top of page

Strefa czytelnika. Powstanie Warszawskie - Jan M. Ciechanowski

  • Dariusz Zdebel
  • 9 lip
  • 33 minut(y) czytania

Delegat Jankowski zadał pytanie:

„Co będzie gdy Rosjanie staną?”

Gen. Pełczyński odpowiedział:

„Wtedy Niemcy nas wyrżną”.


„Może myślicie, że zapomnieliśmy, kim są Anglicy i kim jest Churchill tylko dlatego, że jesteśmy ich sprzymierzeńcami. Nie, nic nie jest im milsze, jak oszukać swych sprzymierzeńców. Podczas pierwszej wojny światowej stale oszukiwali Rosjan i Francuzów. A Churchill? Churchill to taki typ, że jeśli go nie przypilnujesz, wyciągnie ci ostatnią kopiejkę z kieszeni ! Kopiejkę z kieszeni ! A Roosevelt? Roosevelt jest inny. Wyciąga rękę tylko po grubsze pieniądze.” - Stalin, 6 czerwca 1944 roku.


„Ta wojna nie jest taką, jak w przeszłości, kto okupuje terytorium, narzuca także swój własny ustrój społeczny. Każdy narzuca swój ustrój, tak daleko, jak może dotrzeć jego armia.” - Stalin, 6 czerwca 1944 roku.


„Wywołanie Powstania Warszawskiego było lekkomyślne i największym nieszczęściem dla Polski. Leżało w interesie jedynie Niemców i Bolszewików. Nie było należycie przygotowane. Nie miało najmniejszych szans powodzenia. Kosztowało setki tysięcy ofiar, straszliwe cierpienie milionowej rzeszy ludności. Zniszczenie stolicy i wielowiekowego dorobku kultury i pracy. Zniszczyło ośrodek dyspozycyjny w kraju, zniszczyło inteligencję, zniszczyło puls walki o niepodległość w kraju ułatwiając tym sowietyzację kraju. Ocena sytuacji była fałszywa, nie zapytano nawet sztabu NW o możliwość przesunięcia rezerw niemieckich a które to wiadomości były w posiadaniu II Oddziału.

Nie uzgodniono powstania z Aliantami. Nie upewniono się jaką pomoc mogą dać alianci walczącej stolicy. Opinia publiczna, w pierwszym rzędzie, obwiniła o to gen. Bora-Komorowskiego i sprawa na pewno znajdzie się przed sądem. Obok gen. Komorowskiego odpowiadać będą i inni” - gen. Władysław Anders


„Wiara i pewność zwycięstwa były niezachwiane, a najmniejsza wątpliwość, czy zastrzeżenie były kwalifikowane jako małoduszność i defetyzm” - płk. Janusz Bokszczanin


„W tym momencie pojąłem też wreszcie i raz na zawsze, że na wojnie i w polityce wielkich mocarstw nie liczą się żadne nawet najszlachetniejsze intencje i zamiary, jeśli nie są poparte odpowiednią siłą i są sprzeczne z ich własnymi żywotnymi interesami oraz, że głową muru się niestety nie przebije. W tej chwili Powstanie Warszawskie stało się dla mnie raz na zawsze, wielką, chociaż bolesną szkołą politycznego myślenia i realizmu. Jak często mawiał Charles de Gaulle, wielkie mocarstwa, te zimne potwory, zawsze czynią tylko to, co leży w ich własnym interesie, gdyż czynić to muszą, aby zachować swe wpływy i czołową pozycję.” - Jan Ciechanowski


„Powstanie nie było dziełem niedoświadczonej zapalonej akowskiej młodzieży, która rzekomo bezmyślnie parła do jego wybuchu, lecz jej najwyższych dowódców, których ta młodzież karnie słuchała i darzyła wielkim, rzadko spotykanym zaufaniem.” - Jan Ciechanowski


„Byłem na trzech wojnach, ale takiej rzezi jak ta jeszcze nie widziałem. Powiedz mi kto za to wszystko będzie wisiał?” - ppłk. Edward Lubowiecki „Seweryn” o dowódcach AK


„Osobiście uważam decyzję dowódcy Armii Krajowej za nieszczęście” - Gen. Władysław Anders


„Dlaczego dowódcy i sztabowcy Komendy Głównej Armii Krajowej rzucili do nierównego boju z NIemcami w biały dzień 1 sierpnia 1944 roku, „około 20000 powstańców, w wieku przeważnie poniżej 20 lat, w 75% nieuzbrojonych nawet w broń szturmową, przeciw tej samej liczbie Niemców, nie uwzględniając przewagi ognia, pancerza i organizacji wojska niemieckiego.”” - Jan Ciechanowski


„Okulicki chciał wziąć odwet na Niemcach, zamknąć Niemców kotle i ich zniszczyć.” - płk. Janusz Bokszczanin


„Jest rzeczą niezmiernie uderzającą, że historycy piszący o powstaniu warszawskim, szczególnie jego bezkrytyczni apologeci, unikają tego tematu jak ognia, i robią co mogą, aby zaniżyć poniesione przez ludność cywilną straty, oraz doznane przez nią nieludzkie cierpienia podczas tego niefortunnego i ciężkimi stratami opłaconego powstania. Podkreślają zaś w zamian, że w czasie powstania warszawskiego na terenach zajmowanych przez powstańców, często dość krótko, ludzie żyli i cieszyli się wolnością. Zapominają niestety, że była to wolność podszyta śmiercią, strasznymi cierpieniami i niesłychaną poniewierką.

Powstańcy ginęli przeważnie śmiercią żołnierską w walce ze znienawidzonym wrogiem, a cywile od kul niemieckich plutonów egzekucyjnych […], pod ogniem wrażej artylerii i bombami stukasów. Ginęli pod gruzami walących się domów, w zatłoczonych, ciemnych, cuchnących piwnicach. Ginęły niemowlęta, dzieci, bezbronne kobiety i starcy. Ginęli też mężczyźni, którzy nie mogli wziąć czynnego udziału w walce, bo nie było dla nich broni.

Powstanie warszawskie to nie tylko wspaniali, opromienieni walką i sławą „chłopcy i dziewczęta w panterkach” z doborowych, kadrowych powstańczych oddziałów. Były to tez gwałcone przez Niemców kobiety i matki nadaremnie błagające o litość i darowanie im życia, a przede wszystkim im dzieciom. Powstanie warszawskie to są też nasi ranni, mordowani wraz personelem w powstańczych szpitalach przez ogarniętych szałem zabijania i niszczenia niemieckich żołdaków i ich wschodnich najemników.

Powstanie to jest wreszcie zniszczenie stolicy Polski oraz zagłada milionowego miasta.

Doszło do niej w momencie, w którym ostateczne zwycięstwo nad III Rzeszą było już tylko wyłącznie kwestią czasu” - Jan Ciechanowski


„Zachodni alianci, mając wybór między Polską a Rosją zawsze wybierali Rosję, z tej prostej przyczyny, że Armia Czerwona niosła na swych barkach główny ciężar wojny z Niemcami na lądzie. W czerwcu Armia Czerwona wiązała na froncie wschodnim 163 dywizje niemieckie, w tym 32 pancerne. W sumie siły anglosaskie we Francji i we Włoszech, nieco ponad 64 dywizji niemieckich, w tym 10 pancernych. 450 dywizji sowieckich walczyło już od lat z Niemcami na froncie wschodnim.” - Jan Ciechanowski


„Powstanie chociaż militarnie skierowane przeciwko Niemcom, politycznie było wymierzone przeciwko Rosji i jej polskim zwolennikom, nie mogło liczyć zatem na poparcie i pomoc Stalina.” - - Jan Ciechanowski


„Dla Moskwy powstanie było „podarkiem od losu o nieprawdopodobnym znaczeniu”, Stalin szybko zorientował się, że może wyciągnąć z jego wybuchu wielkie polityczne korzyści. Mianowicie albo nakłonić polskie władze w zamian za udzielenie miastu pomocy, do uznania linii Curzona jako nowej granicy z ZSRR i zgody na fuzję rządu polskiego w Londynie z PKWN lub też pozwolić NIemcom na zlikwidowanie jego polskich politycznych przeciwników.” - Jan Ciechanowski


„Jeśli Armia Czerwona nie zajmie Warszawy w ciągu dwóch, najwyżej pięciu dni, nasza walka zakończy się klęską.” - płk. Florian Majorkiewicz Iron


„Zmieniał się też stosunek do nas ludności cywilnej, która pod koniec Powstania zaczęła na nas złorzeczyć i winić za jej nieszczęścia i gehennę.” - Jan Ciechanowski


„Polska nie była dla Roosevelta i Stanów Zjednoczonych partnerem, a tylko uciążliwym sojusznikiem w walce z Niemcami. Partnerem dla Ameryki był Związek Sowiecki. Churchill starał się rzeczywiście pomóc Warszawie, to znaczy nakłonić Stalina do udzielenia koniecznego wsparcia powstaniu, ale bez wydatnego i szczerego wsparcia Roosevelta , sam niewiele mógł zrobić, gdyż w istocie był bezsilny. Zresztą i sam Churchill nie był gotów do zerwania współpracy z ZSRR z powodu powstania warszawskiego, a nawet samej Polski.” - Jan Ciechanowski


„Churchill był w czasie wojny pod wielkim urokiem Rosji, Armii Czerwonej i Stalina, z którym chciał jak najbliżej współpracować zarówno podczas wojny jak i po jej zakończeniu.” - Jan Ciechanowski


„Powojenna Polska Churchilla miała być na wskroś antyniemiecka, prorosyjska, oraz arcylojalna wobec Zachodu.” - Jan Ciechanowski


„Mam nadzieję, że nie muszę Pana zapewniać, że Stany Zjednoczone nigdy nie udzielą jakiegokolwiek poparcia żadnemu rządowi tymczasowemu w Polsce, który odnosiłby się wrogo do Waszych interesów. Żaden rząd tymczasowy, który by przysparzał waszym siłom zbrojnym jakichkolwiek kłopotów nie może być przez Was i nie powinien być przez nas tolerowany. Chciałbym aby Pan wiedział, że dobrze o tym pamiętam.” Roosevelt do Stalina. 6 luty 1945 roku.



