Dlaczego prawica zawsze przegrywa?
- Dariusz Zdebel
- 18 maj
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 maj
Jesteśmy w trakcie kolejnej kampanii wyborczej, jutro już poznamy wyniki pierwszej tury. Ja jednak chciałbym się zająć nie tym, kto wygra, a tym kto zawsze przegrywa.
Patrząc z perspektywy historii możemy zauważyć pewną prawidłowość Lewica ostatecznie zawsze wygrywa, a Prawica ostatecznie zawsze przegrywa.
Oczywiście można to tłumaczyć prawem powszechnego ciążenia ludzi ku socjalizmowi, lecz moim zdaniem problem jest głębszy i leży również po stronie prawicy. Prawica ma pewną skazę genetyczną, którą jest niezdolność do współpracy.
Zanim jednak przejdę dalej trzeba uściślić, które partie na polskiej scenie politycznej są lewicowe, a które prawicowe. Wbrew bowiem powszechnej propagandzie ani PIS, ani Suwerenna Polska nie są żadną prawicą, patrząc na ich działania gdy sprawowali władzę, nie można nawet powiedzieć, iż są nacjonalistami lub narodowcami. W gruncie rzeczy, więcej dbania o interesy polskie było w „skażonych nacjonalistycznym odchyleniem” komunistycznych rządach towarzysza Gomułki, niż rządzących pod amerykańsko-izraelskim dyktatem i zgadzających się na wszelkie unijne pomysły, oraz uważających się za sługę Ukrainy, socjalistycznych rządach Kaczyńskiego, bankstera Morawieckiego i ich podwładnych. Obecnie na naszej scenie politycznej mamy tylko dwie partie prawicowe, jedną jest Konfederacja a drugą braunowska Konfederacja Korony Polskiej.
W przypadku partii lewicowych z kolei, mamy całe spektrum, od typowo komunistycznej Partii Razem Zandberga, przez neomarksistowską Nową Lewicę, bolszewizującą Trzecią Drogę Hołowni po wywodzące się rodem i przekonaniami z późnej nomenklaturowej komuny, tuskowe PO.
Jak więc widać reprezentacja polityczna prawicy wypada dosyć skromnie, a scena polityczna została zawłaszczona przez różnego rodzaju odłamy lewicowe.
Całe szczęście scenie politycznej nie odpowiadają przekonania społeczeństwa. Internet jest w większości albo prawicowy albo co najwyżej centrowy, większość ruchu na lewicy tworzą bowiem albo booty, albo opłacane farmy trolli. Szczególnie widać to podczas obecnej kampanii wyborczej, gdy niemal wszyscy kandydaci, wyłączając zadeklarowanych marksistę Zandberga, neomarksistkę Biejat i postkomunistkę Senyszyn, zaczęli gadać po braunowemu, i w większym lub mniejszym stopniu przejmować jego poglądy. Wyłączając oczywiście skrajności w postaci dejudeizaji, deukrainizacji i desowietyzacji Polski.
W tym miejscu pojawia się pytanie, dlaczego wobec tego nigdy nie wygrywa prawica a zawsze wygrywa lewica?
Analizując to zagadnienie z punktu widzenia historii, odpowiedź jest prosta.
Lewica może ze sobą walczyć i niszczyć się z furią, w chwili jednak gdy poczuje jakiekolwiek zagrożenie błyskawicznie się jednoczy i współpracuje do chwili, aż wyeliminuje przeciwnika. Mało tego, walcząc o władzę, aby osiągnąć ostateczne cele, jest w stanie koniunkturalnie sprzymierzyć się dosłownie z każdym, i błyskawicznie zmienić program polityczny, oczywiście do czasu kiedy ten sojusz jest jej potrzebny, w chwili gdy sojusznik przestaje jej być potrzebny w jednej chwili staje się kolejnym celem do eliminacji.
Jeśli ktoś ma wątpliwości chciałbym zwrócić uwagę na dwa procesy: pierwszy rewolucja bolszewicka, będąca de facto zamachem stanu, a drugi przejęcie władzy w Polsce po 1945 roku przez komunistów.
W pierwszym przypadku bolszewicy najpierw sprzymierzyli się z eserowcami, mienszewikami i anarchistami aby dosłownie fizycznie wyeliminować kadetów i zwolenników starego porządku, następnie pozbyli się prawicowych eserowców, po nich mienszewików i anarchistów, następnie lewicowych eserowców a ostatecznie Stalin wyciął w pień nawet stare kadry bolszewików. Za każdym razem Lenin był gotowy na współpracę dosłownie z każdym byle tylko osiągnąć cel. Jak sam mówił, gdy nawiązywał stosunki gospodarcze z Zachodem, „kapitaliści dadzą nam sznur, na którym ich powiesimy”.
