top of page

Strefa czytelnika. Kiedy Harry stał się Sally – Ryan T. Anderson

„Preferowanie kobiet z waginami od kobiet z penisami może być częściowo uwarunkowane wpływem cispłciowo nastawionego społeczeństwa”

 

„Zmiana płci jest metafizyczną niemożliwością, ponieważ jest biologiczną niemożliwością.” – Robert P. George

 

„Zabiegi tranzycyjne nie przyczyniły się do zmniejszenia wyjątkowo wysokiego odsetka prób samobójczych wśród osób identyfikujących się jako osoby transpłciowe. Okazuje się, że osoby które przeszły operację zmiany płci, są dziewiętnaście razy bardziej obarczone ryzykiem śmierci samobójczej niż reszta populacji.”

 

„To prawda, że mężczyźni i kobiety różnią się od siebie i że niektórzy mają trudności z utożsamianiem się ze swoją płcią biologiczną. Nie oznacza to jednak, że płeć jest płynna lub subiektywna, jak zakłada ideologia transpłciowości.”

 

Książka Andersona jest książką, której nie można było kupić na Amazonie, również i u nas była ciężka do zdobycia w oficjalnych księgarniach. Dlaczego? Ponieważ, jest to książka bardzo niepoprawna politycznie. Anderson nawiązał tytułem do słynnego filmu „Kiedy Harry spotkał Sally” z 1989 roku, który dotknął problemu „czy kobieta i mężczyzna mogą być tylko przyjaciółmi”, w swojej książce zajął się obecnym problemem Ameryki, a mianowicie problemem zmiany płci.

 

Jak wskazuje autor do niedawna Amerykanie nie zdawali sobie sprawy z istnienia koncepcji tożsamości transpłciowej, obecnie jednak „każdy przejaw braku akceptacji i wsparcia dla tożsamości transpłciowej uznawany jest za bigoterię.” Największym problemem jest to, że „coraz częściej dzieci stoją w centrum zainteresowania ruchu transpłciowego”.

 

Książka jest podzielona na osiem rozdziałów. W rozdziale pierwszym autor zajmuje się naszym oswajaniem z tematykę transpłciowości. Zagadnienie to pojawiło się dopiero w 2015 roku i od razu zostały stłumione jakiekolwiek próby dyskusji a społeczeństwom została narzucona politycznie poprawna ortodoksja. Administracja Obamy zdefiniowała płeć na nowo i odtąd oznaczała ona tożsamość płciową. Następnym krokiem było narzucenie nowej polityki „tożsamości płciowej” szkołom i placówkom opieki zdrowotnej.

Jak opisuje profesor psychiatrii w Johns Hopkins University, dr McHugh, lekarze przywiązują się do różnorakich ideologii równie łatwo jak reszta społeczeństwa, co gorsze to oni rozwinęli przekonanie, że „natura ludzka jest w pełni plastyczna”.

 

„Postmodernistyczny światopogląd przekształca medycynę z zawodu, który ma przywracać zdrowie i dobrostan, w zestaw technik mających na celu zapewnienie klientom tego, czego sobie życzą.”

 

Tresurę społeczną w Ameryce przeprowadza HRC (Human Rights Campaign), duża i hojnie finansowana grupa aktywistów LGBT, która wymusza zmiany kulturowe i prawne za pomocą Indeksu Równości Korporacyjnej. W wyniku tych działań, przedsiębiorstwa muszą ubezpieczać terapie medyczne dla celów zmiany płci. Żeby tresować placówki medyczne, HRC wprowadziła Healthcare Equality Index, uczelnie i placówki medyczne mogą spadać w rankingu, jeżeli np. nie potępią swoich pracowników za brak entuzjazmu w popieraniu polityki „tożsamości płciowej”.

 

Aktywiści LGBT walczą z jakąkolwiek krytyką doprowadzając do zwolnień naukowców krytykujących „tożsamość płciową”, na celowniku krucjaty poprawności politycznej znajdują się przede wszystkim psychiatrzy.