Powstanie Warszawskie jest jednym z najbardziej, o ile nie najbardziej kontrowersyjnym wydarzeniem w historii Polski. Jest czymś unikatowym na skalę światową, nie znajdziecie nigdzie na świecie podobnej bezsensownej hekatomby własnej młodzieży, własnych dzieci i własnego dziedzictwa kulturowego. Ironią losu i swoistym polskim szaleństwem jest to, że odpowiedzialni za nie czyli generałowie Okulicki, Bór Komorowski, Pełczyński, zamiast stanąć przed plutonem egzekucyjnym oskarżeni albo o zdradę albo o głupotę - nie wiadomo co gorsze, zostali upozowani na bohaterów narodowych i szybko awansowani, jeden na Naczelnego Wodza, drugi na dowódcę AK. Tak naprawdę odnośnie Powstania nie ma właściwie żadnych pytań, wszystko jest dokładnie opisane, wszystko jest wyjaśnione, dlatego zaskakujące jest oficjalne wypieranie faktów i niemal systemowe tworzenie mitów tworzących legendę. Legendę, której nie było, bo Powstanie od samego początku było jednym wielkim szaleństwem na co wskazywali generałowie Sosnkowski, Anders, premier Churchill a nawet bolszewicy, tacy jak Rokossowski i Chruszczow. Chciałbym przedstawić chyba najbardziej szczegółową monografię Powstania, napisaną przez jego uczestnika, Jana Ciechanowskiego.


Obecne ósme, poszerzone wydanie książki, oparte zostało na wydaniu londyńskim z 1971 roku. Jest to solidny niemal ośmiuset stronnicowy wolumin starannie wydany przez trzy wydawnictwa.


Autor we wstępie przypomina rozmowę Stalina z Bierutem odbytą pod koniec powstania, w której stwierdził, że dopóki Niemcy nie zostaną pokonane nie dojdzie do rozpadu Wielkiej Koalicji ze względu na powstanie warszawskie i inne zatargi.


Dowódcy powstania, generałowie Bór Komorowski, Okulicki i Pełczyński, nie mieli najmniejszego pojęcia o geopolitycznych rozgrywkach, łudzili się, że Polska będzie kontynuacją Polski przedwojennej ze wschodnią granicą niezmienioną a zachodnią przesuniętą na Odrę i Nysę Kłodzką. Nie mieli pojęcia, że po konferencji w Teheranie, Polska została oddana w sowiecką strefę wpływów, a jej wschodnia granica ustalona na linii Curzona.


Nie wszyscy polscy dowódcy wykazywali taką niewiedzę. Już na jesieni 1943 roku gen. Stanisław Tatar i ppłk. Marian Drobik sporządzili raport „Bieżąca polityka polska a rzeczywistość”,  w którym doszli do wniosku, że Polska zostanie wyzwolona przez Armię Czerwoną, a Rosja będzie chciała zająć wschodnie ziemie Rzeczypospolitej i objąć swoją strefą wpływów Polskę i Czechosłowację, a zachodni alianci zgodzą się na żądania Stalina. Drobik za największy błąd uważał stanowisko polskiego rządu, że kwestia granic będzie ustalana dopiero po wojnie i brak stosunków dyplomatycznych z Moskwą, gdyż to jej umożliwia swobodę uznania takiego rządu, jaki będzie dla niej wygodny. Przestrzegał, że „czeka nas okupacja polityczna w postaci „demokratycznego” rządu opartego o sowieckie bagnety. Poleje się darmo nowe morze polskiej krwi. Rząd będzie nadal na emigracji, z której zapewne już nigdy nie powróci.” W tej sytuacji były tylko dwie możliwości, albo walka z Sowietami na granicy z 1939 roku, albo zawarcie kompromisu z Rosją.


Raport jednak został odrzucony, „gen. Bór Komorowski był tymi poglądami przerażony,  gen. Pełczyński ostro je zwalczał”. Na skutek walk w dowództwie AK, Tatar i Drobik zostali szybko odsunięci. Powstała trzecia linia działania, militarnie walczymy z Niemcami, a politycznie z Sowietami, liczymy przy tym na pomoc USA i WB. Wybrano najgorszą z możliwych opcję.


Jak głupi był Bór Komorowski można ocenić po jego wypowiedzi z lipca 1944 roku.

„Dając Sowietom minimalną pomoc wojskową stwarzamy ich jednak trudności polityczne. AK podkreśla wolę narodu w dążeniach do niepodległości. Zmusza to Sowietów do łamania naszej woli siłą i stwarza im trudności w rozsadzaniu naszych dążeń od wewnątrz. Zdaję sobie sprawę, że ujawnienie nasze może grozić wyniszczeniem najbardziej ideowego elementu w Polsce, lecz niszczenia tego nie będą mogły Sowiety przeprowadzić skrycie, a będzie musiał nastąpić jawny gwałt, co może wywołać protest przyjaznych nam sojuszników.”


W oparciu o to podejście, Bór Komorowski wraz z Pełczyńskim doprowadzili do samobójstwa AK w ramach Planu Burza i Powstania Warszawskiego. Drobik został zdjęty z funkcji Szefa II Oddziału KG AK, w wyniku czego próbował popełnić samobójstwo, po czym został ujęty przez Niemców i po torturach zamordowany. Na jego miejsce mianowano płk. Kazimierz Iranek Osmecki, mający doświadczenie jedynie kwatermistrzowskie. W kwietniu 1944 roku przyszedł czas na gen. Tatara, który został wysłany do Londynu.

Na początku czerwca 1944 roku stanowisko zastępcy szefa sztabu KG AK objął przysłany w kwietniu z Londynu gen. Leopold Okulicki Kobra. Okulicki uchodził za gwiazdę, jednak całe jego doświadczenie bojowe sprowadzało się jedynie do kilkunastodniowego dowodzenia trzema batalionami piechoty podczas obrony Warszawy w 1939 roku.


Sosnkowski wysłał Okulickiego do Warszawy aby ten powstrzymał ewentualny wybuch powstania, spowodował ograniczenie ujawniania się AK Sowietom oraz przekazał, że AK ma przygotowywać nową, antysowiecką organizację podziemną. Okulicki jednak stał się na miejscu głównym zwolennikiem wybuchu powstania.

„Potrzebny był czyn, który by wstrząsnął sumieniem świata.”


Powstaniu mógł zapobiec rozkaz Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego, jednak:

„Generał Sosnkowski to w wykształcenia inżynier, z powołania działacz niepodległościowy, a z wojskowego punktu widzenia samouk, nigdy nie ukończył właściwie żadnej szkoły oficerskiej czy wojennej i nie przeszedł przez wszystkie kolejne szczeble dowodzenia. Nie miał on też większego doświadczenia w dowodzeniu na froncie. W Legionach był szefem sztabu komendanta I Brygady, Józefa Piłsudskiego, który w sprawach wojskowych też był zresztą utalentowanym samoukiem. Sosnkowski, pomimo najwyższego wówczas stopnia generalskiego i funkcji Naczelnego Wodza, umiał tylko analizować i oceniać sytuację oraz referować ją swoim podkomendnym. Miał kłopoty z podejmowaniem koniecznych decyzji i wydawaniem odpowiednich rozkazów pod presją szybko toczących się wypadków.


Z kolei dowódca AK, Tadeusz Komorowski Bór, przed wojną był Szefem Centrum Wyszkolenia Kawalerii, i już przed wojną uważany był za oficera wybrakowanego i miał iść na emeryturę.


Za wybuch powstania odpowiedzialny był Okulicki, który dążył do wydania Niemcom wielkiej bitwy o Warszawę, której celem było opanowanie miasta własnymi siłami i wystąpienia w stosunku do Rosjan w roli gospodarzy. Tymczasem już pierwszego dnia okazało się, że los powstańców i miasta zależy od pomocy Rosjan.


Jakimi niekompetentnymi idiotami byli dowódcy AK świadczy przykład płk. Antoniego Chruściela „Montera”, dowódcy warszawskiego okręgu AK, który mimo, iż już 2 sierpnia wiedział, że żaden z ważnych obiektów nie został opanowany, a amunicja była na wyczerpaniu, odmówił wykonania rozkazu Bora rozpuszczenia powstańców nie posiadających broni, stwierdził, że będzie walczył dalej a jednocześnie prosił Komendę Główną AK o przyspieszenia wkroczenia do Warszawy Armii Czerwonej. Tymczasem Niemcy 3 sierpnia przeszli do likwidacji powstania.

