„W każdym z nas drzemie policjant, trzeba go zabić” – Rok 1968. Jeden z napisów studentów na ścianach Sorbony.
Przemyślenia na temat historii, władzy i niebezpiecznych fanatyków.
Nikt tak nie spopularyzował historii jak Paweł Jasienica. Zmarły w 1970 r. autor Polski Piastów, Polski Jagiellonów oraz Rzeczpospolitej Obojga Narodów miał rzadko spotykaną wśród polskich historyków lekkość pióra. Gdy lektura innych polskich książek historycznych przypomina wyrąbywanie maczetą drogi w gęstym lesie równikowym, jego książki czyta się jak powieści sensacyjne. Ostatnią jego książką są Rozważania o wojnie domowej. Autor przeprowadza w niej analizę nie tylko wydarzeń w Wandei, o czym pisałem tydzień temu, ale przede wszystkim snuje rozważania na temat samej historii jako nauki. Trafność jego rozważań spowodowała, że książka napisana w 1969 roku, oficjalnie została wydana dopiero w 1983 roku, trzynaście lat po śmierci autora. Gdy czytamy książkę obecnie, kiedy wolności obywatelskie bezprawnie zostały w całym demokratycznym świecie odebrane przez sanitarystów a obecnie zaczynają to robić wszelkiej maści klimatyści jasno widzimy, że pewne zachowania rządzących są ponadczasowe ponieważ wynikają z natury ludzkiej. Studiując historię nigdy nie potrafiłem zrozumieć fenomenu Hitlera i narodowego socjalizmu. Jak w najlepiej wykształconym społeczeństwie świata, społeczeństwie które zrodziło niezliczoną liczbę wielkich artystów i naukowców tak po prostu przyjęła się i uzyskała pełne poparcie tak prymitywna ideologia. Jak to się stało, że Niemcy do samego końca popierali narodowy socjalizm, i nie mam tu na myśli zapracowanych i słabo wykształconych robotników lub chłopów, ale nauczycieli, lekarzy, adwokatów, naukowców. Co było nie tak z tymi ludźmi, ze do samego końca zdawali się mieć bielmo na oczach.
A potem przyszedł rok 2020. Z niedowierzaniem zobaczyłem, jak ludzie dają się sami zniewolić, jak ludzie mieniący się wykształconymi łykają bez jakiejkolwiek refleksji prymitywną, siermiężną, goebellsowską propagandę. Jak prawa obywatelskie zostają odbierane przez skończonych idiotów a konstytucje stają się pustymi i nic nie znaczącymi papierkami. Najbardziej przeraziła mnie jednak nienawiść do tych, którzy nie chcieli się podporządkować, to obrażanie, wyzywanie i dosłowne odczłowieczanie. Nigdy bym nie uwierzył, że tak łatwo i praktycznie bez wysiłku można ludzi wykształconych zmanipulować. Okazało się, że nawet nie trzeba zbytnio uruchamiać aparatu przymusu, ludzie sami powłazili do klatek, mało tego sami je sobie zamykali i czujnie zaczęli pilnować aby inni nie próbowali z nich wyjść. W 2020 roku zrozumiałem fenomen nazizmu w Niemczech. A potem przyszła wojna na Ukrainie. I znowu zobaczyłem to samo. Brak jakiejkolwiek dyskusji, obrzucanie wszystkich mających choć cień wątpliwości inwektywami. Zobaczyłem za dużo, żeby mieć jakiekolwiek wątpliwości. Teraz widać jak w UE dorwała się do władzy kolejna grupa szaleńców, kolejna grupa ludzi posiadających w ich mniemaniu receptę na szczęście ogółu. Tym razem jednak chodzi o klimatystów. I nie ważne jest to, że większość ludzkości stoczy się w nędzę, że nastąpi regres cywilizacyjny, ponownie najważniejsza jest ideologia. Jasienica opisuje to zjawisko: „Przekonanie, że się posiadło absolutną prawdę, pokusa wyregulowania raz na zawsze zgrzytliwego mechanizmu historii musi skłaniać do sięgania po środki skrajnie radykalne, rozgrzeszać z ich użycia. Pełna, niczym nieograniczona władza jest głównym warunkiem spełnienia celu. Kto ją raz zdobył, temu już łatwo zdecydować się na niezbędną – w przekonaniu posiadacza prawdy – operację usunięcia wszystkiego, co zawadza zbawiennej, wszystko wyjaśniającej, niezawodnej ideologii. Oczyszczanie pola polegać musi przede wszystkim na unieszkodliwieniu ludzi nieprzekonanych lub podejrzanych o skłonność do dziedziczenia niewłaściwego bagażu. [Wszyscy oni] skłonni są głosić teorię stanu wyjątkowego. Trzeba z zaciśniętymi zębami przejść przez to, ofiarnie dokonać operacji otwierającej przyszłym pokoleniom wrota błogostanu!. Historia poucza jednak, że żaden z tych stanów wyjątkowych samoczynnie jednak się nie zakończył. Zawsze potrzebna była w tej mierze pomoc ze strony ludzi… inaczej myślących, takich czy innych heretyków.”