 

Anderson wskazuje jak bardzo zmieniła się definicja dysforii płciowej. Jeszcze w 2005 roku była uważana za zaburzenie psychiczne, w tej chwili tożsamość płciowa jest uznawana za główny wyznacznik płci.  Dalej wskazuje na trzy podstawowe cechy charakteryzujące aktywistów transpłciowych, po pierwsze nieustannie rozszerzają zakres swoich żądań, po drugie odcinają się od dowodów naukowych i wzywają do cenzurowania naukowców o odmiennych poglądach i po trzecie, ponieważ ruch transpłciowy jest dogmatyczny, wymaga od swoich zwolenników jedności przekonań.

 

Działalność aktywistów skupia się na rozwiązaniach politycznych, ale szczególnie zainteresowani są oni promowaniem swojego programu politycznego w szkołach, słusznie rozumując, że można przez to wpłynąć na rozwój dzieci i młodzieży. Problem pogłębia dogmat o płynności płci, zgodnie z którym, tożsamość płciowa „może zmieniać się każdego dnia, a nawet co kilka godzin”.

 

Przeszkodą w urabianiu dzieci mogą być rodzice, dlatego ruch transpłciowy zakłada ograniczanie władzy rodzicielskiej, szczególnie w sytuacji, gdy rodzice nie chcą wyrazić zgody na stosowanie środków farmakologicznych lub operację zmiany płci.

 

W kolejnym rozdziale Anderson opisuje osoby, które w dzieciństwie poddały się tranzycji a następnie po latach żałując tego dokonują detranzycji. Istotą problemu jest zbyt wczesne dokonywanie zabiegu zmiany płci, młodzież tak naprawdę w tym wieku sama nie wie czego chce, dlatego łatwo poddaje się manipulacji, jednak po upływie lat okazuje się, że ta decyzja była błędna. Niestety nikt nie prowadzi badań długofalowych skutków zmiany płci, jednak wysoki odsetek samobójstw wśród osób po tranzycji, dziewiętnastokrotnie większy niż w ogóle populacji, powinien budzić poważne wątpliwości.

Zaskakująca jest również ogromna wrogość aktywistów LGBT w stosunku do osób, które dokonały zabiegu detranzycji.

 

Snując dalej swoje rozważania autor stara się odpowiedzieć na pytanie: Co czyni nas mężczyznami lub kobietami?

 

„Uznawanie tranzycji za odpowiedź na dysforię płciową, opiera się na założeniu, że tożsamość transpłciowa jest wrodzona, a w niektórych przypadkach mężczyzna zostaje uwięziony w ciele kobiety lub odwrotnie”. Dlatego zgodnie z ideologią LGBT wystarczy terapia hormonalna i zabiegi chirurgiczne aby zmienić płeć.

 

Jednak płeć to nie tylko narządy płciowe, płcie różni wszystko, od chromosonów, poprzez narządy rozrodcze, wielkość, kształt, gęstość kości, rozmieszczenie tkanki tłuszczowej, muskulaturę po odmienność w budowie narządów w tym mózgu. „Płeć wpływa na zdolności poznawcze i zachowanie, w tym na pamięć, emocje, wzrok, słuch, rozpoznawanie twarzy i reakcję mózgu na hormony stresu.”

„Wpływ płci na funkcjonowanie mózgu jest wszechobecny i występuje na każdym poziomie neurobiologii.”

 

Płeć wpływa również na fizjologię organizmu i odmienne przechodzenie chorób. Inna jest synteza serotoniny, inna podatność na depresję, a także na chorobę wieńcową i demencję. Różnice w biochemii mózgu wpływają na różne zachowanie w sytuacjach stresowych.  Jak więc widać różnice pomiędzy płciami to nie tylko różnice w narządach rozrodczych.

 

Anderson opisuje prawdziwe efekty tranzycji. „Po pierwsze, zmiana płci w wyniku operacji jest pozorna. Chirurgia kosmetyczna i hormony płciowe nie zmieniają zakodowanych struktur biologicznych […] różnice płciowe występują już na poziomie molekularnym.” Rezultaty będą jedynie imitacją narządów płciowych.