Innym przykładem był gen. Leopold Okulicki, piszący:

„Mimo strat i zniszczeń dała nam już bardzo dużo. Zahartowanie się wartościowej części społeczeństwa, wiara we własne siły i zrozumienie, że wolność wywalczona zostaje własną krwią. Nasza walka i nieustępliwa wobec Niemców postawa jest im (Sowietom) nie na rękę, miesza im z góry ukartowaną grę. Wydaje mi się, że nasza samodzielna walka z Niemcami o Warszawę do tego stopnia jest nie na rękę Sowietom, że z tego powodu wstrzymały działania zaczepne na Warszawę, licząc, że Niemcy załatwią ten tak nieprzyjemny dla nich problem. Naszej walki ukryć nie są w stanie, bo o niej mówią Niemcy, a za nimi cały świat. Tu ważą się losy Polski, nie w stosunku do Niemiec, lecz w stosunku do Sowietów.”


Plan wybuchu powstania został opracowany w latach 1941-1942 przez Montera, i zakładał wybuch powstania w sytuacji całkowitego załamania się Niemców. Powstanie miało wybuchnąć nie w dzień a w nocy, i zgodnie z nim wszystkie najważniejsze obiekty miały zostać zaatakowane jednocześnie. Na nierealność tego planu uwagę zwracali już pozostali dowódcy AK.


Tak naprawdę sens i cel tej ogromnej pracy autora można sprowadzić do jednego prostego pytania: Dlaczego? Dlaczego do tego doszło?


Autor swoje rozważania zaczyna od opisu polskiego ruchu oporu.


Polski ruch oporu zaczął się jeszcze podczas obrony Warszawy, gdy 27 września gen. Rómmel, powierzył gen. M. Tokarzewskiemu misję utworzenia organizacji podziemnej - Służby Zwycięstwu Polski SZP. Jego misję poparła antysanacyjna opozycja, która utworzyła Główną Radę Polityczną przy SZP w skład której weszły: Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Ludowe, Stronnictwo Narodowe oraz Stronnictwo Pracy.


W styczniu 1942 roku powstała Polska Partia Robotnicza, PPR. Jej pierwszymi przywódcami było M. Nowotko i P. Finder, członkowie Grupy Inicjatywnej szkolonej w Moskwie przez Komintern. PPR w odróżnieniu od AK wzywała do natychmiastowej walki z Niemcami, celem udzielenia pomocy Armii Czerwonej. Rząd Polski nie chciał do tego dopuścić bojąc się rzezi, która byłaby skutkiem takiego działania.

Działania AK sprowokowali sami Niemcy dokonując na Zamojszczyźnie i Lubelszczyźnie wysiedleń. Gen. Grot Rowecki nakazał akcję samoobrony. Skutkiem tego było zatrzymanie przesiedleń przez Niemców w lutym 1943 roku. W listopadzie 1942 roku został zamordowany Nowotko, a na jego miejsce Sekretarzem KC PPR został Finder, który zlecił Gomułce podjęcie rozmów z Rządem Polskim i Delegaturą Rządu na Kraj. Rząd w Londynie jednak nie chciał zgodzić się na jakąkolwiek współpracę z komunistami. Zdaniem autora był to błąd ponieważ PPR szybko rozpoczął silną akcję propagandową wśród robotników i młodzieży, w wyniku której jego znaczenie ciągle wzrastało. Bór Komorowski obawiał się, że komuniści mogą poderwać radykalną lewicę jak i patriotyczną młodzież do powstania.


We wrześniu 1943 roku Komorowski wydał rozkaz aby „występować zbrojnie przeciwko elementom plądrującym, bądź wywrotowo-bandyckim”. Komuniści zaraz oskarżyli AK o mordowanie sowieckich partyzantów. W kwietniu 1944 roku Komorowski wydał rozkaz do AK, że walka z komunistami jest ostatecznością. Komuniści również oświadczyli, że odżegnują się od wojny domowej. Walki natomiast trwały pomiędzy komunistami a NSZ. AK próbowała podporządkować sobie NSZ, aby uniknąć rozbicia podziemia. NSZ walczyły z komunistami nawet współpracując z Niemcami.


W listopadzie 1943 roku po aresztowaniu przez Niemców Findera, sekretarzem generalnym KC PPR został Gomułka. Jednocześnie PPR zaczęło poddawać w wątpliwość legalność Rządu w Londynie, powołanego na mocy jej zdaniem nielegalnej Konstytucji Kwietniowej. Aby zdobyć poparcie chłopów zapowiadano reformę rolną i nadanie chłopom ziemi obszarników.

Gomułka w celu utworzenia „demokratycznego frontu narodowego” podjął rozmowy z SL i PPS.

W marcu 1943 roku w Moskwie powstał Związek Patriotów Polskich, który pod koniec 1943 roku rozpoczął przygotowania do przejęcia władzy w Polsce po wkroczeniu armii sowieckiej. Wytworzyły się wtedy trzy koncepcje działania komunistów, w kraju PPR dążył do utworzenia Krajowej Rady Narodowej i wspólnego rządu z SL i PPS, ZPP dążył do powołania prosowieckiego rządu, a Berling dążył do wprowadzenia wojskowej dyktatury o lewicowym zabarwieniu, bez powiązania z PPR i innymi partiami politycznymi.

W styczniu 1944 roku w Moskwie doszło do utworzenia Centralnego Biura Komunistów Polskich, które objęło kierownictwo nad ZPP i Ludowym Wojskiem Polskim. W tym samym czasie PPR, 31 grudnia 1943 roku utworzyła Krajową Radę Narodową, która postulowała utworzenie Rządu Tymczasowego, przeprowadzenie reformy rolnej, nacjonalizację przemysłu, przywrócenie granic na Odrze i Nysie oraz porozumienie i współpracę z ZSRR.

Dla AK, PPR było agenturą sowiecką, jednocześnie jego działalność coraz bardziej niepokoiła ZPP. Spór rozstrzygnął Stalin i 23 maja ZPP uznał KRN za „kierowniczy ośrodek walki o wyzwolenie Polski”.

17 lipca 1944 roku Stalin nakazał bezzwłoczne utworzenie Komitetu Wyzwolenia Narodowego ale nie Tymczasowego Rządu, o co zabiegał ZPP. 20 lipca KRN podjęła rezolucję o utworzeniu PKWN. Przywódcy PPR w tym momencie chcieli dojść do porozumienia z ludowcami i socjalistami, w celu utworzenia wspólnego rządu. Władze PPR opuściły Warszawę i udały się do Lublina. W Warszawie pozostało jedynie „kierownictwo zastępcze”. Cała Armia Ludowa w lipcu 1944 roku liczyła 50-60 tysięcy, z których w Warszawie było jedynie 2000 bardzo słabo uzbrojonych.


W przypadku Armii Krajowej są problemy w określeniu jej liczebności. Sztab Główny w Londynie informował aliantów, że liczy ton 225 000, Bór Komorowski w lipcu 1951 roku mówił, że w lipcu 1943 roku liczyła 300 000, a w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego 380 000, natomiast gen. Sosnkowski określał jej liczebność na 120-130 000 żołnierzy, gen. Tatar podawał 250 000, a gen. Pełczyński 350 000. Chyba najbliższy prawdy był Szef Sztabu AK, płk. Bokszczanin stwierdzając:

„Jakie były rzeczywiste stany liczebne AK, na to pytanie nikt nie potrafi dać odpowiedzi, ponieważ w konspiracji ewidencja nie mogła być prowadzona, a meldowane stany liczebne nie mogły być kontrolowane. Polegano na meldunkach rozproszonych w terenie zgrupowań, które to meldunki były z reguły przesadzone.”

Jednak gen. Tatar wskazywał, że jedynie 32 000 żołnierzy AK mogło być uzbrojonych. W Warszawie tuż przed wybuchem powstania AK posiadało 50 700 żołnierzy, w tym 4300 kobiet. Jednak tylko 3500 z nich było uzbrojonych i posiadało amunicję na 2-3 dni walk. Ponieważ liczebność oddziałów szturmowych wynosiła 35000, jasno widać, iż zaledwie co dziesiąty posiadał jakąkolwiek broń.


Poza bronią brakowało jedności. Stronnictwa polityczne składające się na Państwo Podziemne, czyli PPS, SP, SL, SN, bardziej skupiały się na kontrolowaniu pozostałych konkurentów niż na współpracy. Cały czas trwała również silna walka o kontrolę pomiędzy pionem cywilnym a wojskowym. AK właściwie znalazła się poza kontrolą władz cywilnych, a po śmierci Sikorskiego, była rozgrywana przez słabego Sosnkowskiego przeciw Mikołajczykowi, co spowodowało, że de facto się uniezależniła od Londynu. Dowództwo AK nie miało przy tym niezbędnej wiedzy na temat polityki międzynarodowej i bieżących wydarzeń. Największy problem stanowił stosunek do PPR i ZSRR. O ile PPS, SP i SL zaczęły się licytować na obietnice społeczne z PPR, to narodowcy uważali, że więcej niż na socjalistycznym licytowaniu zyskają podkreślając różnice dzielące SN od komunistów.

Zdaniem płk. Rzepeckiego „w kraju nastąpiła daleko idąca radykalizacja warstw upośledzonych i ogólne przesunięcie światopoglądu na lewo. Niemal powszechne stało się żądanie likwidacji wielkiej własności prywatnej i „wszelkiego uprzywilejowania materialnego, kulturalnego i politycznego jednostek, lub grup społecznych.”


W dalszej części Ciechanowski analizuje relacje pomiędzy Wielką Trójką a Polską w okresie od lipca 1943 roku do lipca 1944 roku.

