top of page

Dlaczego uważam oglądanie debaty prezydenckiej za stratę czasu.

  • Dariusz Zdebel
  • 7 dni temu
  • 4 minut(y) czytania

Wczoraj w nikomu nieznanej metropolii Końskie (gdzie kurna leżą Końskie ? ) odbyła się debata prezydencka. Mnie nawet nie wzruszyła, ale jak widzę lud znowu się nakręcił. Od dawna uważam oglądanie wszelkich debat politycznych a w szczególności polskich za kompletną stratę czasu.


Po pierwsze, biorący w niej udział kandydaci: Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, Szymon Hołownia, Magdalena Biejat, Marek Jakubiak, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski oraz Maciej Maciak.


Jak widać starannie dobrane grono zarówno pod względem intelektualnym, aby czasem ktoś tam się nie wybijał ponad przeciętność, jak i ideologiczno - programowym. Na pierwszy rzut oka widać, że jeden uczestnik tam nie pasuje do schematu, ponieważ intelektualnie wybija się ponad ogół, czyli Stanowski. Reszta podobnych lotów. Również front ideologiczny pod pełną kontrolą, czyli POPIS, Trzecia Noga, Lewary, skaczący po partiach Jakubiak oraz żeby było jakieś ruskie tło dla kontrastu Maciej Maciak. Wszystko pod pełną kontrolą aby ktoś przypadkiem nie wyskoczył z poglądami nie mieszczącymi się w dozwolonej przez ściek przestrzeni dyskusji. Nie było tych co mają coś do powiedzenia, czyli z prawej strony Mentzena, Brauna a z lewej Zandberga. NIe było również mogącego trochę namieszać Bartoszewicza. Czyi bezpiecznie.


Po drugie, to to co mają do powiedzenia kandydaci.  Całkowita strata czasu. Kiedyś kandydat lewicy miał poglądy lewicowe, prawicy prawicowe. A teraz? Przede wszystkim nie widzę najmniejszej różnicy pomiędzy Trzaskowskim, Nawrockim, Hołownią z jednej strony, a Biejat, Senyszyn z drugiej. Jakubiak interesuje mnie tyle co zeszłoroczny śnieg a Maciak.. no cóż.

W istotnych kwestiach: migracji, suwerenności Polski, wojny na Ukrainie, zielonego ładu, likwidacji polskiego przemysłu, stosunku do Izraela, gender, chaosu politycznego i rozkładu państwa, wszyscy oni mają idealnie takie same poglądy. Co gorsza na użytek ludu te poglądy zmieniają co kilka godzin, co ich durnym elektoratom zupełnie nie przeszkadza. Tak, tak, zaraz mi ktoś powie, że to nieprawda, bo Nawrocki mówi co innego. Serio? A jaka partia rządziła dwa lata temu? A kto naciskał na przyśpieszenie Zielonego Ładu? A która partia dawała setki tysięcy wiz Azjatom i Murzynom? A która partia pod naciskiem Izraela zmieniła ustawę o IPN? A kto zablokował ekshumacje w Jedwabnem? A czym się różnią ci wszyscy kandydaci w kwestii bezbrzeżnej miłości do banderowskiej Ukrainy? A kto oddał suwerenność Polski podpisując Traktat Lizboński? Nie czasem Tusk i Kaczyński? Trzaskowski, Nawrocki i Hołownia to w gruncie rzeczy to samo, tylko trochę z innego kąta. O Biejat nie ma co mówić, bo tam wyraźnie widać, że mózg szuka rozumu, Senyszyn z tym falsecikiem zawsze mnie śmieszyła, o Jakubiaku i tym ostatnim już pisałem.


