W sieci fanatyków
„Wszelkie ruchy masowe wyzwalają w swych zwolennikach gotowość poniesienia śmierci i skłonność do kolektywnego działania, wszystkie one, niezależnie od swej doktryny i postulowanego przez nie programu, są pożywką dla fanatyzmu, entuzjazmu płomiennych nadziei, nienawiści i nietolerancji, wszystkie domagają się ślepej wiary i pełnego zaangażowania. Wszystkie ruchy masowe, jakkolwiek różne w sferze doktryny i aspiracji, znajdują swych pierwszych zwolenników pośród tych samych typów ludzkich, wszystkie przemawiają do tych samych typów osobowości.”
„Ruchy masowe mogą wzbierać i rozprzestrzeniać się bez wiary w Boga, nigdy jednak bez wiary w diabła” - Eric Hoffer
W Polsce w końcu nakładem Fundacji Lethe ukazała się niesamowita książka autorstwa Erica Hoffera, „Prawdziwy wyznawca”
Napisana przez Hoffera zaraz po II wojnie światowej książka, poświęcona jest fenomenowi ruchów masowych. Jego analiza jest o tyle istotna, że bezpośrednio mógł obserwować trzy ruchy masowe: komunizm, faszyzm i narodowy socjalizm. To co dla nas jest historią, dla niego było rzeczywistością dlatego mógł wychwycić z tych ruchów o wiele więcej niż my po latach. Należy jednak pamiętać, że ruchy masowe nie sprowadzają się jedynie do tych trzech wymienionych powyżej, należą do nich ruchy religijne jak i inne ruchy, z którymi mamy dzisiaj do czynienia. Tak naprawdę ruchy masowe są istotą historii człowieka, dlatego powinniśmy poznać ich fenomen, bo wywierają ogromne piętno, przy czym rzadko kiedy pozytywne na życie milionów ludzi.
Zdaniem Hoffera pierwszymi wyznawcami zawsze są wszelkiego rodzaju frustraci. Jednak żeby stworzyć z tych frustratów fanatycznych wyznawców trzeba im coś dać. Tym czymś jest nadzieja na lepszą przyszłość. Powstaje zamknięte koło, wszystko zaczyna się od złej sytuacji wyjściowej, która klonuje nam zastępy frustratów, następnie podgrzewając ich niezadowolenie na wolnym ogniu daje im się nadzieję na zmianę, Gdy teraz uda się doprowadzić do tego aby w tą nadzieję uwierzyli otrzymujemy karne legiony skrajnych fanatyków. Jak pisze Hoffer:
„Kiedy nadzieja i marzenia zerwą się z łańcucha, lepiej jest by lękliwi zaryglowali drzwi, zamknęli okiennice i siedzieli cicho, póki nie minie nawałnica. Często bowiem zachodzi monstrualna rozbieżność między nadziejami, jakkolwiek byłyby one wzniosłe i szlachetne i działaniami będącymi ich następstwem”.
Ruchy masowe dojrzewają, po pierwszym, aktywnym etapie, każdy z nich przyciąga osoby zainteresowane karierami, zdobyciem synekur lub majątków. To znak, że celem ruchu nie jest już zmiana świata lecz zawłaszczanie. Hitler ujął to słowami:
„Im więcej dany ruch ma do rozdania stanowisk i funkcji, tym bardziej podrzędny element ludzki przyciąga i w końcu tacy polityczni fagasi zaczynają dominować w odnoszącej sukcesy partii tak dalece, że uczciwy bojowiec z początku ruchu sam już go nie poznaje”.
Co jest przyczyną tej niezachwianej wiary w doktryny ruchu?
Główną przyczyną jest to, że wiara w ruch, w jego nieomylność jest substytutem utraconej wiary w siebie. Jak pisze Hoffer, ruch jest jak przepływająca tratwa dzięki której możemy uratować swoją zachwianą osobowość. To dzięki niemu wzrasta nasza samoocena.
„Ruchom masowym zazwyczaj zarzuca się to, że odurzają swoich zwolenników nadzieją na lepszą przyszłość zarazem okradając ich z radości chwili obecnej. Jednak w oczach frustratów teraźniejszość skażona jest nienaprawialnym defektem”. Nie można jej już naprawić, jedyna nadzieja jest w tym, że można ją odrzucić.
Istotne przy tym jest to, że ludzie którzy znaleźli dla siebie miejsce w jednym ruchu masowym, bez problemu mogą przejść do innego. W weimarowskich Niemczech było kwestią przypadku czy młody człowiek znalazł sobie miejsce wśród narodowych socjalistów czy wśród komunistów. W carskiej Rosji, takim samym przypadkiem było to, czy młody Żyd stanie się komunistą czy syjonistą. Doktor Chaim Weizman cytuje swoją matkę:
„Cokolwiek się zdarzy, dobrze na tym wyjdę. Jeśli rację ma Szemuel (komunista), wszystkich nas czeka szczęście w Rosji, a jeśli rację ma Chaim (syjonista) będę żyła w Palestynie”.