Rząd brytyjski starał się przekonać władze polskie do normalizacji stosunków z ZSRR, jednak jak podkreślał Eden, i co dużo mówi o odklejeniu polskich polityków od rzeczywistości:

„Aspiracje polskie były całkowicie nierealne. Aspiracje te wypływały z przekonania, iż z wojny tej Rosja wyjdzie tak osłabiona a Niemcy tak rozbite, że Polska stanie się automatycznie najsilniejszym państwem we wschodniej i centralnej Europie.”

Churchill zafascynowany Stalinem, uważał że Polacy muszą iść na kompromis terytorialny z ZSRR. W sierpniu 1943 roku Foreign Office uznał, że wschodnia granica Polski powinna przebiegać na Linii Curzona a w zamian za to Polska powinna otrzymać Gdańsk, Prusy Wschodnie i Opolszczyznę.

15 marca 1943 roku Roosevelt oświadczył Edenowi, że „wielkie mocarstwa zadecydują co Polsce się należy i że on… nie ma zamiaru targować się z Polską albo innymi małymi państwami.”


Mikołajczyk nie mógł się zgodzić na przesunięcie granic na wschodzie kosztem nabytków na zachodzie. Jednocześnie zarządał od Edena zagwarantowania „terytorium i.. pełnej politycznej niezależności”. Poprosił również o zwiększenie dostaw broni dla AK ponieważ do tej pory Anglosasi dostarczali AK jedynie niewielkie ilości materiałów wybuchowych.


28 listopada i 1 grudnia sprawy polskie były omawiane na konferencji w Teheranie. Zarówno Churchill jak i Roosevelt zapewnili Stalina iż nie będą bronić polskich granic na wschodzie ale Polsce w zamian za to należą się Polsce nabytki na zachodzie. Stalin przyznał, że zgadza się z tym, iż Polska powinna granice przesunąć na zachód i jednocześnie jest gotów nawiązać stosunki z Rządem w Londynie pod warunkiem, że AK zacznie współpracować z AL i partyzantką sowiecką.

Churchill odpowiedział, że Polska „musi być silna i przyjazna wobec Rosji”. Stalin kolejny raz powiedział, że granica wschodnia Polski musi być ustalona na linii Curzona. Ustalono, że Churchill  wymusi na Mikołajczyku zgodę na zmianę granic.

„Stosunek Roosevelta do Polski w czasie teherańskiej konferencji był bardzo dziwny, a nawet wręcz zbrodniczy.”


W styczniu 1944 roku Rosjanie postawili warunek, że mogą nawiązać rozmowy z Rządem Polskim pod dwoma warunkami, uznania przez Mikołajczyka granicy na linii Curzona oraz usunięcia z rządu wszystkich polityków antyrosyjskich, poza tym uznali AK za bardziej antysowieckie niż antyniemieckie, i dlatego nie mają zamiaru z nią współpracować.


25 stycznia Churchill nalegał na Mikołajczyka aby Rząd Polski uznał zmiany granic ostrzegając go jednocześnie, że ani Wielka Brytania ani Stany Zjednoczone nie staną do wojny z Rosją o wschodnie granice Polski.


„Powojenna Polska Churchilla miała być na wskroś antyniemiecka, prorosyjska, oraz arcylojalna wobec Zachodu.”


Najbardziej szkodliwą grę uprawiał Roosevelt, z jednej strony nie nalegał na Mikołajczyka o uznanie granicy na linii Curzona ale z drugiej odmawiał udzielenia Polsce jakichkolwiek gwarancji. Z kolei polskie władze krajowe kategorycznie sprzeciwiły się jakimkolwiek ustępstwom w stosunku do Rosji.

„My się nie ugniemy i nie załamiemy”


16 lutego Rząd Polski odrzucił zarówno uznanie linii Curzona za wschodnią granicę Polski jak i zmiany personalne w rządzie żądane przez Stalina. W kolejnych spotkaniach Churchill ostrzegł Mikołajczyka aby nie spodziewał się od Wielkiej Brytanii zbyt wiele.


Wbrew obiegowej opinii Stalin początkowo nie wierzył, w to że komuniści w Polsce będą zdolni do samodzielnych rządów i chyba rzeczywiście chciał dojść z Rządem w Londynie do porozumienia. Jak wspomina Edward Osóbka Morawski:

„Stalin nie stawiał na komunistów polskich, nie sądził, aby dali sobie radę z rządami w Polsce… Pozycja komunistów polskich w Moskwie w 1944 roku nie była tak mocna jaką zdobyli w Polsce po 1944 roku.”


W tle rozmów pomiędzy Churchillem a Mikołajczykiem od października 1943 do marca 1944 z planowanych 301 lotów z zrzutami dokonano jedynie 28, z czego w ostatnich dwóch miesiącach jedynie 2, co spowodowało, że AK była bez broni, pieniędzy i radiostacji. Anglicy nie dokonywali zrzutów aby nie zadrażniać stosunków ze Stalinem.


W maju 1944 roku Mikołajczyk nie wiadomo dlaczego uznał, że Rosjanie w końcu ulegną gdyż potrzebują wsparcia AK w walkach z Niemcami. Jednocześnie był przeświadczony o wsparciu Churchilla w kwestii negocjacji z Rosją.

Roosevelt w tym czasie zajmował się kampanią wyborczą i nie miał zamiaru stawać po stronie Polski, jednocześnie zapewnił Stalina, iż USA wypełnią swoje zobowiązania ustalone w Teheranie. W rozmowach z Mikołajczykiem Roosevelt mówił, że kwestia granic powinna zostać ustalona dopiero po wojnie, jednocześnie uspokajał Stalina. Takie działanie spowodowało, że Mikołajczyk uznał, iż USA stoją po stronie Polski, co było nieprawdą.


25 lipca po ogłoszeniu Manifestu PKWN, Mikołajczyk zdecydował się na lot do Moskwy aby spotkać się ze Stalinem. 3 sierpnia Mikołajczyk odbył pierwszą rozmowę ze Stalinem.

„Przedwczesny wybuch powstania sprowadził polskiego Premiera do roli zakłopotanego, żałosnego petenta bezskutecznie zabiegającego u Rosjan o pomoc dla porażonego miasta. Mikołajczyk znalazł się w potrzasku, do zastawienia którego sam się wiele przyczynił. Źle zaplanowany wybuch powstania w stolicy osłabił, a nie wzmocnił, pozycję Mikołajczyka w jego rokowaniach ze Stalinem. Błędna decyzja Bora - Komorowskiego przekreśliła wszystkie nadzieje i oczekiwania Premiera, że operacje AK dopomogą mu w osiągnięciu porozumienia z Rosjanami.”


W kolejnym rozdziale autor analizuje cele i zadania operacji „Burza”.

Większość przywódców obozu londyńskiego uważała, że „sprawa polska wygra integralnie tylko wtedy Niemcy i Rosja osłabią się wzajemnie tak, że rozstrzygające zwycięstwo wraz z zajęciem terytoriów niemieckich i polskich przypadnie państwom anglosaskim.”

Jak wskazuje Ciechanowski Polacy mieli trzy opcje do wyboru: dojść do kompromisu z Rosją kosztem strat terytorialnych, przeciwstawić się Rosji i jej żądaniom bez względu na konsekwencje oraz pozornie nawiązać współpracę z Rosją, ale w istocie stawiać jej opór czekając na konflikt pomiędzy nią a Anglosasami.


Największym problemem była megalomania dowódców AK i ich przekonanie o sile polskiego podziemia, które miało być niezbędne Rosjanom do zwycięstwa z Niemcami. Skąd to przekonanie się wzięło, skoro tylko niewiele ponad 30000 akowców było w cokolwiek uzbrojonych a Armia Czerwona liczyła niemal 10 milionów świetnie uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy?

Z tego względu istotnym pytaniem było to jak Armia Krajowa ma traktować nadciągających Rosjan, czy jako sojuszników czy jako wrogów, oraz jaką rolę ma odgrywać w tym czasie AK.

Do jesieni 1943 roku dowództwo AK było przekonane, że Polska zostanie zajęta przez Anglosasów.

Działania AK mimo, iż militarnie skierowane były przeciw Niemcom, politycznie występowały przeciw Sowietom, więc było oczywiste, że spowodują zaognienie stosunków polsko-sowieckich, jednocześnie nikt nie wiedział jaka będzie reakcja aliantów zachodnich.


Pierwszy rozkaz Sikorskiego z listopada 1941 roku ustalał, że AK niezależnie od akcji przeciw Niemcom, miała stawiać zbrojny opór Rosjanom, gdyby ci wkroczyli na ziemie polskie i zaczęli „stwarzać fakty dokonane”. Rejony Wilna i Lwowa miały być przygotowane do obrony przez dłuższy czas. Rozkaz ten został odwołany w marcu 1942 roku.


W kraju rozkaz ten oceniono krytycznie:

„Od siebie zauważamy: byłaby to tragedia. Nieuzbrojony Naród miałby walczyć z dwoma potęgami - rezultat z góry wiadomy. Albo opowiedzieć się po stronie Niemiec, co jest nie do pomyślenia.”


Po podpisaniu przez Sikorskiego deklaracji przyjaźni i wzajemnej pomocy stwierdził, że z Rosjanami nie możemy sami podejmować walki. Gdyby Sowieci zaczęli zbliżać się do Polski, AK powinna być zorganizowana i przystąpić do rozbrajania Niemców oraz zapewnić administrację na terenach Polski. Do Wilna i Lwowa powinny zostać przerzucone oddziały AK. Jak widać Sikorski wyobrażał sobie zakończenie wojny na wzór tego z I wojny światowej. Sikorski już wtedy przestrzegał Grota - Roweckiego aby nie liczył na pomoc polskich wojsk w Wielkiej Brytanii.

