„Wolność jest taką właśnie koncepcją uniwersalną i abstrakcyjną, która może być jedynie odkryta i analizowana przez umysł zdolny do wzniesienia się ponad okowy materii. Wolnym może być ten tylko, kto potrafi swoją wolność rozważać, rozumieć jej znaczenie, pragnąć jej, a wreszcie o nią walczyć.” – Roberto de Mattei
„Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.” – Jan Paweł II
„Współczesna świecka demokracja, pozbawiona jakichkolwiek odniesień transcendentalnych, jest niczym innym jak radykalną formą zniewolenia człowieka.” – Roberto de Mattei
W tym tygodniu chciałbym zaprezentować „Dyktaturę relatywizmu”. Jej autorem jest profesor Roberto de Mattei, specjalizujący się najnowszej historii Kościoła. Książka mimo, że pozornie zajmuje się obecną sytuacją Kościoła na Zachodzie to w istocie dotyka o wiele głębszych kwestii, kwestii które niesie ze sobą na transparencie Yuval Harari i reprezentowane przez niego Światowe Forum Ekonomiczne wspierane przez wojującą ideologię neomarksistowską.
„Jestem głęboko przekonany, że wielka debata tocząca się we współczesnym świecie nie jest ze swej natury polityczna czy ekonomiczna, ale dotyczy kwestii kulturalnych i moralnych, a w swej najgłębszej istocie także religijnych. Dotyka ona bowiem konfliktu między dwiema wizjami świata: tą, która wierzy w istnienie wartości niezmiennych, wpisanych przez Boga w naturę człowieka, oraz tą, która utrzymuje, że nic nie jest stabilne oraz trwałe, lecz wszystko jest względne. Jeśli przyjmie się, że nie istnieją wartości absolutne i prawa obiektywne, życie ludzkie zostaje tym samym zredukowane do spazmatycznego poszukiwania przyjemności wypływającej z instynktów.”
„Uzyskanie przez jednostkę wolności absolutnej i nieskrępowanej żadnym prawem zmienia się nieuchronnie w żelazną dyktaturę gorszą, od każdej innej w historii.”
Opisując tą książkę chciałbym pominąć aspekt religijny a skupić się bardziej na wartościach i prawdach. Mimo, że jestem katolikiem, porównując ze sobą różne religie nie tylko ja zauważę, że tak naprawdę ich wzorzec moralny jest bardzo zbieżny, nie ważne czy to będą religie Księgi czyli judaizm, chrześcijaństwo i islam, czy hinduizm, buddyzm podstawy tego co jest rozumiane jako dobro i zło jest uniwersalne. Te same wartości moralne obowiązują na całym świecie co moim zdaniem dowodzi, że są czymś trwałym i niezmiennym, zakodowanym w istotę tego co nazywamy człowieczeństwem. Natomiast wartości neomarksistowskie, sprowadzają aspekt człowieczeństwa do ślepych instynktów rodem ze świata zwierząt, jednak nie zatrzymują się w tym miejscu. Neomarksiści wiedząc, że jeden instynkt całkowicie deprawuje i niszczy tkankę społeczną, skupiają swoje wysiłki jedynie na nim i budują ołtarze skrajnemu kopulizmowi.
Zdaniem de Mattei negowanie prawa naturalnego nie jest tylko formą nowoczesnej kosmetologii, wręcz przeciwnie, ma fundamentalne znaczenie.
„Kto neguje istnienie prawa naturalnego, neguje także fakt, iż istnieje natura ludzka trwała i stabilna. A jeżeli przyjmiemy, iż nie istnieje niezmienna natura ludzka, niezależna od czasu i miejsca, nie można również mówić o fundamentalnych prawach, które należy respektować. Prawo naturalne i ustawodawstwo, które się na nim opiera, jest w rzeczywistości niezmienne i ważne przez wszystkie czasy i wobec wszystkich ludzi, ponieważ natura pozostaje wciąż taka sama i nie mają na nią wpływu okoliczności takie jak czas i miejsce. Jednocześnie z odrzuceniem wyżej wymienionych praw, wraz z zasadą równości między ludźmi ginie także wolność. Istnienie norm obiektywnych zakorzenionych w naturze ludzkiej stanowi bowiem barierę ochronną przeciwko arbitralności i nadużyciom popełnianym przez jednostki silniejsze.”
