top of page

Metropolis - Pośrednikiem między głową a siłą musi być serce

W 1927 roku, niemal już na zakończenie epoki kina niemego, w niemieckim Babelsberg Studios Fritz Lang nakręcił Metropolis.

Pomijając infantylny wątek miłosny sam film jest genialny. Trudno uwierzyć, że Lang nakręcił ten film sto lat temu. Film przedstawia dystopijny świat przyszłości. Społeczeństwo dzieli się na dwie grupy, żyjących w luksusie Synów Światła oraz rzesze robotników mających swoje miasto głęboko pod ziemią. Mamy kolejną wizję społeczeństwa przyszłości, będącą jakąś inną wersją wizji nakreślonych przez Wellsa i Huxley’a. Znajdziemy tu również łączniki z wizjami Londona i Orwella. Świat przyszłości to dwie grupy społeczne, na górze mamy dobrze sytuowanych Synów Światła, właściwie nie wiemy czym się zajmują, pełnią funkcję dawnej arystokracji pasożytującej na społeczeństwie. Po drugiej stronie mamy ciężko pracujących robotników i ich rodziny, zamieszkujących miasto podziemne. Spoiwem tych dwóch grup jest Zarządca Miasta Joh Fredersen i jego współpracownicy. Geniusz Langa objawia się w jego wizji przyszłości. Metropolis przypomina dzisiejsze aglomeracje, składa się z wielkich drapaczy chmur pomiędzy którymi przebiegają estakady z pędzącymi samochodami i pociągami, nad tym wszystkim przemieszczają się samoloty, pełniąc funkcję dzisiejszych śmigłowców. Ruch, tłok, korki. Wielopasmowe autostrady. Metropolis to nasze metropolie.

Dużą rolę w przekazie odgrywa architektura. W budynkach widać wpływy bauhausu, kubizmu i futuryzmu artystycznego. W ogóle z racji tego, iż jest to film niemy to jego siłą jest obraz. A pomysły Langa są niesamowite. Pomysł poruszania się robotników jest genialny. Idą małymi krokami, w szykach jak żołnierze, z opuszczonymi głowami. Scena mijania się zmian wywołuje ciarki na skórze. Jedna kolumna zmierza do pracy a druga maszeruje zmęczona do miasta. Oddzielają je wielkie unoszące się kraty. Kolumny jak jakieś wielkie ludzkie ciasto są cięte wielkimi windami na kwadraty, z których jedne wywożone są do góry a inne w dół. Tak naprawdę nad wszystkimi i wszystkim dominują maszyny, to one nadają rytm. Świetnie to widać gdy główny bohater, syn Fredersena, Freder doznaje podczas wybuchu jednej gigantycznej maszyny, halucynacji. Maszyna zmienia się w bestię, w Molocha, który w swych płonących czeluściach pożera kolejne szeregi maszerujących robotników.

Koncepcja miasta robotników również jest bardzo ciekawa. Ogromne wybudowane pod ziemią blokowisko oświetlane jest przez wielkie panele umieszczone w suficie gigantycznej hali. Gdy Freder wchodzi do gabinetu ojca przenosimy się w przyszłość. Gabinet Fredersena nie przypomina ówczesnych gabinetów, to raczej siedziby dzisiejszego rekina giełdowego. Wielki, przestronny i przeszklony z widokiem na całe miasto jest siedzibą dowodzenia. Na jednej ścianie przebiegają cyfry i napisy przypominające obecne paski z notowaniami giełdowymi. Fredersen dyktuje listy, które jednocześnie zapisuje trzech sekretarzy. Jak daleko sięgnął Lang ze swoją wizją widać w ujęciu, w którym włącza kamerę, przez którą monitoruje to, co się dzieje przy głównej maszynie. Należy pamiętać, że pierwszy przekaz telewizyjny odbył się dopiero rok po premierze filmu, a pomysł monitoringu pojawił się dopiero po kilkudziesięciu latach. Wątek maszyn to jednak nie tylko tło. Maszyna w tym filmie stanie się podmiotem, gdy genialny wynalazca Rotwang jedną z nich ożywi i nada jej postać przepięknej kobiety. Laboratorium Rotwanga nie przypomina jednak fabryki, to bardziej pracownia alchemika, energia elektryczna, maszyny, przeplatają się z kolbami chemicznymi, bulgoczącymi cieczami i dziwnymi zbiornikami. Rotwang jest geniuszem ale i jest szaleńcem. A może jest opętany? Nad ożywianym robotem mamy wielki pentagram skierowany wprost na głowę robota kobiety, wszystkie drzwi w domu labiryncie Rotwanga są ozdobione pentagramami, jednak tym razem odwróconymi przez co mają formę gwiazdy. Czy Lang chciał przez to powiedzieć, że technologia jest przeklęta, czy może, że komunizm ma w sobie zło? Z drugiej strony, głosząca robotnikom nadzieję Maria, głosi do nich przekaz w formie kazania, w katakumbach, przed czymś w rodzaju ołtarza, ozdobionego świecami i krzyżami. Symbolika chrześcijańska jest widoczna na każdym kroku. Sama Maria pełni swoistą rolę Jana Chrzściciela zapowiadając nadejście nowego Mesjasza, który połączy dwie rozdzielone przed wiekami grupy społeczne w jedną, będzie to ten który jest sercem, bo tylko serce połączy siłę z rozumem.

Kobieta maszyna podburza robotników do buntu, wzywa ich do niszczenia. W tym czasie Synowie Światła stają się otępiali na skutek pożądania, które odczuwają do przepięknej kobiety maszyny, dla nich świat zamyka się do szaleństwa zabawy. Ponownie mamy paralele do zachowania Żydów podczas pobytu Mojżesza na Górze Synaj i oddawania czci Złotemu Cielcowi. Kulminacyjne sceny również mają podłoże religijne, odbywa się walka pomiędzy dobrem symbolizowanym przez Fredera a złem, uosobionym przez Rotwanga. Walka odbywa się w wielkiej gotyckiej katedrze. Tuż przed nią tłum zbuntowanych robotników pali na stosie kobietę maszynę i dopiero gdy ta traci kobiecą powłokę rozumie, że został oszukany. Film jest genialny. Mimo, że to film niemy i minęło niemal sto lat nie sposób zrozumieć przenikliwości umysłu Fritza Langa, jego trafionej wizji i kunsztu reżyserskiego. Fritz jawi się nam niczym podróznik z przyszłości. Dodatkowym atutem filmu jest świetna muzyka Rabbit on the Moon. Nowoczesna muzyka elektroniczna, swoimi transowymi rytmami idealnie komponuje się w klimat filmu. Oglądając film czuje się jak na koncercie. Czasami nie wiadomo co jest tłem dla czego, czy muzyka dla filmu czy może film dla muzyki.

40 wyświetleń0 komentarzy

Comments


bottom of page