Sikorski widział to czego nie widzieli jego następcy, konieczności utrzymywania z Rosją dobrych stosunków, konieczności rozgrywania sporów terytorialnych na drodze dyplomatycznej oraz całkowitego uzależnienia Polski od Anglosasów.

W grudniu 1941 roku Stalin zaproponował rozmowy na temat pewnej korekty granic. Sikorski odmówił, co było poważnym błędem, gdyż wtedy Rosja była najsłabsza.


Ze zdaniem Sikorskiego nie chciał zgodzić się Grot-Rowecki, przewidując, że im Rosja będzie silniejsza tym będzie również bardziej antypolska. Już w 1942 roku trafnie przewidywał:

„Rosjanie staną się czynnikiem decydującym pod względem siły na wschodzie Europy - pobiją Niemców i na ich piętach wkroczą do Polski.”

Jaki był wobec tego plan działania:

„Zamieniamy okupację niemiecką na sowiecką. Wojsko z emigracji nie przebywa do kraju. Wojsko konspiracyjne nie ujawnia się.” Czekamy na gwarancje międzynarodowe.

Również on był przeciwny walce militarnej z Sowietami. AK miało skoncentrować się na wąskim terenie najłatwiejszym do obrony. Tak reduta miała zostać ulokowana na Pomorzu, gdzie broniąc się AK miałaby czekać na ruch Zachodu.

Inną opcją było zaatakowanie wycofujących się Niemców, zorganizowanie regularnej armii i przeciwstawienie się próbom wkroczenia Armii Czerwonej na teren Polski.

Na początku 1943 roku Grot Rowecki zaproponował szereg lokalnych powstań w chwili gdy Rosjanie dojdą do granic Polski. AK miała działać strefami poczynając od wschodu.


Grot Rowecki uważał, że podjęcie jawnej walki będzie „możliwe tylko wówczas, gdy nastąpi całkowita dezorganizacja Niemców. Takie warunki wystąpią prawdopodobnie tuż przed wkroczeniem wojsk rosyjskich.”

„W paradoksalny wręcz sposób powodzenie tej demonstracji było głównie uzależnione nie tylko od sukcesów Armii Czerwonej ale też i woli Stalina przyjścia Polakom z pomocą, gdyby ich powstanie wybuchło przedwcześnie.”


26 kwietnia 1943 roku w wyniku odkrycia przez Niemców grobów w Katyniu, doszło do zerwania stosunków pomiędzy Polską a ZSRR. 30 czerwca Grot Rowecki został aresztowany przez Niemców, a cztery dni później w Gibraltarze zginął Sikorski.

Premierem został przywódca Stronnictwa Ludowego, Stanisław Mikołajczyk, dążący do kompromisu z Rosją, w wyniku którego Rząd Polski i wojsko polskie mogłyby powrócić z emigracji a on sam zostałby premierem przy poparciu mas chłopskich.

Naczelnym Wodzem został gen. K. Sosnkowski, z silnym antyrosyjskim nastawieniem. Dawny współpracownik Piłsudskiego, przeciwny jakimkolwiek rozmowom na temat korekty polskiej granicy wschodniej. Sam Piłsudski pisał o nim: „Charakter niezbyt silny. Łatwo mu stracić wiarę w siebie przy niepowodzeniach i nieszczęściach. Wtedy prędko by zrzucał z siebie odpowiedzialność na wszelkiego rodzaju rady wojskowe. Dla podwładnych zbyt względny.”

W lipcu 1943 roku Sosnkowski na dowódcę AK mianował gen. Tadeusza Bora Komorowskiego, do tej pory zastępcę Grota Roweckiego. Jego szefem sztabu został gen. T. Pełczyński, przed wojną szef II Oddziału Sztabu Głównego. Gen. Tatar miał fatalne zdanie o Komorowskim, mówił o nim „ten pajac”. Bór Komorowski miał poglądy prawicowe, niestety nie posiadał żadnego przygotowania do pełnienia swej funkcji. Nie posiadał żadnego doświadczenia sztabowego ani dowódczego na wyższym szczeblu. Skutkiem tego było to, że we wszystkim polegał na Pełczyńskim.


W listopadzie 1943 roku Mikołajczyk i Sosnkowski przygotowali instrukcję na mocy, której w Polsce miało w chwili gdyby wkraczali Sowieci dojść do powstania, które miało wyzwolić większość Polski. Wymogiem koniecznem było jednak najpierw uzbrojenie przez aliantów AK oraz wysłanie niewielkich desantów jako tarczy przeciw Rosji. Gdyby te warunki nie zostały spełnione „danie rozkazu powstania zbrojnego byłoby niecelowe i szkodliwe, gdyż skazywałoby na zagładę niedozbrojoną AK.”

Jednocześnie Sosnkowski mimo, iż uważał, że powstanie byłoby „hasłem do masowej rzezi ludności w Polsce” jednocześnie pisał „Rozpaczliwe akty są w życiu narodów niekiedy nieuniknione ze względu na zbiorowe uczucia społeczeństwa, na symbolikę polityczną tych aktów i znacznie moralne dla potomności.”


Plan Burza opracował gen. Tatar i był pomyślany jako atak na wycofujące się niemieckie straże tylne. 20 listopada 1943 roku Bór Komorowski wydał rozkaz rozpoczęcia Planu Burza, podkreślając iż rozkaz ten jest niezgodny z instrukcją rządu, rozkazał ujawnienie się oddziałów AK wobec wkraczających Rosjan i wspólne z nimi zwalczanie wycofujących się Rosjan. Militarnie działania AK skierowane były przeciw Niemcom, jednak politycznie przeciw Rosjanom, i miały na celu ubiegnięcie komunistów w przejęciu władzy w Polsce. Działania miały rozpocząć się na wschodzie a następnie wraz z frontem przesuwać się na Zachód. Początkowo duże miasta zostały wyłączone z Planu Burza, dopiero w czerwcu 1944 roku zostało to zmienione.


Sosnkowski od samego początku uważał, że Plan Burza zakończy się tragedią. Jego zdaniem założenia i cele Planu Burza były nielogiczne, „nie można było się spodziewać, iż Rosjanie będą czynnie wspomagać antysowiecką demonstrację polityczną AK, w zamian za jej nominalną pomoc militarną we wspólnej walce z Niemcami. Założenie to było z góry fałszywe.”


Decyzja o wywołaniu powstania w Warszawie zapadła między 21 a 25 lipca 1944 roku. W marcu Bór Komorowski wyłączył Warszawę z planu Burza, by „uniknąć zniszczeń i zaoszczędzić cierpień ludności cywilnej”. Oddziały Warszawskie AK miały przejść do dyspozycji dowódcy podokręgu Skierniewice. Od marca 1944 roku broń ze zrzutów i wyprodukowana w kraju, była wysyłana do okręgów wschodnich. 7 lipca 1944 roku z rozkazu Bora Komorowskiego wysłano z Warszawy 900 pistoletów maszynowych wraz z amunicją. Na 10 dni przed powstaniem wysłano kolejne 60 pistoletów i 4400 sztuk amunicji. Na początku lipca 1944 roku Rząd Polski i Delegat Rządu na Kraj rozważali nakłonienie Niemców za pomocą Watykanu, do uznania Warszawy za miasto otwarte i wyłączenia jej ze strefy działań wojennych.


21 lipca Komorowski zmienił zdanie i uznał, że Warszawa powinna zostać wyzwolona polskim wysiłkiem na krótko przed wkroczeniem Sowietów. W tym dniu Komorowski spotkał się z Pełczyńskim i Okulickim. Okulicki wystąpił z wnioskiem, że AK powinno opanować stolicę przed wkroczeniem Rosjan. Komorowski zatwierdził pomysł Okulickiego.

31 lipca Komorowski i delegat Jankowski ustalili, że do walki stanie jedynie stolica.


Zdaniem płk. Bokszczanina „liczono się jedynie z powodzeniem. Niepowodzenia nie było brane w rachubę i nie było żadnych przewidywań na wypadek przegranej, lub przeciągnięcia się walk. Decyzję walki podejmowano jako konieczność historyczną, a wynik nie budził watpliwości.”

„Wiara i pewność zwycięstwa były niezachwiane, a najmniejsza wątpliwość, czy zastrzeżenie były kwalifikowane jako małoduszność i defetyzm”


Na powstanie bez problemu zgodziła się również Komisja Główna Rady Jedności Narodowej. RJN była przekonana, że AK zaatakuje straże tylne Niemców podczas ich wycofywania z Warszawy, że Alianci wesprą powstanie oraz że Rosjanie wezmą udział w walkach, które będą z nimi zsynchronizowane. Te przekonanie potwierdził Delegat Jankowski, który dodał, że powstanie musi wybuchnąć na 12 h przed wykroczeniem Rosjan.

Komorowski pod wpływem Okulickiego był przekonany, że AK zrobi Niemcom kocioł w Warszawie. „Zamkniemy ich w kotle i wyrżniemy”. Bokszczanin zwracał uwagę, że to nierealne ponieważ AK nie ma tyle broni a przede wszystkim większość sił niemieckich jest pod Warszawą.


