Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
Angielski historyk i teoretyk wolności Lord John Acton w 1887 r. napisał „Power tends to corrupt, absolute power corrupts absolutely”, czyli “każda władza deprawuje, władza absolutna deprawuje absolutnie”. I to stwierdzenie powinno być punktem wyjścia do analizy powieści Orwella. Drugim punktem powinno byś stwierdzenie, które usłyszałem na studiach od świętej pamięci prof. Kunisza. Ogólnie muszę stwierdzić, że miałem szczęście do dobrych nauczycieli, oczywiście zdarzyły się niewypały ale ogólnie moi nauczycieli ukształtowali mnie takim jakim jestem. Szczególnie studia odcisnęły piętno na mym światopoglądzie, ironia losu polega na tym, że pomimo, iż studiowałem gdy komunizm w Polsce upadał, moja uczelnia czyli Uniwersytet Śląski była wtedy o wiele bardziej neutralna światopoglądowo niż obecny UŚ ostro lewicujący i zamykający usta różniącym się od jedynie słusznej linii, światopoglądowo wykładowcom. Wracając do prof. Kunisza, był to dla nas wielki autorytet, który znał wykopaliska na Bliskim Wschodzie z autopsji a nie jak obecni wykładowcy jedynie z lektury Cerama. Ale wracając do meritum sprawy, prof. Kunisz zwrócił nam na wykładzie uwagę na niemożność wygenerowania innych pomysłów na państwo poza tymi, które ludzie znają w wyniku procesu wychowania i życia w takim a nie innym systemie. Jako przykład podawał, powstania niewolników, w wyniku których dochodziło do powstawania efemerycznych państw. Otóż niewolnicy, mimo historii swojego życia sami tworzyli państwa oparte na niewolnictwie, po prostu znając jedynie ten ustrój nie potrafili sobie wyobrazić jakichkolwiek innych zmian poza tymi, że oni teraz będą właścicielami innych niewolników.
Podchodząc teraz do Folwarku z tych dwóch punktów, czyli tego, iż każda władza w swej istocie poprzez to, że daje nam możliwość kontroli innych musi prowadzić do deprawacji i nadużyć oraz to, że wychowując się w danym systemie, nie jesteśmy w stanie mentalnie wyobrazić sobie innego modelu władzy powoduje, że czytając arcydzieło Orwella wiele rzeczy staje się dla nas istotnymi i jasnymi. Żeby jeszcze bardziej naświetlić problem, należy przypomnieć, iż Marks był do końca życia uznawany za rusofoba, Rosję zresztą jak i Chiny, przyporządkował do odmiennego modelu ekonomiczno-społecznego czyli wspólnoty azjatyckiej i uważał, że w tym kraju nie powinno być rewolucji, ponieważ jej efektem będzie jedynie zastąpienie obecnego systemu ucisku jeszcze gorszym. Jak pokazała historia w tej kwestii miał całkowitą rację.
I ponownie jak ktoś nie zna Orwella nie powinien w ogóle zabierać głosu w sprawach związanych z polityką.
O czym jest „Folwark zwierzęcy”? Jest to opowieść o źle traktowanych i męczonych zwierzętach, niekarmionych, żyjących w folwarku, którego właścicielem jest pijak Jones. W końcu zwierzęta nie wytrzymują i wypędzają ludzi z posiadłości tworząc własny dom. Ponieważ, ktoś tym musi kierować powierzają tą funkcję najmądrzejszym spośród siebie czyli świniom. Cała bardzo smutna powieść pokazuje, jak świnie stopniowo się coraz bardziej antropomorfizują. Istotą historii jest stopniowa zdrada ideałów, odwracanie się od jej celów wykorzystując terror oraz bezdenną głupotę większości zagłuszającej nielicznych, którzy próbują przypomnieć o początkach i ideałach.
Oddajmy głos Orwellowi.
Minęły lata. Zmieniały się pory roku, upływały krótkie żywoty zwierząt. Przyszedł dzień, gdy poza Clover, Benjaminem, krukiem Mojżeszem oraz niektórymi świniami nikt już nie pamiętał życia przed Powstaniem. Folwark liczył obecnie znacznie więcej mieszkańców niż dawniej, choć przyrost ów okazał się mniejszy, aniżeli się spodziewano. Dla wielu urodzonych tu zwierząt Powstanie było jedynie mglistą tradycją, przekazywaną słowami; inne, zakupione zwierzęta nigdy przedtem nie słyszały o tym wydarzeniu. Oprócz Clover folwark posiadał teraz jeszcze trzy konie. Były to ładne, silne zwierzęta, chętne do pracy - były również dobrymi towarzyszami - ale bardzo głupie. Żaden z nich nie potrafił nauczyć się alfabetu poza literę B.