Fanatycy są bardzo cennym nabytkiem dla innego ruchu. Hitler stwierdził:
„Z drobnomieszczańskich socjaldemokratów i związkowych bonzów, nigdy nie będą narodowi socjaliści, z komunistów zawsze”.
Nikt nie zadaje pytań co się stało w milionami komunistów w Niemczech po przejęciu władzy przez NSDAP, w rzeczywistości bardzo szybko znaleźli się w zbieżnej ideologicznie partii narodowo socjalistycznej. Zresztą analogiczna sytuacja miała miejsce po upadku III Rzeszy, gdy nagle wyparowały miliony nazistów a na ich miejscu pojawiły się miliony komunistów. Nie ma w tym żadnej tajemnicy, po prostu wszystkie ruchy masowe bazują na tych samych typach ludzi.
Następnie autor próbuje wyjaśnić jacy tak naprawdę ludzie stają się wyznawcami. Odruchowo wszyscy wskazują na biednych. Jednak nie wszyscy biedni są frustratami , nędzarze od zawsze pozostają bierni, żyjąc zawsze w tych samych warunkach przyzwyczaili się do nich i nawet nie myślą o zmianie. Najbardziej sfrustrowani są ludzie, którzy się spauperyzowali niedawno, tzw. „biedni od niedawna”. „Wspomnienie czegoś lepszego sprawia, że krew gotuje im się w żyłach”.
Kolejną grupą frustratów są ci, których warunki życia dopiero co się poprawiły, w wyniku czego poczuli, że można żyć lepiej ale wiedzą, iż nadal są biednymi i tego nie zmienią. Zupełnie jak gdyby zrozumieli wymiar swojej biedy.
„Poczucie krzywdy jest najbardziej nieznośne, gdy prawie mu zadośćuczyniono”.
„Intensywność naszego niezadowolenia zdaje się pozostawać w odwrotnym stosunku do dystansu dzielącego nas od tak pożądanego przez nas obiektu”.
Widzicie teraz, że nieuchronnie czekają nas czasy wielkich zaburzeń. Społeczeństwa zachodnie odczuwają postępujące zubożenie i nie będą się w stanie z tym pogodzić. Pakiety socjalne nie zmienią niczego w tej kwestii tylko zwiększą ogólny poziom frustracji społeczeństw, ponieważ nowi biedni będą pamiętać, że jeszcze niedawno im się lepiej żyło a dotychczasowi biedni zaczną odczuwać przepaść dzielącą ich od bogatszych.
Jednocześnie Hoffer wskazuje, że im bardziej jest sfrustrowane społeczeństwo tym bardziej będzie mu ciążyła wolność osobista.
„Wolność tyle pogłębia co uśmierza frustrację. Za sprawą wolności wyboru cała odpowiedzialność za doznaną porażkę spada na tego, który ją poniósł. A ponieważ wolność jest zachętą do wielu prób i wysiłków, w nieuchronny sposób pomnaża niepowodzenia i frustracje. Jeśli człowiekowi brak talentów umożliwiających mu osiągnięcie czegoś, wolność jest wówczas irytującym brzemieniem. Na cóż bowiem zda się wolność wyboru, skoro nic nam po naszym ego?”.
Wolność jednostki dla wszystkich nieudaczników jest największym przekleństwem ponieważ uzmysławia im skalę ich deficytów. Wolność poniekąd krzyczy do nas „Jesteś winien”, to ona powoduje, że czujemy się jak zera. Dlatego:
„Włączamy się do ruchu masowego, aby uniknąć jednostkowej odpowiedzialności czy też, mówiąc słowami pewnego gorliwego młodego nazisty, aby „uwolnić się od wolności”.
Wspólne wyrzeczenie się osobistej wolności przez wiernych wyznawców, powoduje, że każdy ruch masowy z natury jest wrogiem wolności jednostki. Zdaniem Renana, fanatycy bardziej boją się wolności niż prześladowania.
W tym miejscu pojawiają się kolejne dwa hasła towarzyszące ruchom masowym: równość i braterstwo. Przede wszystkim trzeba sobie zdawać sprawę, że równość jest zaprzeczeniem wolności, możemy być albo wolni albo równi, ale nigdy jednocześnie i tacy i tacy.
„Ci, którzy postrzegają własne życie jako skażone i zmarnowane, łakną równości i braterstwa bardziej niż wolności”.
„Tam gdzie faktycznie istnieje wolność, namiętnym pragnieniem mas jest równość. Gdzie zaś istnieje równość, wolność jest namiętnym pragnieniem znikomej mniejszości. Równość bez wolności stwarza bardziej stabilny wzorzec społeczny niż wolność bez równości”.
Żeby ruch masowy mógł się szybko i bezproblemowo rozwijać niezbędna jest jednak odpowiednia struktura społeczna.
„Ilekroć ruch masowy natrafia na kolektywny wzorzec rodziny, plemienia, państwowości w stanie rozkładu lub upadku, wkracza do akcji i czyni użytek z tej sytuacji. Ilekroć napotyka taki kolektywny model dobrej kondycji, musi go atakować i niszczyć”.