Od 23 do 27 lipca wśród Niemców w Warszawie szerzyła się panika. Okulicki i Rzepecki od 25 lipca naciskali Komorowskiego aby wyznaczył termin powstania. Płk. Iranek - Osmecki uważał, że na przedpolach Warszawy dojdzie do bitwy pomiędzy Niemcami i Rosjanami, i rozpoczęcie walk należy uzależnić od jej wyniku. Po odprawie Komorowski wysłał depeszę do Londynu, w której zalecał wysłanie Brygady Spadochronowej oraz zbombardowanie lotnisk pod Warszawą.


W tym czasie niemiecka 9 Armia przygotowywała się do zaatakowania Rosjan. Do 27 lipca Niemcy uciekali z Warszawy a Gestapo nie miało pojęcia o planach AK. Dowództwo AK żadnych decyzji nie konsultowało z Londynem. Decyzję o rozpoczęciu walk uzależniono od informacji, które miał na temat sytuacji Niemców uzyskać płk. Monter.

23 lipca Sowieci zajęli Lublin i podali w radio informację o powstaniu PKWN. Krajowa Rada Narodowa uznała się za jedyny organ tymczasowej władzy wykonawczej i podjęła decyzję o utworzeniu Ludowego Wojska Polskiego z formacji wojska polskiego powstałych w ZSRR połączonych z AL.

W tym czasie w dowództwie AK, płk Pluta-Czachowski zaproponował rozpoczęcie walk w chwili gdy oddziały sowieckie zaczną forsować mosty. Płk. Iranek-Osmecki informował, że Niemcy ściągają pod Warszawę trzy dywizje pancerne, dlatego zalecał czekanie do wyjaśnienia sytuacji. Poparli go gen Skroczyński, płk Bokszczanin i ppłk Muzyczka. Gen. Okulicki, płk Rzepecki, płk Chruściel nalegali na wybuch powstania 28 lub 29 lipca.

Oddziały AK w tym czasie posiadały 20 ckm, 98 rkm, 604 pm, 1386 kb, 2665 pistoletów, 2 armatki ppanc, 2 PIATY, 50100 granatów, amunicji było jedynie po kilkanaście tysięcy sztuk.

W rzeczywistości broni było jeszcze mniej ponieważ na kilku magazynach ulokowali się Niemcy. Zdaniem Montera broni wystarczało jedynie na 2-3 dni walk i 14 dni obrony.


26 lipca dowództwo 9 Armii raportowało o możliwych akcjach sabotażowych i ogłoszeniu przez AK pogotowia. 27 lipca do Warszawy zaczęli wracać Niemcy. Dowództwo 9 Armii uznało, że nie wyśle z Warszawy wszystkich oddziałów z obawy przed działaniami polskiego podziemia. Pod Warszawą znalazły się dywizje pancerne Herman Goering i SS Viking.

Dowództwo AK wydało rozkazy aby podwarszawskie oddziały AK nie dopuszczały wojsk niemieckich do miasta.

27 lipca gubernator Fisher wydał zarządzenie aby 100000 warszawiaków stawiło się następnego dnia do prac fortyfikacyjnych. W odpowiedzi na to Monter ogłosił na 28 lipca mobilizację oddziałow. Żołnierze przybywali na miejsce zbiórek przez całą noc z 28 na 29 lipca. Niemcy dokładnie wiedzieli co się dzieje i wzmogli patrole, ale ogólnie wykazali zdumiewającą bierność. 29 lipca oddziały zostały rozpuszczone do domów. Mobilizacja wykazała dramatyczne braki broni.

28 lipca Komorowski postanowił, że powstanie wybuchnie gdy sowieci przełamią obronę niemiecką i gdy rozpoczną manewr oskrzydlający Warszawę od południa. Stalin w tym dniu nakazał marszałkowi Rokossowskiemu zająć Pragę i zdobyć przyczółki na południe od Warszawy.

28 lipca Mikołajczyk wysłał do Warszawy dwie depesze, w pierwszej upoważniał Delegata Rządu do „ogłoszenia powstania w momencie przez was wybranym”, w drugiej informował o podjęciu próby porozumienia ze Stalinem. Treść depesz nie była znana dowództwu AK 29 lipca, kiedy na odprawie uznano, że „położenie nie dojrzało do działania”. Powzięto jednak decyzję na wniosek Chruściela, że powstanie wybuchnie o 17:00 a nie jak wcześniej planowano w nocy, oraz po meldunku Chruściela, że wystarczy 12 godzin na powtórną mobilizację, ustalono, że moment wybuchu powstania zostanie wyznaczony z jednodniowym wyprzedzeniem. Godzinę 17:00 wybrano z powodu największego ruchu w Warszawie, co miało pomóc w zaskoczeniu Niemców.

29 lipca o godzinie 20:15 radio Moskwa wezwało ludność Warszawy do powstania.

Niemcy spodziewali się wybuchy powstania w nocy z 29 na 30 lipca.

30 lipca radiostacja Związku Patriotów Polskich „Kościuszko” ponownie wezwała do powstania.

Płk Iranek-Osmecki poinformował oficerów wywiadu AK o możliwym wybuchu powstania. Ppłk F. Herman stwierdził, że ze względu na wojska niemieckie w Warszawie byłoby to „szaleństwo”.

30 lipca Komorowskiemu złożył raport por. Jan Nowak przybyły z Londynu, informując go, że „Warszawa nie może liczyć na wielkie zrzuty broni i na wysłanie brygady spadochronowej z Anglii”.

Nowak wspomina, że w Sztabie Komorowskiego również uważano powstanie za katastrofę


„Co oni robią. Przecież w obecnej sytuacji to szaleństwo”


27 lipca sowiecka 2 Armia Pancerna prowadziła natarcie w kierunku Pragi 3 i 8 Korpusem Pancernym. 29 lipca wzmocniono je 16 Korpusem Pancernym. 8 Armia Gwardii i 1 Armia Wojska Polskiego próbowały uchwycić przyczółki na zachodnim brzegu Wisły na południe od Warszawy. 30 lipca pięć niemieckich dywizji pancernych rozpoczęło kontrnatarcie w rejonie Pragi. 31 lipca Niemcy zaczęli uzyskiwać przewagę, a 1 sierpnia 2 armia panc. otrzymała rozkaz przejścia do obrony. Natarcie sowieckie załamało się.


31 lipca na kolejnym zebraniu Okulicki zarzucał tchórzostwo i żądał natychmiastowego rozkazu wybuchu powstania. Bokszczanin uważał, że należy czekać aż rozwiąże się sytuacja podczas walk Niemców z Sowietami, Chruściel uważał, że braki w broni powodują, że oddziały AK są zbyt słabe, żeby zaatakować Niemców. Komorowski zarządził głosowanie. 4 było przeciw, 3 za wybuchem powstania. Komorowski zarządził utrzymanie pogotowia i odłożenie decyzji o wybuchu, po czym zakończy odprawę. Po południu na posiedzeniu RJN, Komorowski oceniał siły niemieckie na dwanaście dywizji i wykazywał braki w uzbrojeniu oddziałów AK.

O 17:00 odbyła się kolejna odprawa, byli na niej obecni Komorowski, Pełczyński i Okulicki, następnie przybył Chruściel z meldunkiem, że czołgi sowieckie wdarły się już na Pragę i wyraził opinię, „że walkę o Warszawę powinniśmy podjąć bezzwłocznie, w przeciwnym razie będzie za późno”. Po krótkiej naradzie Komorowski podjął decyzję o wybuchu powstania. Wkrótce przybył Delegat Jankowski zadał pytanie:

„Co będzie gdy Rosjanie staną?”

Gen. Pełczyński odpowiedział:

„Wtedy Niemcy nas wyrżną”.


O godzinie 18:00 Komorowski wydał rozkaz wybuchu powstania 1 sierpnia o godzinie 17:00.

Zaraz potem na odprawę przybył Iranek z informacjami, że Niemcy odrzucili Rosjan, ale Komorowski już nie chciał odwoływać rozkazu.


Komorowski, Pełczyński i Okulicki oceniali „sytuację Niemców na froncie wschodnim jako katastrofalną, w związku z czym uważali, że polskie zwycięstwo w Warszawie było pewne. Spodziewali się, że walka o Warszawę będzie krótka i względnie łatwa.”

Jak wspomina płk. Bokszczanin:

„Walka w ogóle nie była przewidywana chociażby dlatego, że własne oddziała nie posiadały broni ani amunicji w dostatecznej ilości. Z odwodami i głównymi siłami na Pradze miały rozprawić się wojska sowieckie… Liczono się tylko z powodzeniem. Niepowodzenie nie było brane w rachubę i nie było żadnych przewidywań na wypadek przegranej lub przeciągnięcia się walk. Pokładano nadzieję na szybkie zwycięstwo sowieckie i pomoc Zachodu..”


Już w październiku 1944 roku sztab nowego dowódcy AK, gen. Okulickiego wskazywał:

„Przyczyna klęski bitwy o Warszawę leży..  w ogólnym załamaniu się ofensywy sowieckiej nad Wisłą na skutek rzuconych tu na przełomie lipca i sierpnia nowych dywizji niemieckich, głównie z Rumunii. Wojska niemieckie w wielkiej bitwie wojsk pancernych pod Wołominem w dniach 4 i 5 sierpnia zadały decydujący cios idącym na Warszawę wojskom sowieckim.”


2 sierpnia 1 Armia LWP zaczęła forsować Wisłę siłami trzech dywizji, poniosła ciężki straty ale uchwyciła przyczółek pod Magnuszewem. Źródła polskie, niemiecki i rosyjskie zgodnie wskazują, że sowieckie natarcie na Warszawę w początku sierpnia załamało się.