Zwierzęta ciężko pracowały przy budowie następnego wiatraka; dopiero po jego postawieniu, zapowiadały świnie, zainstaluje się prądnice. Nikt jednak nie wspominał już o luksusach, których obraz Snowball roztaczał dawno temu przed zwierzętami, o stajniach oświetlonych elektrycznością, z ciepłą i zimną wodą, oraz o trzydniowym tygodniu pracy. Napoleon potępił owe pomysły jako sprzeczne z duchem Animalizmu. Prawdziwe szczęście, dowodził, polega na ciężkiej pracy przy skromnym życiu.
Wyglądało na to, że folwark się wzbogacił, co jednak w żadnej mierze nie dotyczyło zwierząt, oczywiście wyjąwszy świnie i psy. Być może działo się tak częściowo dlatego, że było tak dużo świń i tak dużo psów. Nikt nie mógł zarzucić im lenistwa; one także na swój sposób pracowały. Cały czas zajmowały się, jak to niestrudzenie wyjaśniał Squealer, nadzorem i organizacją pracy na folwarku. Znaczna część tych zajęć była tego rodzaju, że inne, głupsze zwierzęta nijak nie pojmowały, na czym to wszystko polega. Squealer powiedział im, że świnie dzień w dzień harują przy sporządzaniu takich tajemniczych rzeczy jak „rejestry”, „sprawozdania”, „protokoły” i „memoranda”. Były to spore arkusze papieru, które od góry do dołu należało pokryć pismem, a następnie wrzucić do ognia. Czynność ta miała zasadnicze znaczenie dla dobrobytu folwarku, zapewniał Squealer. Jednak ani świnie, ani psy nie wytwarzały żywności własną pracą; za to było ich wiele i zawsze dopisywał im apetyt.
Co zaś do innych zwierząt, to życie wydawało się im takie, jakie było na początku. Zwykle cierpiały głód, sypiały na słomie, piły wodę z sadzawki, pracowały w polu; zimą dokuczał im chłód, latem muchy. Niekiedy co starsze sięgały przytępioną pamięcią w przeszłość, usiłując przypomnieć sobie, czy w pierwszych dniach Powstania, wkrótce po wypędzeniu Jonesa, żyło im się gorzej czy lepiej niż obecnie. Jednak nic to nie dawało. Nie miały z czym porównać dzisiejszych warunków życia; mogły oprzeć się jedynie na kolumnach liczb Squealera, z których niezmiennie wynikało, że wszystko wciąż idzie ku lepszemu. Zwierzęta uznały zatem, iż problem jest nie do rozstrzygnięcia; na dobitkę miały zbyt mało wolnego czasu, aby się zastanawiać nad podobnymi sprawami.
Wreszcie rozległo się przeraźliwe ujadanie psów i przenikliwe pianie czarnego kogucika, a na podwórzu, w otoczeniu psiej eskorty, ukazał się sam Napoleon, majestatycznie wyprostowany, ciskając wokół wyniosłe spojrzenia. W racicy trzymał bat. Zapadła śmiertelna cisza. Osłupiałe i przerażone zwierzęta zbiły się w gromadkę, łypiąc na długi rząd świń stąpających powoli dookoła podwórza. Wydawało się, że świat stanął na głowie. Potem, kiedy minął pierwszy szok, przyszła chwila, gdy wbrew wszystkiemu - wbrew trwodze, jaką wzbudzały psy, wbrew przyzwyczajeniu nabytemu w ciągu długich lat, by nigdy na nic nie narzekać i niczego nie krytykować - zwierzęta zdobyłyby się może na protest. W tej samej jednak chwili owce, jak na komendę, zaczęły przeraźliwie beczeć: - Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: lepiej! Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: lepiej! Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: lepiej! Koncert ten trwał bitych pięć minut. Kiedy zaś owce się uspokoiły, przepadła jakakolwiek sposobność wniesienia sprzeciwu, albowiem świnie zdążyły już zniknąć w domu.
Oczy mam już nie te - powiedziała wreszcie Clover. - Nawet gdy byłam młoda, nie potrafiłam przeczytać tego, co tam wypisano. Ale wydaje mi się, że ta ściana wygląda inaczej niż ongiś. Czy nasze Przykazania są te same, co dawniej, Benjaminie? Po raz pierwszy osioł odstąpił od swoich zasad i przeczytał Clover to, co było wypisane na ścianie. Pozostało na niej tylko jedno Przykazanie. Brzmiało ono tak: WSZYSTKIE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNE, ALE NIEKTÓRE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNIEJSZE OD INNYCH
Potem nikogo już nie zdziwiło, że nazajutrz świnie nadzorujące prace gospodarskie trzymały w racicach baty.
Słychać było dwanaście wściekłych głosów, a wszystkie brzmiały jednakowo. Nie było już żadnych wątpliwości, co się zmieniło w ryjach świń. Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
Comments