Dlatego podczas każdej rewolucji silna instytucja rodziny była jednym z głównych wrogów, dlatego również dzisiaj już niemal systemowo walczy się rodziną preferując nowy model społeczny oparty na tzw. partnerstwie. Silna rodzina uniemożliwia rozwój ruchu masowego, analogiczna sytuacja jest z państwem. Rewolucje zawsze wybuchały gdy państwa były w stanie rozkładu a nie jakby się mogło zdawać, w chwili gdy były maksymalnie opresyjne.
„Nastawienie budzącego się ruchu masowego wobec rodziny jest sprawą bardzo interesującą. Niemal wszystkie współczesne ruchy masowe na wczesnych etapach istnienia przejawiały wrogi stosunek wobec rodziny i na wszelkie sposoby usiłowały ją zniszczyć i zdyskredytować. Czyniły to poprzez podkopywanie autorytetu rodziców, ułatwienie ludziom rozwodów, przejmowanie odpowiedzialności za dostarczanie wiktu, edukacji i rozrywki dzieciom, a także poprzez zachęcanie do związków pozamałżeńskich”.
Serio nie widzicie żadnych paraleli do obecnych czasów? Czy dzisiaj nie mamy z tym wszystkim do czynienia?
Co jest celem tych działań? Budowa ducha kolektywizacji, umacnianie ducha wspólnoty, dzięki czemu zapobiega się niepokojom społecznym.
„Środowiskiem najbardziej sprzyjającym powstawaniu i propagowaniu ruchów masowych jest takie środowisko, w którym niegdyś istniejąca zwarta struktura zbiorowa z takiej czy innej przyczyny znalazła się w stanie rozkładu”.
Dalej uważacie, że to nie ma z nami nic wspólnego?
Idąc dalej w swych rozważaniach Hoffer wskazuje, że w chwili gdy jeden panujący wzorzec społeczny zaczyna upadać zaraz pojawia się nowy, który ma na celu jego zastąpienie. Upadający Kościół Katolicki powoduje pojawienie się nowych ruchów quasi religijnych. Hoffer wskazuje, że lud nie buntuje się przeciw jakiejś ideologii, lud się buntuje przeciw jej słabości. Dlaczego obecnie Europa odrzuca chrześcijaństwo a nie islam? Dlatego, że islam jest silny a chrześcijaństwo przypomina starego schorowanego człowieka. Kiedy upadł komunizm? Nie wtedy, gdy był najbardziej opresyjny lecz wtedy gdy był najsłabszy.
„Gdy w społeczeństwie totalitarnym lud się buntuje, tym, przeciwko czemu powstaje, nie jest nikczemność panującego reżimu, lecz jego słabość”.
Idealnym przykładem są Niemcy. W kajzerowskich Niemczech ruch rewolucyjny nie miał szans powstania i rozwoju, ujawnił się dopiero gdy Niemcy zaczęły przegrywać wojnę a i wtedy miał nikłe poparcie społeczne. Jednak następujące potem „Lata istnienia republiki weimarskiej były dla większości Niemców czasem irytacji i frustracji. Przyzwyczajonym do wykonywania płynących z góry poleceń i do szanowania autorytetów, chaotyczny ład demokratyczny jawił się jako jeden wielki chaos i zamęt. Marzyła im się nowa zbiorowa całość, bardziej jednorodna, bardziej pojemna i budząca w widzu jeszcze większe uwielbienie niż reżim Kaisera – na te ich modły Trzecia Rzesza była odpowiedzią więcej niż satysfakcjonującą”
Tocqueville ma całkowitą rację stwierdzając, że dla wszystkich ustrojów totalitarnych największe niebezpieczeństwo się pojawia gdy zaczynają się liberalizować.
„Dziwne jest to, że zarówno krzywdziciel jak i skrzywdzony, zarówno grzesznik jak i ten, przeciwko któremu zgrzeszono, odnajdują w ruchu masowym formę ucieczki od zmarnowanego życia.
Czasami wydaje się, że ruchy masowe są wynalazkiem skrojonym na miarę potrzeb kryminalisty – aby mu zapewnić nie tylko duchowe katharsis, lecz również sposobność wykorzystania własnych skłonności i talentów”.
To nie przypadek, ruch masowy kultywuje bowiem ideę grzechu. Zdaniem Hoffera, właśnie indywidualizm jest piętnowany jako coś nikczemnego. „Wyznać grzechy i kazać skruchę to wyzbyć się własnej jednostkowej odrębności i odmienności, zbawienie zaś odnalezione zostaje przez roztopienie się w świętej jedności jako zgromadzenie wiernych"
Wiem co powiecie, „ale teraz mamy multikulturalizm i poszanowanie różnorodności”, nic bardziej błędnego, multikulturalizm sprowadził się do kultu wymieszania a w poszanowaniu różnorodności nie chodzi o szacunek dla innych, lecz różnorodność stała się kultem sama w sobie, w tym kulcie to większość ma się podporządkować nielicznej mniejszości, celem jest całkowite rozczłonkowanie już nie tyle społeczeństwa a nawet tożsamości jednostki. Obecny ruch masowy poszedł o krok dalej.