Profesor de Mattei wskazuje dokąd te zmiany prowadzą. Jego zdaniem kroczymy ku totalitaryzmowi. „Marsz w kierunku totalitaryzmu rozkłada się na trzy etapy. Pierwszym jest negacja istnienia prawa i prawdy obiektywnej, czego konsekwencję stanowi zrównanie dobra i zła, grzechu i cnoty. Drugim – instytucjonalizacja dewiacji moralnych objawiająca się w przemianie prywatnej niegodziwości w publiczną cnotę. Trzecim wreszcie – wprowadzenie ostracyzmu społecznego i prawnej karalności dobra. Do tego momentu właśnie doszliśmy. Jest to zarazem ostatni moment, aby przeciwstawić się dyktaturze relatywizmu.”
Prowadząc dalej swoje rozważania, rozważając również kwestie związane z chrześcijaństwem, które akurat chciałbym teraz pominąć, ponieważ relatywizm dotyczy nie tylko chrześcijan lecz ogółu społeczeństw świata Zachodu, autor opisuje działalność organizacji międzynarodowych. Na początku skupia się na ONZ. Podkreśla to, że przez pierwszych ponad 60 lat swojej historii ONZ w najlepszym wypadku pełniła funkcję miejsca wymiany poglądów lub mediacji i w rzeczywistości nie rozwiązała ani jednego problemu międzynarodowego. W wyniku tego zmieniło się podejście, obecnie stara się przypisać ONZ rolę nie polityczną lecz intelektualną.
„Bezwładność na planie politycznym próbuje się zatem pokryć domniemaną pozycją lidera w dziedzinie określania i bronienia praw człowieka.” Obecna działalność ONZ wynika z myśli Hansa Kelsena. Jego zdaniem „porządek prawnomiędzynarodowy stoi wyżej niż konstytucje poszczególnych państw, i to z prawa międzynarodowego poszczególne państwa mogą wywodzić jaka jest sfera ich kompetencji. Zasadę suwerenności państwa Kelsen zastępuje zatem zasadą nadrzędności normy pozytywnej, pozbawionej jakichkolwiek odniesień metafizycznych i moralnych.”
Jak widać dzisiejsza polityka UE również opiera się na myśli Kelsena. Państwa mają podporządkowywać swój system prawny zasadom określonym przez struktury ponadpaństwowe, w ramach których normy określają bliżej niesprecyzowani juryści nie pochodzący w żadnym stopniu z demokratycznych wyborów.
Myśli Kelsena zostały uzupełnione pojęciem Verfassungspatriotismus sformułowanym przez Jurgena Habermasa, zgodnie z którym patriotyzm oparty na bazie prawa stoi w opozycji do patriotyzmu tradycyjnego, związanego z tożsamością historyczną.
W kolejnym rozdziale de Mattei analizuje postępujący proces laicyzacji Europy. Jego zdaniem symbolem tej laicyzacji jest wyłączenie odniesienia do chrześcijańskich korzeni Europy z preambuły do Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej, który jego zdaniem jest przesiąknięty ideami włoskiego komunisty Antoniego Gramsciego.
„Obowiązkiem komunizmu, według Gramsciego jest wpoić w naród sekularyzm zintegrowany. Gramsci zapragnął zastąpić teorię walki klas teorią ścierania się dwóch koncepcji życia, transcedentalnej i immanentnej, którą określił jako walkę „nowoczesności” z „tradycją”.”
W odróżnieniu od typowego marksizmu, w którym kres religii miał nastąpić jako efekt nadejścia społeczeństwa bezklasowego, w neomarksizmie, eliminacja religii jest warunkiem zwycięstwa rewolucji. „Zniszczenie wiary nie może zostać osiągnięte tylko poprzez bezpośrednią propagandę ateistyczną; należy wdrożyć taki model nauczania, który przekona młodych, że wszelka metafizyka należy do przeszłości, a jej koniec jest nieodwołalny. Na poziomie społeczeństwa ten typ ateizmu miał zostać osiągnięty za pośrednictwem faktu eliminacji problemu Boga, który miał się dokonać poprzez absolutną sekularyzację życia państwowego i społecznego. Pozwoliłaby ona praktykom komunizmu usunąć ostatecznie najgłębsze korzenie religii tkwiące wśród ludu.
