Jeśli podobają Ci się filmy historyczne na Netflixie, nie czytaj tego felietonu tylko idź do kina, prawdopodobnie ten film Ci się spodoba.
Jeśli nie masz pojęcia o historii Rzymu, nie czytaj tego felietonu tylko idź do kina, prawdopodobnie ten film Ci się spodoba.
Jeśli nie oglądałeś oryginalnego Gladiatora nie czytaj tego felietonu tylko idź do kina, prawdopodobnie ten film Ci się spodoba.
Jeśli nadal czytasz, to jak widać masz przynajmniej minimalną wiedzę historyczną.
Gladiator II właśnie miał premierę. Miał być wielki wybuch a dostaliśmy brzydkiego, śmierdzącego bąka.
Idąc na ten film nie oczekiwałem zbyt wiele, poza Top Gunem II i genialną Diuną II wszystkie sequele, które ostatnio widziałem okazały się gniotami. Również Ridley Scott z każdym kolejnym filmem stacza się do poziomu szamba. Po beznadziejnym Napoleonie przyszła kolej na Gladiatora. Cóż mam powiedzieć. Oglądanie tego filmu urąga inteligencji. Naprawdę trzeba być wielkim reżyserem, aby nakręcić takie gówno.
Najpierw podejdę do niego z punktu widzenia historyka.
Po pierwsze, może to ciężko zrozumieć, ale uwierzcie mi na słowo, w Rzymie nie było Murzynów. W ogóle. A tym bardziej senatorów, ekwitów, właścicieli niewolników i doradców cesarzy. Nie było ich i już. Murzyni w naszej historii pojawili się dopiero w roli niewolników w XVII wieku.
Film zaczyna się od wojny z Jugurtą władcą Numidii. Numidia obejmowała mniej więcej tereny w dzisiejszej Tunezji i była zamieszkana nie przez Czarnych, lecz przez przodków dzisiejszych Berberów, którzy są semitami a nie bantu. Jugurta nie był Murzynem, tak jak i jego lud.
W ogóle, w tych obecnych pseudohistorycznych gniotach rozbraja mnie podkreślanie wielorasowości wszystkiego co można, od Elfów, Hobbitów po Rzymian. Zastanawialiście się jakby to było możliwe? Przecież utrzymanie przez dłuższy okres czasu różnic rasowych mogłoby być dokonane jedynie na drodze segregacji rasowej, w innym przypadku, w ciągu trzech pokoleń wszyscy stali by się Mulatami.
W ogóle Scott popełnił największy grzech jaki może popełnić historyk, grzech anachronizmu, czyli przedstawił społeczeństwo rzymskie przez pryzmat czasów współczesnych. Nie. Rzym to był Rzym, a nie obecny Zachód w Rzymie. To były inne czasy, inni ludzie, inna mentalność. Skutkiem tego Gladiator II ma więcej wspólnego z uniwersum Gwiezdnych Wojen niż z prawdziwym Imperium Romanum. Ten Rzym to chora, upośledzona wizja Scotta i nic więcej.
Film zaczyna się od ataku na stolicę Numidii przez flotę rzymską pod dowództwem generała Acaciusa. Pomijając fakt, że w armii rzymskiej nie było kogoś takiego jak generał, samo imię Acacius jest absurdalne. Dla Scotta jak widać każda końcówka -ius z definicji jest rzymska. Miasto jak żeby inaczej multikulti, broni heros Hanno i jego żona Arishat. Oczywiście twarda feministyczna baba z jajami, co to niejednego chłopa stłukła. Ja wiem, że to może też trudno zrozumieć, ale kobiety nigdy nie walczyły. One były od wychowywania dzieci. Historia była bardzo seksistowska. Więc Arishat podczas tej obrony ginie, z czym do końca filmu nie może się pogodzić Hanno. W sumie to kto by się spodziewał, że na wojnie można zginąć. Więc mamy lejtmotiw tego filmu, Hanno szuka zemsty. Bitwa też jest fajna. Czytałem dzisiaj hymny pochwalne jakim to mocnym punktem u Scotta jest batalistyka. Tak.. było to widać w Napoleonie. Tu widzimy atak na miasto z galer, na których ustawiono wieże oblężnicze. Chciałbym tylko przypomnieć, że galery były płaskodenne, tak jak kajaki, i nawet pomost Kruk, służący do abordażu powodował że się masowo przewracały. Gdyby ktoś na nich postawił niestabilną, wysoką wieżę oblężniczą doprowadziłby do jej zatopienia zaraz po wyjściu z portu. Poza tym w filmie te galery wpływają na skały dokonująć desantu wzorem plaży Omaha i robią inne absurdalne rzeczy.