„Człowiek praktykujący rezygnację z samego siebie zrzuca twardą skorupę, oddzielającą go od innych, i tym samym może podlegać asymilacji”.
„Aby uczynić jakąś osobę zdatną do samopoświęcenia, trzeba ją odrzeć z indywidualnej tożsamości i odrębności”. Taka osoba „Nie posiada też jakiegokolwiek celu, wartości ani przeznaczenia odrębnych od swego ciała kolektywnego”.
Dla takiego człowieka jedynym co się liczy jest zwykłe życie, wszystko inne jest nicością.
„Wymazanie indywidualnego ja musi być zupełne”.
Gdy uda się zatopić „ja” w kolektywnym organizmie, jednostka przestaje istnieć, liczy się tylko ona jako element partii, religii. Jednostka bez problemu jest w stanie poświęcić dla tych bytów masowych nawet swoje życie, ponieważ bez nich i tak nie istnieje, a dzięki nim staje się nieśmiertelna.
Ruch masowy od swoich wyznawców będzie wymagał samopoświęcenia.
W przypadku ruchów masowych bardzo ciekawe jest ich podejście do czasu.
W pierwszym etapie ruch masowy broni teraźniejszości przed przeszłością. Atakuje zastane instytucje obwiniając je o to, że są elementem przeszłości działającym w teraźniejszości. Aby jednak uwolnić się od przeszłości, zerwać jej okowy trzeba poświęcenia i jedności. Powoduje to wyrzeczenie się przez ludzi przyjemności teraźniejszości wynikających zdaniem ruchu z przeszłości. W wyniku tego, teraźniejszość, która była do tej pory celem, zostaje usunięta a celem staje się przyszłość.
Powyższy schemat jest obecny w każdej rewolucji, początkową obietnicą jest lepsze życie, obecne życie, w tym celu walczy się z systemem mającym źródło w przeszłości, jednak gdy zaczynają się pojawiać nierozwiązywalne problemy, każda rewolucja zaczyna potępiać oczekiwania na lepszą teraźniejszość zastępując je wizją świetlanej przyszłości.
„Wszystkie ruchy masowe deprecjonują teraźniejszość, odmalowując ją jako nędzny wstęp do chwalebnej przyszłości, jako zwykłą wycieraczkę na progu całego millenium”.
Odrzucenie teraźniejszości i obietnica lepszej przyszłości jest kolejną przyczyną przyciągania frustratów przez ruchy masowe.
Co sprzyja samopoświęceniu?
Zasada, że „mniej skłonni jesteśmy umierać za coś, co mamy lub czym jesteśmy, niż za to, co chcielibyśmy mieć i czym chcielibyśmy być”.
„”To co nie jest”, to w istocie większa potęga niż „to co jest”. Człowiek prędzej gotów jest umrzeć, niż wyzbyć się czegoś z rzeczy, których jeszcze nie zdobył”.
„W istocie jest osobliwością, że ci, którzy tkwią w objęciach teraźniejszości i ze wszystkich sił do niej przywierają są najmniej zdolni do jej obrony”.
Hoffer wskazuje w tym miejscu na konieczną cechę prawdziwych przywódców, którzy potrafią zrozumieć aspekt praktyczny tej zależności. Okazuje się, że „odnoszący sukcesy biznesman jako przywódca wspólnoty okazuje się często nieudacznikiem”, ponieważ zbytnio skupia się na teraźniejszości a nie na przyszłości. To tłumaczy dlaczego podczas każdej rewolucji umiarkowani przywódcy szybko zostają odsunięci od władzy.
Gdy pojawia się poświęcenie, „Nie jest zupełną niedorzecznością, by ludzie gotowi byli umierać za znaczek, za flagę, słowo, opinię, mit. I na odwrót, jest rzeczą całkowicie nierozsądną oddawanie życia za coś namacalnego, co warto posiadać”.
„Wszystkie ruchy masowe w swej fazie aktywnej starają się umieścić pomiędzy swymi wiernymi oraz rzeczywistością ekran nieprzepuszczający faktów. Zdanie się na świadectwo zmysłów oraz rozumu jest herezją i zdradą. Przerażające jest uświadomienie sobie, jak wiele trzeba niewiary, by możliwa stała się wiara”.
Rozumiecie teraz dlaczego dyskusje z fanatykami wszelkiej maści są bezcelowe? Dla nich jedyną wykładnią wiary jest doktryna ruchu, jakakolwiek by nie była.
„To właśnie posiadana przez prawdziwego wyznawcę umiejętność „zamknięcia oczu i zatkania uszy” na fakty niezasługujące na to, by je widzieć czy słyszeć, jest źródłem niezrównanego hartu ducha i stałości uczuć. Nie straszne mu niebezpieczeństwa, nie zrażą go przeciwności losu, gdyż taki wyznawca neguje ich istnienie. Siła wiary przejawia się nie w przenoszeniu gór, lecz w tym, że nie widzi się gór, które można by przenieść”.