Państwo laickie nie musi jednak wyznawać bezpośredniego ateizmu i na tym poprzestać. W odróżnieniu od dawnych systemów ateistycznych, nie zadowoli się ono słownym deklarowaniem ateizmu, który zniesie dominację Boga i religii w społeczeństwie. Bóg, nawet po całkowitym usunięciu go z wszelkich aspektów życia społecznego, nie powinien być wymieniany czy choćby negowany w jakiejkolwiek formie. Kresem drogi jest laicyzm totalny.”
Celem władzy jest totalitaryzm „miękki” w swej istocie o wiele bardziej niebezpieczny niż jego znana twarda wersja. Istotą tego nowego totalitaryzmu jest zakaz zadawania pytań, „które są niebezpiecznym i niepotrzebnym wyrazem ducha zachowawczego, konserwatyzmu, tradycjonalizmu, relacjonizmu i wstecznictwa. O osobach, które takie niewygodne pytania zadają, lub starają się je zadawać, należy zatem mówić: fundamentaliści a nawet, co może wydawać się dziwne – faszyści.”
„W społeczeństwie całkowicie zsekularyzowanym przymus fizyczny zaczyna być zastępowany przymusem pedagogicznym a represje przybierają formę nie cielesną, ale etyczno-kulturową. Dzięki temu przejściu od stosowania przemocy bezpośredniej do przemocy moralnej, totalitaryzm osiąga, formę ostateczną, perfekcyjną.”
„Podstawowym celem postawy i filozofii relatywizmu jest zniszczenie swojego głównego wroga: prawdy obiektywnej.”
Snując swoje rozważania dalej, profesor de Mattei zatrzymuje się przy pojęciu wolności. Laickie pojęcia wolności stworzyła francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 roku. Zgodnie z nią „prawa człowieka są przyrodzone, niezbywalne i święte (hmmm..). Zgodnie z jej artykułem 4, wolność „oznacza możność czynienia wszystkiego, co nie szkodzi innym”. Problem w tym, że granice tego co szkodzi innym „mogą być określone wyłącznie w ustawach”, które są wyrazem „woli powszechnej”.
Zakres naszej wolności więc za każdym razem określa tylko i wyłącznie państwo, to właśnie państwo trzyma nas na krótszej lub dłuższej smyczy. W świetle tej interpretacji, ludzie mieszkający czy to w hitlerowskich Niemczech, czy w stalinowskiej Rosji czy też maoistowskich Chinach byli w rzeczywistości ludźmi wolnymi, jedynie smycz była bardzo krótka. Tak samo obecny bełkot na temat tzw. „mowy nienawiści” jest tylko i wyłącznie eufemizmem na określenie ścisłej cenzury.
Jak pisze de Mattei: „Wola powszechna, określana przez lud, partię, która go reprezentuje, czy jakąś mniej lub bardziej „oświeconą” mniejszość, nie podlega żadnemu porządkowi prawnemu, ponieważ sama jest jedynym źródłem prawa.” „Projekt „samowyzwolenia” na przestrzeni dwóch wieków prób jego realizacji przyniósł paradoksalnie zniewolenie człowieka i uzależnienie go od najniższych zachcianek i najbardziej irracjonalnych instynktów, a także instrumentalizację osoby ludzkiej i zaprzęgnięcie jej w służbie władzy.”
Jakby w odpowiedzi do Harariego, de Mattei pisze: „Ludzkie zachowanie nie jest całkowicie zdeterminowane przez instynkt, jak to ma miejsce w przypadku zwierząt, ponieważ bierze się ono ze zdolności do snucia zamierzeń i aktów woli, w tej właśnie umiejętności osądzania tkwi istota ludzkiej wolności, polegającej przede wszystkim na niezależności jej posiadacza od uwarunkowań fizycznych, które nie są stroną dominującą, mimo iż mamy do czynienia z istotą cielesną.”