Po bitwie Acasius wraca do Rzymu i podczas rozmowy z Lucillą posuwa rzewne kawałki, o tym, że ma dość wojen i patrzenia jak giną młodzi Rzymianie. Aż się wzruszyłem. Tak się składa, że armia cesarska to była armia zawodowa, świetnie wyszkolona maszyna do zabijania, a legioniści byli w średnim wieku. Żaden Rzymianin też nie miał jakiś wyrzutów sumienia, walka była ich życiem, lubili widok krwi, dlatego wymyślili taką rozrywkę jak walki gladiatorów i podbili pół świata.
Sam Rzym też nieciekawie wygląda, to nie była wiocha z Gwiezdnych Wojen a milionowe miasto, z kanalizacją, termami, fontannami, marmurami i brukowanymi drogami. Podobno Scott wybudował makietę Koloseum, jeśli ktoś w nim nie był, to w to uwierzy, ja byłem i wiem jak wygląda i jakie wrażenie robi do dzisiaj. Tak jak wszystko w tym filmie, to jest coś na wzór, a nie kopia. Przy okazji przy Koloseum jest Forum Romanum, ale o tym Scott nie ma pojęcia.
Potem mamy walki gladiatorów. Tu już jest grubo. Na pierwszym ogień poszły pawiany. Tylko jak widać Scott w życiu na oczy pawianów nie widział. To co wylazło przypominało Resident Evil a nie pawiana. Druga walka to nosorożec. Gość dosiada bojowego nosorożca. Trzeba być ciężkim kretynym aby na coś takiego wpaść. Potem mamy walkę galer. Podobno robili takie walki w Koloseum aczkolwiek do końca nie ma tego potwierdzonego. W czasie tej walki mającej przedstawiać bitwę pod Salaminą, w której zdaniem Scotta walczyli Persowie z Trojanami !!!, Hanno bierze kuszę i chcąc zabić Acaciusa niewiele brakuje zabiłby cesarza Geto. O dziwo ten ucieka. W rzeczywistości za taki numer w ciągu minuty wszyscy gladiatorzy zostaliby zabici a a Hanno dosłownie wypatroszony.
Potem okazuje się, że Hanno to dawny Lucius z pierwszej części, który musiał uciec z Rzymu. Przed kim, skoro po śmierci Kommodusa był jedynym następcą tego nikt nie wie.
I w tym miejscu przechodzimy do fabuły. Tak głupiej i nielogicznej, urągającej inteligencji fabuły dawno nie widziałem. Tam się nic nie klei. Wszystko od kołyski aż po grób jest irracjonalne.
Gra aktorów jest taka sobie, Lucilla na botoksie jest w centrum uwagi, niespójny Hanno/Lucius w ogóle nie przyciąga uwagi, Acacius powala swoją naiwnością, jedyną ciekawą postacią jest grany przez Denzela Washingtona, Makrynus. Bardzo ciekawa postać, szkoda tylko, że ahistoryczna, ponieważ w Rzymie jak już napisałem nie było Czarnych. W ogóle.
Silną stroną Gladiatora była nieśmiertelna, genialna muzyka Hansa Zimmera i Lisy Gerard. To ona była częścią tego filmu. Gladiator II natomiast nie ma ścieżki dźwiękowej. Są tylko luźne przeróbki kilku motywów Zimmera z pierwszej części.
Ironią losu jest to, że najciekawszymi scenami tego filmu są przebitki z pierwszej części.
Scott stworzył monstrum, napromieniował pierwszą część w wyniku czego urodził mu się przerośnięty pod każdym względem mutant. Pokraczna kreatura, na zasadzie wszystkiego więcej, jeszcze więcej i jeszcze więcej. Pokraka budząca śmieszność i obrzydzenie a nie podziw. Mógłbym to zrozumieć, gdyby zmienił się reżyser ale to nadal jest Ridley Scott, dlatego nie rozumiem jak można tak bardzo stracić talent i zdolności intelektualne.
Jestem ciekaw czy Scott powie teraz widzom, tak jak to zrobił po premierze Napoleona - „Zamknąć mordy”
Comments