Bo moi drodzy, skuteczna doktryna „musi być przeciw naturze, przeciw zdrowemu rozsądkowi, przeciw naszym przyjemnościom”.
Warto zapamiętać te słowa, bo to co przeżyliśmy przez ostatnie trzy lata jest zaledwie preludium to tego co nas czego w kolejnych.
W tym miejscu pojawia się problem jaki wymóg ma spełnić doktryna aby była skuteczna?
Przede wszystkim musi być ucieleśnieniem jedynej i wyłącznej prawdy. „Aby być skuteczną, dana doktryna nie ma być przez wiernych rozumiana, lecz musi być raczej przedmiotem wiary. Całkowitą pewność możemy mieć jedynie w stosunku do tego czego nie rozumiemy. Doktryna, którą się rozumie, zostaje odarta z mocy”.
Gdzie znaleźć prawdziwych wyznawców?
Wśród tych, którzy nie potrafią odnaleźć własnego „ja” lub nie potrafią się z nim pogodzić. „Tylko jednostka, która pogodziła się z własnym „ja” może mieć beznamiętny stosunek do świata”. Człowiek, który utracił harmonię z własnym „ja” nie potrafi zachować odrębności, równowagi i samowystarczalności i staje się wtedy idealnym materiałem na wyznawcę.
Rozumiecie teraz dlaczego dzieci i młodzież stają się obecnie obiektem tak skomasowanego ataku ideologicznego? Im mocniej podważy się ich tożsamość fizyczną, psychiczną, płciową tym szybciej staną się idealną pożywką dla nowych ruchów masowych.
Dla fanatyka, który jest bytem niekompletnym, ruch masowy staje się punktem oparcia, gwarancją poczucia bezpieczeństwa, czymś stałym i niezmiennym.
„Fanatykowi nie można wyperswadować zaangażowania w sprawę, apelując do jego rozumu czy zmysłu moralnego. Boi się on kompromitacji i nie może ulec perswazji, by rozważyć pewność i słuszność swojej świętej sprawy”.
Wbrew potocznej opinii fanatycy, mimo że gotowi skoczyć sobie do gardeł, nie są dla siebie prawdziwymi wrogami, szybko można ich konwertować do nowego ruchu. Prawdziwym wrogiem fanatyka jest człowiek umiaru, łagodny cynik.
„Łatwiej fanatycznego komunistę, nawrócić na faszyzm, szowinizm czy katolicyzm, niż uczynić zeń trzeźwego liberała” (w prawdziwym tego słowa znaczeniu a nie współczesnym). Dlatego przeciwieństwem szowinisty nie jest zdrajca lecz spokojny obywatel.
Następnie Hoffer omawia czynniki unifikujące członków ruchu masowego.
Podstawowym i najważniejszym z nich jest nienawiść. Dzięki niej jednostka zapomina nie tylko o własnym „ja” ale również o pomyślności, przyszłości, zazdrości czy egoizmie. Nienawiść jest niezbędna jako element łączący.
„Kiedy zapytano Hitlera, czy uważa, że Żyda należy zniszczyć, odparł „O nie. Wtedy bylibyśmy zmuszeni ich wymyślić. Zawsze potrzebny jest widzialny wróg, a nie tylko niewidzialny”.
Jeżeli macie jakieś wątpliwości co do tych słów, to włączcie wieczorem telewizor.
Nienawiść łączy. Łączy bardziej niż cokolwiek innego. Należy przy tym pamiętać, że „Idealny diabeł jest wszechmocny i wszechobecny”.
Co jest źródłem tej nienawiści? Zdaniem Hoffera , nie tyle wyrządzona nam krzywda, co świadomość naszej bezsilności, nieadekwatności, tchórzostwa, poczucia winy, bezwartości, pogardy dla siebie. Krótko mówiąc im bardziej uważamy siebie za zera tym bardziej nienawidzimy kogoś na kogo dokonujemy projekcji nienawiści do samego siebie.
„Jedność i samo poświęcenie jako takie – również gdy pochodzą z najszlachetniejszych źródeł – wytwarzają skłonność do nienawiści. Nawet wówczas, gdy ludzie ze wszystkich sił starają się zrzeszać, by propagować tolerancję i pokój na ziemi, zazwyczaj są skrajnie nietolerancyjni wobec mających odmienne poglądy”
Przerażające jest to, że Hoffer napisał te słowa w 1951 roku a dzisiaj widzimy je na każdym kroku. Wszechobecne wyzwiska folarzie, płaskoziemcy, ruskie onuce, faszyści itp. jednoznacznie wskazują, że otaczają nas coraz większe legiony fanatyków.
Hoffer zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny element. Gdy wyznawca wyrzeknie się własnego „ja” i stanie się częścią kolektywu pozbywa się wszelkiej odpowiedzialności. „Nie istnieją okrucieństwa i akty bezwzględności, do jakich nie posunąłby się człowiek wyzbyty lęków, wahań, wątpliwości i elementarnych przyzwoitości towarzyszących indywidualnemu osądowi”. Fanatyk w ruchu masowym odnajduje „nową wolność – wolność nienawiści, zastraszania, kłamstwa, tortur i zdrady, wyzbytą wstydu i wyrzutów sumienia”.