„Francja ówczesna padła ofiarą zboczenia, które grozi ogółowi chyba nieustannie. Nieustannie wszak snują się po tym padole przejęci pogardą dla jego nielogicznych urządzeń teoretycy, posiadacze nieomylnych recept zbawienia. Ta właśnie skłonność ludzka – zabawna , dopóki się przejawia w piwiarniach – staje się śmiertelnie niebezpieczna, gdy kapryśny zaiste zbieg dziejów przypadkiem odda prorokowi lub całej grupie wizjonerów – władzę. Najpierw służy ona do narzucania programu przemocą, w krótkim czasie zajmuje po prosu jego miejsce. Nie może być przywileju większego niż moc absolutnego podporządkowania sobie innych ludzi, zadawania im cierpień. Każdemu politycznemu nieukowi wszystko wydaje się proste i jasne. Niebezpieczeństwo przymusowego zbawiania tym jest większe, im kultura niższa.”
Jeśli przyjrzymy się dzisiejszemu światu łatwo zauważyć, że na celowniku pewnych bardzo znaczących grup stały się wszelkie wartości scalające społeczeństwo. Nadrzędnym celem jest doprowadzenie do całkowitego rozkładu więzi społecznych, wszystko oczywiście ponownie w imię wolności.
„Historia wystawia rozmaite rachunki, bywają między nimi szczególnie ciężkie, czyli takie, co przewidują odległe terminy płatności. Napoleon mawiał, że niepodobna rządzić narodem bez religii. Można uparcie bronić twierdzenia, że niedaleko zajdzie społeczeństwo pozbawione poczucia przyzwoitości. Takie, w którym nad każdym człowiekiem stać musi nadzorca, wcale zresztą nie trzymający rąk w kieszeni, takie, w którym niczyjemu słowu nie można zaufać, na nikogo liczyć. Długotrwałe oddziaływanie strachu, donosicielstwa, złodziejstwa i kłamstwa musi prowadzić do rozkładu społeczeństwa. Rządy terrorystyczne z reguły zmierzają do całkowitej izolacji człowieka, pozbawiają go jakiejkolwiek obrony w obliczu wszystko na swój użytek zagarniającej władzy”.
Przy okazji wojny na Ukrainie zauważyłem coś nowego, próby zakłamywania historii, próby podejmowane w różny sposób, czy to przez przeinaczanie faktów, czy też przez próby przemilczania czy też w ogóle konfabulacji faktów historycznych. Zdaniem Jasienicy to jest jeden z najgorszych grzechów historyków, najgorszych ponieważ prowadzi do rządów dyktatorskich i rozkładu społeczeństwa.
„Każdemu z nas służyć powinna cała paleta barw. Wolno z niej wybierać – jedne tendencje, wydarzenia czy postacie obdarzać różem anielskim, inne oczerniać. Kto się zdecyduje maczać pędzel w kolorach zbyt przepisowych czy pryncypialnych, uczyni to na własne ryzyko. Nie wolno tylko zamazywać wapnem, aby w ogóle nie było widać, skazywać na zapomnienie.
Dyktatorskie rządzenie wiedzą o przeszłości zalicza się do znanych i w gorzej niż smutny sposób skutecznych środków kierowania teraźniejszością”. „Wiedza o historii, szacunek i sentyment dla niej zaliczają się do naczelnych czynników spajających narody. Rolę tę odgrywają jednak tylko wtedy, gdy nikt nie próbuje amputować wiedzy, tłumić jednych umiłowań, by sztucznie hodować inne. Jeśli się nie spełnia tych warunków, sprawa fałszowanej historii dzieli ludzi, wytwarza między nimi przepaście”.
Historia to nie tylko bajanie o przeszłości. Historia jest obroną ogółu przed wąską grupą fanatyków władzy. To ona mówi co robić aby już nigdy ponownie do czegoś nie doszło, może dlatego coraz bardziej jest marginalizowana i sprowadzana do roli swoistej kosmetologii na usługach rządzących. „Byliśmy świadkami energicznie prowadzonej akcji, mającej na celu uregulowanie dziejów kontynentu na najbliższe tysiąclecie – według określonej wizji. Próba trwała przez lat trzynaście tylko - całe szczęście – lecz kosztowała kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich.
Nie tylko wiedza o społeczeństwie, lecz i cały nasz dorobek nosi charakter historyczny. To historia stworzyła etykę i moralność, pojęcie ojczyzny i wyobrażenie o ludzkości. Jedyną prawdziwą koniecznością historyczną jest nieustanna naprawa stanu posiadania. W oczywisty sposób niezgodny z tym założeniem jest taki stan rzeczy, w którym nieliczna grupa osób w imię najszlachetniejszych chociażby wizji tworzy i skutecznie zagrania na swój użytek przywilej rozkazywania sądom – pozostałe miliony ludzi tracą prawo do obrony”.
Największym zagrożeniem dla wolności i dobrobytu społecznego są zawsze wszelkiej maści działacze polityczni. „Nic niestety nie zabezpiecza ogółu przed działaczami politycznymi odrzucającymi zasadę podziału władz i nieustannej kontroli nad nimi. Tymczasem znacznie szersze doświadczenie historii pozwala stwierdzić, że skoncentrowana i pozbawiona hamulca wszechwładza działa równie błogo i skutecznie, jak wypuszczone na swobodę zarazki tężca”.
Comments