Z kolei w Polsce efemeryczne, oparte jedynie na sowieckich bagnetach i składające się w ogromnej większości z przedstawicieli narodu wybranego PPR, najpierw zaoferowało współpracę PPS i PSL, i zaczęło od eliminacji swoich najwiekszych wrogów czyli Endecji i Narodowych Sił Zbrojnych, gdy tylko to zrobiło, momentalnie wyeliminowało PSL, tworząc z niego ZSL, a naiwnego Mikołajczyka zmuszając do ucieczki. Ostatnim etapem była kanibalizacja PPS i stworzenie PZPR.
Mechanizmy działania Lewicy są banalnie proste, oparte na makiawelizmie, zasadach opisanych w renesansie. Wystarczy tylko postudiować historię, gdyby Prawica zamiast egzaltować się nielicznymi chwilami naszych trumfów, zechciała się zagłębić w historię ruchów lewicowych i poznać język swoich wrogów, być może w końcu by zrozumiała dlaczego zawsze przegrywa.
Po drugiej stronie mamy prawicę i wprost patologiczną skłonność do niezgody i skakania sobie z każdego, nawet najmniej istotnego powodu do gardeł. Dla prawicowca bowiem największym wrogiem zdaje się być nie lewak a inny prawicowiec. Jeszcze przed kampanią wyborczą widać to było doskonale, gdy prawicowcy różnej maści pluli na siebie jadem ponieważ jedni nienawidzą Piłsudskiego bo był masonem, przeprowadził zamach majowy (zupełnie jakby Polska w 1926 roku nie przypominała rozlatującego się burdelu) i z powodu tysiąca innych powodów, w zależności od umaszczenia danych prawicowców. Dla innych z kolei głównym wrogiem jest Dmowski, no wiadomo ruska onuca, gdyż uważał że głównym wrogiem Polski są Niemcy a nie Rosja. I gdy ktoś taki jak ja, brzydzący się polityką i politykami, patrzy na współczesna polską prawicę, widzi stada plemienne napierdzielające się po głupich łbach nadmuchanymi rybimi pęcherzami, a dookoła nich siedzą lewary, jedząc popcorn, pijąc piwo i pękając ze śmiechu, gdy ta cała menażeria napierdziela się w błocie.
Czy jestem w osądach zbyt ostry?
Nie sądzę. Nie po kampanii wyborczej. Jeśli chodzi o kandydatów, to moje zdziwienie wzbudziło okładanie się nawzajem Mentzena i Brauna, ludzi najbardziej zbliżonych ideologicznie. Jednak to co oni robili było niczym w porównaniu do plemiennej wojny, którą prowadzili ich wyznawcy w internecie. Serio dawno takich przygłupów nie widziałem. Zamiast skupić się na szarpaniu Trzaskowskiego, ci non stop wylewali wiadra pomyj na te swoje głupie łby.
Idąc dalej, reakcje na Stanowskiego, tak pamiętam był tępym sanitarystą, ale po pierwsze nie zamierzam z nim iść do łóżka, a po drugie trzeba ustalić priorytety. A priorytetem powinno być zablokowanie Tuska, przez przegraną Trzaskowskiego, i z tego punktu widzenia, każdy kto atakuje Tuska jest dla mnie sojusznikiem, nawet Zandberg, oczywiście do czasu. A nikt nie jest bardziej skuteczny w uświadamianiu o tym jak to wszystko wygląda w rzeczywistości od Stanowskiego, dlatego uważam, że z punktu widzenia priorytetów, Stanowski robi bardzo dobra robotę. Atak dla niego w tej sytuacji jest po prostu głupotą.
Patrząc na przyszły sejm, ewidentnie widać, że władzę może przejąć jedynie sojusz Konfederacji z PISem, i znowu wycie, zdrada sprawy i tak dalej. Nic mnie tak nie mdli jak słyszę zarzut o „zdradę sprawy”. To takie typowo polskie skażenie genetyczne, traktowanie polityki jak ślubu w Kościele Rzymskokatolickim, gdzie ślubuje się miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci. Czyli co, lepiej gdy Konfa, strzeli focha, nie będzie współpracowała z PISem, w wyniku czego rządzić będzie dalej Tusk, który przy pomocy ustawy o mowie nienawiści pozamyka cały ruch w necie i pyskujących prawicowców wsadzi na końcu do pierdla? Serio, tak będzie lepiej? Jak można być tak głupim.
To co zauważyłem przez ostatnie dwa lata i co mnie drażni w prawicy, to atakowanie wszystkich dookoła. Serio potem nie potrafią zrozumieć, że zawsze ostatecznie lądują w ciemnej dupie?
Ludzie zacznijcie w końcu studiować historię i przede wszystkim myśleć.
Trzeba ustalić priorytety i aby osiągnąć cel sprzymierzyć się nawet z diabłem. Oczywiście do czasu. Skończcie się już zachowywać jak rozpuszczone, egzaltowane małolaty i zacznijcie w końcu uprawiać politykę, bo w innym razie po prostu, znikniecie.

Comentarios