Drugim czynnikiem unifikującym, jest imitacja. Jest ona tym łatwiejsza do przeprowadzenia ponieważ wyznawcy już się oddzielili od swojego „ja”. Potęguje ją pragnienie przynależności. Aby wyznawcy nie podlegali destrukcyjnemu wpływowi imitacji świata zewnętrznego trzeba w nich zaszczepić pogardę w stosunku do niego.
Kolejnymi czynnikami są perswazja i przymus. Tu muszę napisać, że Hoffer pisząc książkę w Stanach w 1951 roku, wyraźnie nie docenił siły oddziaływania propagandy. Jego zdaniem propaganda odnosi sukces jedynie wtedy gdy jest skierowana do frustratów, ja patrząc na ostanie trzy lata uważam tak jak np. Volkoff, że propaganda odnosi ogromne sukcesy wśród całego społeczeństwa. Żeby jednak żarliwa wiara nie wygasła, potrzebny jest przymus, żeby nie było żadnej wątpliwości, że jedynie nasza wiara jest prawdziwa.
„Równie prawdziwe jest przypuszczalnie twierdzenie, że przemoc podsyca fanatyzm, jak teza, że fanatyzm rodzi przemoc. Częstokroć nie sposób stwierdzić, co było najpierw. Zarówno u tych, którzy przemoc stosują, jak i u tych, którzy jej ulegają, często napotyka się stan ducha właściwy fanatykowi”.
W tym miejscu Hoffer zwraca uwagę na coś niezmiernie ważnego. Aby złamać ruch masowy, potrzebna jest przemoc, ale żeby zastosować przemoc w takim wymiarze niezbędna jest wiara. Żarliwa wiara jest niezbędna nie tylko po to by móc przeciwstawić się przymusowi ale również i po to aby go móc skutecznie stosować.
To jest bardzo ważna konkluzja ponieważ tłumaczy to, jak chodzący w klapkach talibowie pokonali najpierw ZSRR a później USA, jak się udało Viet congowi pokonać Amerykanów, jak mogły się udać zarówno rewolucja francuska jak i rosyjska, trzeźwo oceniając te wojny, przewaga była tak wielka, że nie było możliwości aby te potęgi przegrały, wyjaśnieniem jest tylko wiara w swoją doktrynę, w Afganistanie w islam a w Wietnamie w komunizm, a w przypadku Francji i Rosji, brak wiary w monarchię.
Następnym czynnikiem unifikacji jest przywództwo. Warunkiem trwałego podporządkowania własnego „ja” ruchowi, jest bezwzględne posłuszeństwo, które jest główną cnotą propagowaną przez wszystkie ruchy masowe. „Prawdziwy wyznawca, niezależnie od tego, jak awanturnicze i gwałtowne byłyby jego czyny, zasadniczo jest osobą posłuszną i podporządkowaną”.
Idealnym materiałem na posłusznych, są wszelkiego rodzaju frustraci, chętnie pozbywający się swojej wolności i związanej z nią odpowiedzialności za swoje czyny. Z pełnym oddaniem składają w ręce przywódcy prawo decydowania o ich życiu. Ich posłuszeństwo jest niewzruszone, ponieważ najbardziej obawiają się, że świat zobaczy ich własne defekty.
Istotnym czynnikiem unifikacyjnym w ruchu masowym jest podejrzliwość. Każdy frustrat świadomy własnych defektów i ułomności będzie doszukiwał się takich samych cech u innych. W każdym ruchu masowym wszechobecna jest patologiczna podejrzliwość, która zamiast prowadzić do buntu stwarza warunki do pełnego konformizmu. Wyznawcy świadomi bowiem tego, że są nieustannie obserwowani, starają się ściśle stosować do doktryny i wymagań danego ruchu. Przypomina to swoiste samonapędzające ideologiczne perpetum mobile, im w ruchu panuje większa atmosfera podejrzliwości tym ten ruch jest bardziej monolityczny. Żeby dostarczać paliwa do tej machiny podejrzliwości, co jakiś czas ruch oskarża i skazuje rozmyślnie kogoś niewinnego. Dodatkowo każdy wykryty aspekt rozłamu powiązywany jest ze światem zewnętrznym, dzięki czemu podsyca się uczucie zagrożenia, co dodatkowo wiąże ze sobą ruch.
„Podejrzliwość jest świętym obowiązkiem prawdziwego wyznawcy. Musi on wiecznie mieć się na baczności, wypatrując sabotażystów, szpiegów i zdrajców”.
Dlaczego unifikacja jest tak ważna w ruchu masowym?
Ponieważ dla prawdziwego wyznawcy jest ona wybawieniem od tragedii bycia wolnym. Dzięki temu, że nie jest już sobą w końcu jest szczęśliwy. W końcu jako część większego organizmu czuje się niezniszczalny i nieśmiertelny. Dlatego zrobi wszystko aby być jeszcze bardziej związany z kolektywem, żeby czuć jego życiodajną energię.