„Człowiek nie jest niewolnikiem własnych instynktów, ale może je w odróżnieniu od zwierząt opanować. Gdyby człowiek stanowił czysty produkt biologii, jego wybory życiowe byłyby nieodwołalnie zdeterminowane. Dowodem na to, że człowiek posiada w sobie pierwiastek duchowy, są jego zdolności do poznania i umiłowania rzeczy niematerialnych. Wolność jest taką właśnie koncepcją uniwersalną i abstrakcyjną, która może być jedynie odkryta i analizowana przez umysł zdolny do wzniesienia się ponad okowy materii. Wolnym może być ten tylko, kto potrafi swoją wolność rozważać, rozumieć jej znaczenie, pragnąć jej, a wreszcie o nią walczyć.”
„Wolność jest względna także dlatego, że potrzebuje narzucenia sobie granic, które jasno pokażą, gdzie ona się kończy, i pomogą jej osiągnąć większą efektywność. Prawda nie ogranicza, ale narzuca wolności właściwy kierunek. Jeśli siła oderwie się od prawdy, jest oczywiście wolna, ale wolność oznacza w tym przypadku arbitralność, przemoc i prześladowania.”
„Nie należy mylić wolności z pojęciem praw absolutnych, a także z całkowitą niezależnością jednostki. Wolność ludzka nie jest całkowita i bezgraniczna, ponieważ człowiek nie jest chodzącą doskonałością, jego możliwości poznawcze i jego pragnienia są z natury częściowe, ograniczone, niedoskonałe.”
„Człowiek nie ma zdolności czynienia wszystkiego, co tylko sobie zamarzy i czego chce. Człowiek jest wolny dzięki temu, że może nadać sens swoim działaniom i swojej egzystencji, a następnie postępować tak aż do kresu życia.”
Opis książki chciałbym zakończyć fragmentami eseju „Tolerancja represywna”, autorstwa jednego z głównych ideologów neomarksizmu, Herberta Marcuse. Warto zrozumieć jak neomarksiści dla niepoznaki nazywający siebie „liberałami” rozumieją pojęcie tolerancji w stosunku do wszystkich, którzy nie są związani z nimi ideologicznie.
„Wyzwalająca tolerancja oznaczałaby zatem nietolerancję przeciwko ruchom prawicy i tolerancję ruchów z lewicowych. Odległość między propagandą i akcja, między organizacją a jego uwolnieniem dla ludzi stało się zbyt krótkie. Cały okres postfaszystowski jest okresem wrażliwym na obecne zagrożenie. W konsekwencji prawdziwa pacyfikacja wymaga wycofania tolerancji przed czynem, na etapie komunikacji słownej, drukowanej i obrazkowej. Różne opinie i „filozofie” nie mogą już spokojnie konkurować o przynależność i możliwość perswazji na racjonalnych podstawach: „rynek idei ”jest organizowany i ograniczony przez tych, którzy decydują o interesie narodowym i indywidualnym.”
„Małe i bezsilne mniejszości, które walczą z fałszywą świadomością dlatego ich beneficjentom należy pomóc: ich dalsze istnienie jest ważniejsze niż ochrona nadużywanych praw i wolności, które przyznają tym konstytucyjne uprawnieni, którzy uciskają te mniejszości”.
„„Wycofanie się z tolerancji dla ruchów regresywnych zanim staną się aktywne; nietolerancja nawet wobec myśli, opinii i słowa, a wreszcie nietolerancja w przeciwnym kierunku, to znaczy w stronę samozwańczych konserwatystów, na politycznej prawicy - te antydemokratyczne pojęcia odpowiadają faktycznemu rozwojowi demokratycznego społeczeństwa, które zniszczyło podstawy uniwersalności tolerancji.”
Krótko mówiąc, tolerancja dla neomarksistów rozumiana jest jako tolerancja tylko i wyłącznie dla poglądów neomarksistowskich.
Comments