Ale najważniejszą przyczyną z powodu, której wszelkie debaty w Polsce uważam za stratę czasu, to bezbrzeżne zduraczenie tzw. wyborców. W Polsce od dawna, a właściwie chyba od 1945 roku nie ma wyborców, nie ma świadomych obywateli i nie ma opinii publicznej. Jak to nie ma? Ano nie ma. W Polsce zamiast wyborców, obywateli, mamy wściekłe stada politycznych idiotów biegających z totemami w jednej, a skalpami przeciwników w drugiej ręce. Dwie trzecie tego społeczeństwa to kompletni idioci, odporni na wiedzę, na sytuację, na rzeczywistość. To dwa równe liczebnością prymitywne plemiona wierne aż po grób swoim partiom. W Polsce POPIS dokonał majstersztyku podzielił naród na dwie równe części wzajemnie się nienawidzące i traktujące politykę jak ślub katolicki, z wiernością aż do śmierci. Doszło do tego, że nawet gdyby podczas debaty, Trzaskowski lub Nawrocki ściągnęli spodnie i na wizji nasrali na środku studia, te dwa durne elektoraty udałyby że nic się nie stało i zapomniały o tym wydarzeniu w ciągu pięciu sekund, po czym ich sondaże nie drgnęłyby ani o milimetr. Czego by nie powiedzieli podczas debaty kandydaci, nie ważne czy mądrego czy głupiego, to nic nie zmieni. Polski świadomy wyborca i tak zagłosuje na swojego, ci z PO na Trzaskowskiego a ci z PISu na Nawrockiego, mało tego co by się nie stało każdy z nich uzna, że to jego kandydat wygrał debatę. Trzaskowski może zmieniać poglądy co dzień a i tak ma pewne te magiczne 34% głosów, analogicznie Nawrocki, jakiej głupoty by nie powiedział może być pewien tych 30%. To, że jeszcze w tym kraju mamy jakieś wybory to zasługa tej pozostałej 1/3 społeczeństwa, która jeszcze wierzy w to, że może coś zmienić. Dlatego właśnie, żeby ją zagospodarować pojawiają się takie dziwne kreatury jak Palikot, Petru a teraz Hołownia, które znikają po każdych wyborach, po czym pojawiają się nowe dziwadła.


Patrząc z perspektywy czasu, każde kolejne wybory w Polsce, są głupsze, bazują na coraz bardziej prymitywnych emocjach i są adresowane do coraz głupszego elektoratu. Elektoratu, który nijak, bez względu na wykształcenie, nie jest w stanie połączyć kilku kropek i nie ogarnia jaki może być związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy coraz większymi rachunkami, coraz większą ingerencją państwa w swoje życie, coraz podlejszą edukacją, coraz bardziej niewydolną opieką medyczną, coraz trudniejszym życiem a tym co właśnie on wybiera idąc na wybory. Polski elektorat funkcjonuje w dwóch przestrzeniach poznawczych, codziennym życiu i obecnym w nim wiecznym narzekaniem a wszechświatem równoległym, czyli sceną polityczną, za którą on właśnie odpowiada. Mało tego polski elektorat jest dumny ze swoich wyborów i wszem i wobec je obwieszcza, czym przypomina małe dziecko, które nasrało do spodni i radością na twarzy, ze śmierdzącą brudną dupą biegnie do starszych.


Kondycję polskiej demokracji trafnie przedstawił Stanowski. Mówiąc, że to jest ten czas kiedy można pieprzyć totalne farmazony nie mające pokrycia ani w faktach, ani w tym co jest możliwe a co jest niemożliwe. Można powiedzieć dosłownie każdą bzdurę a zduraczony elektorat i tak to wszystko kupi.

Właściwie w Polsce wyborów mogłoby już nie być, bo i tak jak widać po ostatnich 36 latach nie mają najmniejszego sensu, zamiast nich można by na przykład losować kandydatów, tak jak w ojczyźnie demokracji czyli Atenach. Wtedy uzyskalibyśmy w końcu pożądaną przez lewarów równość i inkluzywność. I wiecie co jest najbardziej żałosne? Szczególnie patrząc z perspektywy, że ktoś taki jak Duda jest prezydentem tego nieszczęśliwego kraju?

Że gorzej by nie było, ale na pewno śmieszniej.



Comments


Kontakt

Thanks for submitting!

© 2023 by Train of Thoughts. Proudly created with Wix.com

bottom of page