A jakie środki utrwalają przynależność do ruchu masowego?
„Wyniesienie dogmatu ponad rozum uniemożliwia indywidualnej inteligencji znalezienie oparcia w samej sobie.
Zależność ekonomiczna zostaje zachowana poprzez centralizację władzy ekonomicznej i zawężenie spektrum potrzeb materialnych.
Do społecznej samowystarczalności nie zachęca stłoczona zabudowa czy komunalne kwatery oraz przymusowe codzienne wypełnianie przez wyznawców funkcji publicznych.
Bezwzględne cenzurowanie literatury, sztuki, muzyki i nauki uniemożliwia garstce umysłów twórczych prowadzenie niezależnego życia.
Wpojone w umysł poświęcenie również utrwala pewien stan niekompletności”.
Zbliżając się do końca swoich rozważań Hoffer podejmuje jeszcze jedną kwestię, rolę Ludzi Słowa. Ich rola jest bardzo ważna ponieważ to oni torują drogę fanatykom do przejęcia władzy. Swoją pracą podważają istniejący porządek społeczny, dyskredytują istniejące instytucje i stwarzają odpowiedni grunt pod nadchodzące zmiany.
Ich rola jest bardzo ważna, ponieważ dopóki istniejący ład nie zostanie podważony i działa w uporządkowany sposób masy są konserwatywne i przeciwne zmianom. Frustraci są uważani za zwykłych szaleńców. Patrząc w przeszłość, zwycięstwo chrześcijaństwa zostało poprzedzone zerodowaniem pogańskich kultów, do sukcesów reformacji przyczyniło się odrodzenie i wykorzystanie druku, zwycięstwo rewolucji francuskiej umożliwiło oświecenie wraz z ciągłym podważaniem autorytetu i wyśmiewaniem Ludwika XVI, do upadku Mikołaja II przyczyniło się kilkadziesiąt lat krytykowania caratu przez pisarzy i twórców. Zawsze przed dojściem fanatyków do władzy można zaobserwować wieloletnie krytykowanie i powolne rozkładanie istniejącego porządku. Patrząc na obecne czasy możemy zaobserwować to samo zjawisko, w świecie Zachodu, w tym i w Polsce, Ludzie Słowa krytykują i wyśmiewają istniejący porządek społeczny, instytucję rodziny i moralność jako taką. Oczywiście w takim totalitarnym kraju jak Chiny tego problemu nie ma, ponieważ KPCh jakichkolwiek przeciwników szybko eliminuje z życia publicznego.
Można odwrócić problem i zadać pytanie kiedy ludzie słowa nie będą walczyć z systemem? Odpowiedź jest bardzo prosta, wtedy kiedy będą beneficjentami tego systemu.
„Popierany przez lordów i możnych Burke mówił o „świńskim motłochu” i zalecał ubogim „cierpliwość, pracę, wstrzemięźliwość, oszczędność i religijność”. Niańczeni i raczeni pochlebstwami ludzie słowa w nazistowskich Niemczech i bolszewickiej Rosji nie czują impulsu do tego, by wziąć stronę prześladowanych i terroryzowanych, przeciwko bezlitosnym przywódcom i ich tajnej policji”
A patrząc na ostatnie trzy lata, w którym kraju ludzie słowa wystąpili przeciwko nielegalnym z punktu widzenia konstytucji blokadom, kwarantannom i sanitaryzmowi? No ale każda telewizja, radio czy serwis informacyjny zostały suto opłacone przez władze. Z drugiej strony czyż to ludzie słowa nie nawołują dzisiaj do zmniejszenia ogrzewania, wyrzeczenia się przyjemności, zjadania insektów ? Czyż dzisiaj nie mamy całego legionu Burke’ów?
Co więc powoduje, że intelektualiści stają w opozycji do istniejącego porządku społecznego? Odpowiedź jest prosta: niedocenienie i upokorzenie ze strony władzy.
„Żywione przez człowieka słowa głębokie pragnienie uzyskania wysokiego statusu czyni go wyczulonym na wszelkie upokorzenia związane z klasą społeczną bądź wspólnotą (rasową, językową czy religijną), do której on sam w jakikolwiek sposób przynależy”.
„Kwestionując upowszechnione przekonania i więzy, walczący ludzie słowa niezamierzenie wytwarzają w pozbawionych iluzji masach głód wiary. Większość ludzi nie jest bowiem w stanie znieść jałowości i pustoty własnego życia, nie mając jakiegoś obiektu gorliwych zabiegów i poświęceń czy namiętnego dążenia, w których mogliby się zatracić. Tak więc wbrew własnym intencjom pełen szyderstwa człowiek słowa staje się prekursorem nowej wiary”.
