czasu. Jeden z nich oświadczył, że głosował na Trumpa, bo „chuj z tym i chuj z nimi”. Miałem wrażenie, że głosowanie na „chuj z tym” znacznie przyczyniło się do zwycięstwa Trumpa. Byli to ludzie tak wkurwieni, przygnębieni, wściekli na wszystko - a szczególnie na pajaców w telewizji - że posłali Trumpa do Waszyngtonu z nadzieją, że typ wszystko to rozpieprzy, żeby Ameryka mogła zrobić restart. Na nich nie podziałają nawet całodobowe maratony newsów antytrampowskich, bo układów partyjnych nienawidzą nawet bardziej niż Trumpa.”
Ludzie są coraz bardziej wkurwieni, najgorsze jest to, że nie mogą sprecyzować swojego wkurwienia, bo pomiędzy kanaliami przy korycie nie ma różnic, nie ma żadnej alternatywy.
I to jest niebezpieczne.
Na całym Zachodzie marzą o kimś takim jak Trump.
Problem w tym, że nikt nie zna intencji Trumpa. Zaraz po jego elekcji znany nam Jeffrey Sachs, napisał że wygrała jedna ekipa miliarderów przeciw drugiej.
Z pewnością Trump to nie Parsifal, to wyrachowany miliarder. Pytanie czy tylko miliarder. Czy jego ambicje sprowadzają się jedynie do zarabiania pieniędzy.
Jego dotychczasowe posunięcia mogą mieć dwojakie skutki, z jednej strony oczywiście może chodzić o MAGA, czyli uczynienie Ameryki na powrót wielką, ale z drugiej strony te działania mogą prowadzić do powolnego wprowadzenia dyktatury. Pod pretekstem ratunku upadającej Ameryki, Trump może nie oprzeć się pokusie pozbycia się swoich przeciwników politycznych. Jeśli okaże się, że odpowiednio wielu demokratów jest powiązanych z działaniami Antify, BLM, Sorosa, prowokacją spod Kapitolu, Trump może uzyskać na tyle silne poparcie zwykłych Amerykanów, że może mu się udać przekomponować scenę polityczną, w wyniku czego może już nie on sam, lecz jego następca przejąć władzę ściśle dyktatorską.
W Europie jest nie lepiej. Nie wiem czy rządzący nią są aż tak głupi, czy może wpadli w panikę, i w chwili gdy walą się gospodarki, gdy nadchodzi kolaps finansowy podcinają resztki zaufania do demokracji. Dodatkowo stają się skrajnymi hipokrytami z jednej strony uprawiając antyrosyjską propagandę oskarżając Putina o zbrodnie wojenne a z drugiej przymykając oko na rzeź Palestyńczyków dokonywaną przez Izrael w strefie Gazy. W wyniku tego prowojenna histeria przestała oddziaływać na społeczeństwa, natomiast rośnie coraz większy antysemityzm, z którym połączone jest frustracja ludzi uważających, że o wszystkim decydują Żydzi. W tym właśnie kluczowym momencie rządzący najwyraźniej spanikowali i z przerażeniem przed utratą władzy na rzecz nie sterowanej opozycji kolesi, ale na rzecz antysystemowców zaczęli ewidentnie fałszować wybory. Po sfałszowanych wyborach w Rumunii, przyszedł czas na Mołdawię, Partię Reform Farage’a i Front Narodowy Le Pen przekręcono wykorzystując specjalnie na ten cel ordynacje wyborcze. Problem w tym, że to nie jest żaden sukces, coraz więcej ludzi widzi co się dzieje. Gdy ludzie ostatecznie po raz pierwszy od stu lat, a w niektórych krajach od o wiele dłuższego czasu stracą zaufanie do demokracji, czeka nas walka na ulicach. Po raz pierwszy to nie będzie walka o coś, ale z kimś. Pamiętacie Nepal i płonące Katmandu, gdy wściekła młodzież przewróciła do góry nogami rządzone przez komunistów państwo? Uwierzcie mi to będzie przedsmak tego co się stanie w Europie. Europejczycy będą marzyć o kimś kto to wszystko weźmie w końcu za mordę. Właśnie w ten sposób doszli do władzy Lenin, Mussolini i Hitler.
Pozostaje już tylko pytanie, kto za tym wszystkim stoi, bo chyba jasnym jest, że Zachód został wpędzony w kryzys całkowicie świadomie i celowo. Nie stoją za tym rządzący, bo jak widać są po prostu za tępi aby to zrobić. Oni wykonują tylko polecenia. To, że ktoś tym wszystkim steruje wynika również z dziwnej koincydencji wszystkich wydarzeń, właściwie na całym Zachodzie wszystko dzieje się w tym samym czasie, a jest to matematycznie niemożliwe.
Stoimy nad przepaścią i czas to w końcu zauważyć. Rządzącym została już tylko jedna opcja, wojna, wojna całkowicie zmienia perspektywę, likwiduje długi, drenuje majątki, resetuje stosunki gospodarcze. Dlatego tyle ostatnio mówi się o wojnie, całe szczęście Zachód bez pomocy Ameryki jest zbyt słaby nawet na ograniczony konflikt i nic już tego nie zmieni.

Komentarze