Komorowski „nie posiadał ani wyższego wykształcenia wojskowego, ani praktyki dowodzenia wielkimi jednostkami, ani też inteligencji operacyjnej koniecznej do pełnienia tak wysokiego stanowiska dowódczego. Jego wojskowe przygotowanie ograniczało się do umiejętności dowodzenia pułkiem kawalerii i wyżej nie sięgały”.

Pełczyński „chociaż był oficerem dyplomowanym, ale wyspecjalizował się w wywiadzie i kontrwywiadzie i miał małe pojęcie o dowodzeniu w walce”.

Okulicki „wierzył, gdyż chciał wierzyć. Był gotów oszukiwać swego dowódcę i nakłaniał do tego innych.


„Komorowski żywił nadzieję, że wystarczy zacząć a „reszty dokona ludność, powstała w nienawiści do Niemców i zmiażdży ich swą masą jak lawina””.


Gen. Anders zameldował gen. Kukielowi:

„Żołnierz nie rozumie celowości powstania w Warszawie. Nikt nie miał u nas złudzeń, żeby bolszewicy pomimo ciągłych zapowiedzi pomogli stolicy. W tych warunkach stolica pomimo bezprzykładnego w historii bohaterstwa skazana jest na zagładę. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy, kto ponosi za to odpowiedzialność.”

„Wywołanie powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą ale i ciężką zbrodnią.”


Rokossowski w sierpniu 1944 roku stwierdził:

„Dowództwo AK popełniło okropną pomyłkę. Bór-Komorowski i jego otoczenie wystąpili kak ryży w cyrke (jak klaun w cyrku), który pojawia się w nieodpowiednim momencie i zostaje natychmiast zawinięty w dywan. Gdyby to był jakiś błazeński akt to nie miałoby to żadnego znaczenia, ale ten polityczny wyczyn będzie kosztować Polskę setki tysięcy ofiar. To jest straszliwa tragedia.”


Guderian podkreślił „powstanie warszawskie widziane oczyma przeciwnika, rozpoczęło się przedwcześnie”.


Anglicy powiadomili Rząd Polski w Londynie, 28 lipca, że nie będą mogli udzielić Powstaniu żadnej pomocy, niemożliwym jest wysłanie Brygady Spadochronowej, zbombardowanie przez RAF lotnisk niemieckich w pobliżu Warszawy oraz wysłanie na lotniska obsadzone przez AK, polskich dywizjonów Mustangów i Spitfireów. Powodem były trudności w skoordynowaniu takiej akcji z Rządem Sowieckim oraz względy operacyjne.


„Brytyjska pomoc lotnicza dla Warszawy, której Rząd Brytyjski nie by już w stanie odmówić po jego wybuchu, była jedną wielką, mało skuteczną improwizacją i wybijaniem polskich, brytyjskich i południowoafrykańskich lotników.”


Okulicki po powstaniu został przez Sosnkowskiego i Komorowskiego wyznaczony na dowódcę antysowieckiej organizacji NIE (Niepodległość), która miała być zakonspirowana do czasu przewidywanej wojny pomiędzy Rosją a Anglosasami. Armia Krajowa została rozwiązana 19 stycznia 1945 roku. Niestety Nie nie zdążyła się rozwinąć ponieważ 27 marca 1945 roku, Okulicki został aresztowany przez Rosjan. Wbrew kategorycznym rozkazom ze strony Andersa pełniącego wtedy funkcje Naczelnego Wodza i Kopańskiego, przyjął zaproszenie gen. Iwana Sierowa na rozmowy z marszałkiem Żukowem. NIE z powodu spenetrowania jej przez agentów NKWD i braku poparcia społecznego po klęsce Powstania Warszawskiego, została przez gen. Andersa rozwiązana 7 maja 1945 roku.

To właśnie Okulicki był głównym inicjatorem wybuchu powstania.

„W tych rozstrzygających chwilach, kiedy ważyły się losy Polski i Warszawy, gen. Leopold Okulicki nie odgrywał już wobec swoich przełożonych roli ich karnego podkomendnego, lojalnie wykonującego ich polecenia i rozkazy, ale raczej nieoficjalnego zwierzchnika, który pilił i przynaglał ich do powstania.” Okulicki awansowany przez Sosnkowskiego do stopnia generała brygady i wysłany do Warszawy, zaczął narzucać decyzje o państwowym znaczeniu bez konsultowania ich z przełożonymi. Jednocześnie „lubił pić i bawić się”. Zdaniem płk Sęka, Okulicki był alkoholikiem. Również gen. Kopański uważał go za alkoholika. W latach 1923-1925 uczęszczał do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, gdzie uzyskał tytuł oficera sztabu generalnego. Nie był jednak ani wybitny ani zdolny. Zdaniem dyrektora płk. Faury miał być „bardzo użyteczny w sprawach, które wymagają dużego nakładu pracy, lecz średnich zdolności”. Polski komendant szkoły gen. Aureli Serda-Teodorowski opisał go jako oficera „lekkomyślnego, nieobowiązkowego, niepewnego”. Zdaniem Szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisława Kopańskiego, Okulicki był „bojowym i przebojowym oficerem, pijakiem i kobieciarzem”. Zdaniem płk. Bokszczanina był „chojrakiem”. Sosnkowski nie znając Okulickiego miał o nim bardzo dobrą opinię wysyłając go do Warszawy.

Okulicki w latach 1934-1935 był Szefem Sztabu 13 Dywizji Piechoty, a następnie aż do wybuchu wojny służył w oddziale operacyjnym Sztabu Głównego. Okulicki aresztowany 21 stycznia 1941 roku przez NKWD we Lwowie, załamał się w śledztwie i złożył 4 maja 1941 roku NKWD „obszerne i szczegółowe zeznania o ZWZ”. „Zeznania własne” liczyły 12 stron. Podał informacje na temat jego działalności oraz kadr. Dokładnie opisał statut ZWZ, organizację, zadania, plany, obsadę Komendy Głównej wraz z prawdziwymi nazwiskami i pseudonimami. Przedstawił również swoją ocenę sytuacji międzynarodowej oraz konieczność podjęcia współpracy ZWZ z ZSRR. Napisał:

„W walce między ZSRR a Niemcami naród polski powinien stanąć przy boku ZSRR. Będzie Polska czerwona, dobrze niech będzie, byle tylko była. Zrobi to jej zresztą dobrze, wyzwoli i odkryje nieznane siły Narodu.”

Rzekomo zadeklarował również chęć współpracy. Wskutek tego „był człowiekiem skompromitowanym oraz podatnym na różnego rodzaju manipulacje i szantaż z ich strony”. 30 lipca 1941 roku został uwolniony z Łubianki i powrócił do służby w Wojsku Polskim, w którym 15 sierpnia objął funkcję Szefa Sztabu gen. Andersa, którą pełnił do 8 marca 1942 roku. Jak wspomina Anders, musiał Okulickiego zwolnić z powodu jego silnego antysowieckiego stanowiska, od siebie chciałbym dodać, czy aby to skrajne stanowisko nie było grą, kogoś kto mógł być sowieckim agentem. Mogłoby o tym świadczyć to, że 30 listopada 1941 roku, Beria raportował Stalinowi, że płk Okulicki „stał na pozycji lokalnej współpracy z ZSRR i walki z Niemcami”. Zdaniem Berii był też przeciwny ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR. Beria pisał, że podczas bankietu z okazji rocznicy bitwy pod Grunwaldem 15 lipca 1942 roku, Okulicki zadał Andersowi pytanie: „W imieniu wszystkich żołnierzy pozwalam sobie zadać pytanie panu Generałowi - dlaczego nie jesteśmy dotychczas na froncie?”. Należy pamiętać, że wtedy ewakuacja armii polskiej była już w toku.

18 marca 1942 roku po zapadnięciu decyzji o ewakuacji do Iranu, Okulicki oświadczył Stalinowi, że „dzisiaj nasze marzenia, by stworzyć możliwie silną armię i prostą drogą - walcząc - iść do wolnej ojczyzny, rozwiały się”.

Druga ewakuacja Armii Polskiej została zdecydowana przez Churchilla, Stalina i Andersa bez wiedzy Sikorskiego, który tą decyzję później zaakceptował.

27 marca 1945 roku Okulicki, wraz z Delegatem Rządu na Kraj, Jankowskim, przewodniczącym Rady Jedności Narodowej Pużakiem, przejęli zaproszenie gen. Iwanowa, po czym zostali przewiezieni do Moskwy. 4 kwietnia Okulicki złożył pismo, w którym ponownie oferował swoją współpracę. 5 kwietnia złożył zeznanie, dokładnie opisujące AK, jej organizację, kadry, skład Komendy Głównej, zrzuty, łączność z Londynem. W drugiej części opisywał sytuację w Polsce oraz relację z Rządem Polskim. Następnie opisywał Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie oraz w pełni popierał ustalenia z Konferencji w Jałcie oraz konieczność dobrosąsiedzkich stosunków z ZSRR. Na koniec ponownie oferował współpracę z ZSRR.

W czerwcu 1945 roku podczas Procesu Szesnastu Okulicki został skazany na 10 lat więzienia „Za terror, dywersję i szpiegostwo wobec Armii Czerwonej”.

8 października 1945 roku Szef Sztabu Głównego PSZ na Zachodzie, gen. Stanisław Kopański wydał rozkaz na mocy, którego gen. Okulicki został skreślony ze stanu PSZ z dniem 30 września 1945 roku. Do dzisiaj nie wiadomo co było przyczyną wydania tego rozkazu.