W historii widzimy to za każdym razem, po upadku kultów pogańskich na ich miejsce pojawiło się fanatyczne chrześcijaństwo, po wyparciu na Wschodzie chrześcijaństwa jego miejsce zajął fanatyczny islam, efektem reformacji był fanatyzm nowych wyznań reformowanych, po upadku monarchii absolutnej we Francji nastąpił wielki terror sfanatyzowanych jakobinów, po upadku caratu nastąpiły krwawe rządy bolszewików, po upadku republiki weimarskiej nastąpiły totalitarne rządy narodowych socjalistów, obecnie jak w końcu dojdzie do upadku tradycyjnej chrześcijańskiej Europy czekają nas mroki jakiejś nowej świeckiej religii, kultu globalnego ocieplenia, być może kultu gender? W każdym bądź razie będą to nieuchronnie rządy skrajnych fanatyków.
„On sam, autentyczny intelektualista, może radzić sobie bez wiary w absoluty. Poszukiwanie prawdy ceni sobie nie mniej niż samą prawdę. Znajduje upodobanie w konfrontowaniu idei i w kontrowersjach wymagających kompromisu. Jeżeli formułuje filozofię lub doktrynę, to są one raczej błyskotliwym popisem i ćwiczeniem się w dialektyce aniżeli programem działania i dogmatem wiary. Prawdą jest, że jego próżność często skłania go do bronienia własnych spekulacji w sposób żarliwy czy wręcz jadowity, jednak on sam apeluje zwykle do rozumu a nie do wiary. Można się jednak spodziewać, że fanatycy i złaknione wiary masy potraktują takie spekulacje niczym nieomylne pismo święte i uczynią z nich krynicę nowej wiary”.
„Gdy zatem niczego nieszanujący intelektualista wykona już swoje dzieło:
Najlepsi tracą wiarę, a w najgorszych kipi żarliwa i porywcza moc.
Tak , objawienie jakieś się przybliża. Tak, Drugie Przyjście chyba się przybliża.
Scena gotowa jest na przyjście fanatyków”.
Ironią historii jest to, że wolność o którą walczą intelektualiści nie ma nic wspólnego z wolnością o którą walczą masy.
„Wolność , jakiej łakną masy, nie jest wolnością autoekspresji czy samorealizacji, lecz jest wolnością od nieznośnego jarzma autonomicznej egzystencji.
Masy chcą wolności od tak strasznego brzemienia jak wolność wyboru, uwolnienia od trudnego zadania polegającego na urzeczywistnieniu własnych nieudolnych podmiotowości.
Nie chcą one wolności sumienia, lecz wiary – ślepej autorytarnej wiary.
Obalają istniejący ład, nie po to by tworzyć społeczeństwo wolnych i niezależnych ludzi, lecz aby ustanowić zasadę uniformizacji, anonimowości jednostki oraz nową strukturę doskonałej jedności.
Tym przeciw czemu powstają masy, nie jest nikczemność starego porządku, lecz jego słabość, i nie tyle jego opresyjność, co raczej jego niezdolność do uformowania owych mas na podobieństwo jednej, zwartej całości”
Zdaniem Hoffera, gdy zaczyna się ruch, wielu ludzi słowa widząc co się dzieje zaczyna wpadać w panikę, ale wtedy już jest za późno, ponieważ wtedy nadchodzi czas fanatyków.
Ich żywiołem jest chaos. Fanatycy żyją upadkiem znienawidzonego świata. Nie zależy im na reformach, bo nie chcą reformować czegoś czego nienawidzą, oni chcą jedynie zniszczenia całkowitego znanego im świata.
Kim są fanatycy? To zdaniem Hoffera przeważnie nietwórczy ludzie słowa, to ci wszyscy, którzy chcieli stworzyć wielkie dzieło, książkę, obraz, cud architektoniczny ale wiedzą, że nigdy im się tego nie uda osiągnąć. Ta frustracja powoduje, że rodzi się w nim fanatyk.
Jednak w miarę rozwoju ruchu masowego i czas fanatyków się kończy. Nie ma dla nich miejsca, ponieważ nigdy nie są w stanie się wyciszyć, zatrzymać. Dlatego w każdym ruchu masowym przychodzi chwila, kiedy „rewolucja zjada swoje dzieci”. Fanatycy są usuwani a na ich miejsce przychodzą Praktyczni Ludzie Czynu, dzięki którym aktywna faza ruchu masowego dobiega końca.
Hoffer napisał genialną książkę. Książkę, która z jednej strony otwiera oczy ale z drugiej przytłacza swoim fatalizmem. Jest to jedna z lektur obowiązkowych jeśli chce się zrozumieć fenomen ruchów masowych.
Swoją recenzję chciałbym zakończyć słowami Ernesta Renana, które mogą być smętną zapowiedzią nadchodzących czasów:
„Drżyjmy. Być może w chwili obecnej wykluwa się właśnie religia przyszłości, a my nie mamy w tym żadnego udziału. Łatwowierność ma głębokie korzenie. Socjalizm przy współudziale katolicyzmu może spowodować nawrót nowego średniowiecza z jego barbarzyńcami i kościołami, prowadząc do zaćmienia wolności i indywidualności, jednym słowem do zaćmienia cywilizacji”.
コメント