Leopold Okulicki zmarł po głodówce 24 grudnia 1946 roku na skutek ogólnego zatrucia i porażenia serca. Miał 48 lat.


Gen. T. Bór Komorowski był specjalistą i entuzjastą sportów konnych, zawodów hippicznych, znawcą koni i doskonałym jeźdźcem. W latach 1913-1918 służył w armii austriackiej. Do wojska polskiego wstąpił w listopadzie 1918 roku. W czasie wojny z bolszewikami został ranny pod Komorowem. W latach 1928-1938 dowodził 9 pułkiem ułanów. W październiku 1938 roku został mianowany Komendantem Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Podczas kampanii wrześniowej dowodził brygadą kawalerii. Karierę wojskową zaczął robić dopiero w konspiracji. Nie posiadał wykształcenia wojskowego a nawet cywilnego, udało mu się jedynie ukończyć gimnazjum. Nie miał żadnego doświadczenia w pracy sztabowej oraz w dowodzeniu na wyższym szczeblu. Jako zastępca Grota Roweckiego zajmował się sprawami administracyjnymi. Po jego aresztowaniu przez Gestapo został wybrany przez „sejmik generałów i pułkowników podziemnego wojska” na jego następcę.

Zdaniem płk Bokszczanin, Komorowski „musiał we wszystkim polegać na Pełczyńskim”. Sam nie nadawał się na dowódcę, nie był żadną wybitną indywidualnością. 10 września wyżsi dowódcy AK zamierzali namówić Komorowskiego do rezygnacji, nie zgodził się na to gen. Pełczyński.

Podczas powstania pułkownicy Szostak i Iranek-Osmecki, zaczęli się zastanawiać nad odebraniem mu dowództwa, gdyż „jego nieporadność zaczęła przebierać miarę”.

10 września gen. Monter proponował podporządkować się Żymierskiemu aby uzyskać pomoc.  Na kapitulację Warszawy oficjalnie zgadzali się wszyscy polscy dowódcy na Zachodzie.


1 września 1944 roku gen. Sosnkowski wydał słynny rozkaz Nr 19, w którym oskarżał zachodnich aliantów „o brak dobrej woli wobec Polski”. To był jego koniec, na jego dymisję zaczęli nalegać Anglicy i Mikołajczyk. 30 września pod wpływem nacisków Anglików, prezydent Raczkiewicz zwolnił go ze stanowiska Naczelnego Wodza, a na jego miejsce wyznaczył Bora-Komorowskiego. Ten po namowach Okulickiego i Iranka-Kosmeckiego przyjął nominację 1 października. Ponieważ po upadku powstania poszedł do niewoli, obowiązki Naczelnego Wodza pełnił od 26 lutego 1945 roku gen Anders. Gdy w maju 1945 roku Komorowski dotarł do Londynu zaraz popadł w konflikt z Andersem.

Anders wywołanie powstania uważał za zbrodnię, a Komorowskiego wraz z innymi dowódcami powinno się postawić przed sądem. Na skutek decyzji prezydenta Raczkiewicza, Bór-Komorowski objął obowiązki Naczelnego Wodza i pełnił je do 8 października 1946 roku. Był całkowicie ignorowany przez Anglików. Anders powrócił do Włoch, do II Korpusu.


Jest jeszcze jedna teoria na temat wybuchu powstania, która nie ma nic wspólnego z patriotyzmem, walką o Polskę czy innymi szczytnymi celami. 22 sierpnia ppłk. J. T. Rankin, oficer łącznikowy przy dowództwie sił alianckich teatru śródziemnomorskiego, donosił brygadierowi E.H.C. Frith szefowi misji łącznikowej przy II Korpusie gen. Andersa, że powstanie wybuchło, na podstawie niesprawdzonych meldunków, ponieważ niemieckie służby bezpieczeństwa prowadząc akcje przeciwko AK natknęły się na część jej Komendy Głównej oraz jej archiwów.


Do pełnego ujęcia tematu została kwestia alianckiej pomocy dla Warszawy. Od 10 do 18 sierpnia nad Warszawę latały trzy jednostki: Polski Flight, Angielski Dywizjon z Brindisi i Dywizjon Specjalny Liberatorów z Korsyki. W tym okresie Polski Flight utracił 3 załogi, dywizjon z Brindisi 5, a z Korsyki aż 15 na 20 załóg. Od 18 sierpnia z powodu strat latały już tylko polskie załogi. Stracono 30% maszyn, a jedynie połowa docierała na miejsce. Dla porównania w lotach nad Niemcy straty wynosiły od 3 do 5%. Loty aby nie zostać wykrytym, odbywały się na minimalnej wysokości, tuż nad drzewami. Samoloty wracały postrzelane jak sito. Większość zrzutów przejmowali Niemcy.


„Nie ulega kwestii, iż autorzy powstania pragnęli uczynić z Warszawy wielką i dramatyczną scenę, na której miał się odegrać ostateczny i rozstrzygający akt rosyjsko-polskiej konfrontacji. Tutaj miało dojść do ostatecznego ustalenia rosyjsko-polskich stosunków. Tutaj zachodnie mocarstwa miały być zaproszone do publicznego wypowiedzenia się w polskich sprawach.”


„Brytyjczycy utożsamiali upadek Powstania Warszawskiego w istocie, jak podaje prof. Wiliam Mackenzie autor oficjalnej historii SOE z „końcem polskiego ruchu oporu””.


„Jest oczywiste, że po upadku powstania w Warszawie władza przejdzie w ręce komunistów i to w całym kraju” - 6 września 1944 roku. Depesza Delegata Rządu i Dowódcy AK do Londynu.


Autor podsumowuje swoją kolosalną pracę słowami:


„Nie sposób jest nie zgodzić się z tymi pełnymi bólu i goryczy słowami naszych krajowych przywódców, że nikt nie przyszedł nam ze skuteczną pomocą w czasie powstania warszawskiego, chociaż druga wojna światowa była już właściwie wygrana, a ostateczna klęska III Rzeszy była już tylko kwestią czasu.

Taka była prawda, ale było też niestety prawdą, że Armia Czerwona przegrała na początku sierpnia własną bitwę o stolicę Polski, po czym Stalin szybko doszedł do wniosku, że niesienie pomocy londyńskim Polakom, nie leżało w jego politycznym interesie.

Po zajęciu Pragi 14 września wszystkie już działania rosyjskie zmierzające rzekomo do opanowania Warszawy były już tylko działaniami pozorowanymi, w czasie których zginęło daremnie 3764 polskich żołnierzy z armii gen. Berlinga.

Tymczasem Stalin 20 sierpnia podjął ofensywę na Rumunię, gdyż ze strategicznego punktu widzenia rumuńskie złoża nafty były dla niego o wiele ważniejsze niż Warszawa.

W czasie powstania Niemcy zabili i wymordowali 200 000 Polaków - mężczyzn, kobiet i dzieci - i obrócili stolicę Polski w perzynę. A dokonali tego kosztem 1570 zabitych  i 9044 rannych.

Na każdego zabitego Niemca przypadło około 130 zabitych Polaków. Ponadto na jednego zabitego Niemca przypadło około 11 zabitych powstańców.

W czasie walk zginęło około 18000 powstańców, około 6000 zostało rannych, a około 17000 dostało się do niewoli.

W styczniu 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła do miasta ruin, grobów i warszawskich Robinsonów.

Powstanie warszawskie było jedną z naszych największych klęsk i katastrof, jakich doznaliśmy w czasie ponad już tysiącletnich dziejów.

Premier Mikołajczyk udał się 26 lipca do Moskwy na rozmowy ze Stalinem, a gen. Sosnkowski odleciał wcześniej, bo 11 lipca, na inspekcję II Korpusu gen. Władysława Andersa.

Kiedy ważyły się ostatecznie losy stolicy, nie było w Londynie ani premiera, ani Naczelnego Wodza, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla Polski.


Moją pracę o powstaniu warszawskim pisałem, nie tylko jako historyk, ale także jako jego wówczas czternastoletni uczestnik, któremu dane było przez 63 dni obserwować na własne oczy reakcję zarówno żołnierzy, jak i cywilów na wybuch i przebieg powstania oraz na toczące się wokół nich wydarzenia i walki, na rosnącą beznadziejność sytuacji oraz pogarszające się stale warunki codziennej egzystencji. […]

Później obserwowałem, w miarę przedłużania się walk, jak ten entuzjazm przeradza się powoli w obojętność, a czasami nawet w wyraźną wrogość. Kiedy ludzie winili nas za straty i nieszczęścia, jakie spadały na cywilów - na własne uszy słyszałem, jak zrozpaczone kobiety wołały na gen. Bora-Komorowskiego „Ty morderco naszych dzieci”, a nam prostym powstańcom, wymyślały od „złoczyńców”, gdy braliśmy ich mężów i braci do kopania rowów dobiegowych.

[…]

Tymczasem pierwszy powstańczy szturm, przeprowadzony w biały dzień, który zdaniem gen. Okulickiego, miał dać broń do dalszej walki, załamał się pod morderczym ogniem niemieckiego garnizonu. Przy czym powstańcy ponieśli ciężkie straty i stracili wiele drogocennej broni, co zmusiło gen. Bora-Komorowskiego do ubiegania się o natychmiastową pomoc sowiecką, której Stalin w istocie nigdy nie udzielił.”

ree

Comments


Kontakt

Thanks for submitting!

© 2023 by Train of Thoughts. Proudly created with Wix.com

bottom of page