 

Autor zadaje istotne pytanie: „Co właściwie oznacza bycie mężczyzną w ciele kobiety?”, pytanie jest równoznaczne z pytaniem, które zadał filozof Thomas Nigel w 1974 roku, „Jak to jest być nietoperzem?”. „Niemożliwe jest doświadczalne poznanie tego, jak to jest być kimś, kim się nie jest”.

Zdaniem psychiatrów Mayera i McHugha, diagnozowanie dysforii płciowej i dzieci jest zbyt powiązane ze stereotypami płciowymi, co samo w sobie jest absurdalne. Nie można identyfikować płci dziecka na podstawie zabawek, którymi się bawi.

 

Na podstawie badań przeprowadzonych w Instytucie Clarke’a w Toronto wysunięto wnioski: „Niezgodna tożsamość płciowa i dorosłych mężczyzn  może wynikać z homoseksualizmu lub autoginefilii, czyli seksualnego pobudzenia mężczyzny, który przedstawia się jako kobieta. Zdaniem McHugh wobec tego, chirurgiczna zmiana płci u tych osób, jest raczej wspieraniem zaburzenia psychicznego niż jego leczeniem.”

 

„Wspólnym elementem autoginefilii jest fantazja erotyczna, polegająca na byciu podziwianym – w kobiecej postaci – przez inną osobę.”

Anderson pisze, że doszło do paradoksu, obecna medycyna propaguje radykalne, nieodwracalne zabiegi jednocześnie nie znając w ogóle przyczyn dysforii płciowej. Jak to jest modne w przypadku innych kontrowersyjnych świeckich religii, obecnie mainstreamowi klinicyści bazują na rzekomym konsensusie naukowców.

 

Poważnym problemem jest dysforia płciowa wśród dzieci. Terapeuci wiedzą, że tożsamość płciowa małych dzieci jest plastyczna i może zmieniać się z czasem w reakcji na bodźce zewnętrzne. Rodzice mają znaczny wpływ na wygasanie tożsamości transpłciowej u dzieci. Dlatego zabiegi tranzycji wśród dzieci są przedwczesne. Również stosowanie brokerów dojrzewania jest samospełniającym się programem, zaburzenie dojrzewania jest prostą drogą do tranzycji, a nie jak twierdzą aktywiści daniem dzieciom czasu na odkrycie własnej tożsamości płciowej.

 

Blokery dojrzewania polegają na dostarczeniu syntetycznej gonadoliberyny GnRH, co powoduje ograniczenie funkcjonowania przysadki mózgowej. Nikt nie wie, jakie są prawdziwe skutki tego działania. Tak samo, powtarzanie przez aktywistów twierdzenia, że blokowanie dojrzewania jest odwracalne, jest jedynie spekulacją, „ponieważ w biologii rozwojowej określanie czegokolwiek jako odwracalne nie ma racji bytu”.

 

„Hormony tłumiące dojrzewanie zatrzymują wzrost i przyrost masy kostnej, ograniczają rozwój komórek nerwowych i struktur mózgowych, a także hamują zdolność do rozmnażania. Hormony płci przeciwnej podawane dzieciom zwiększają ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej i bezpłodności. Doustne estrogeny, podawane chłopcom z dysforią płciową, mogą wywołać zakrzepicę, choroby układu krążenia, przyrost masy ciała, podwyższony poziom trójglicerydów, podwyższone ciśnienie tętnicze, obniżoną tolerancję glukozy, choroby pęcherzyka żółciowego. Podobnie testosteron podawany dziewczętom, może negatywnie wpływać na poziom cholesterolu, zwiększać poziom homocysteiny, uszkodzić wątrobę, wywołać insulinooporność i nadkrwistość”.

 

Jednocześnie co jest kuriozum w świetle braku jakichkolwiek badań naukowych, następuje atak na lekarzy próbujących stosować terapie mające na celu pomaganie dziecku w akceptacji swojego ciała, co jest zdaniem aktywistów terapią kontrowersyjną, natomiast stosowanie hormonalnej tranzycji, która jest nieodwracalna, jest terapią opartą na rzekomym consensusie naukowym.

 

W kolejnym rozdziale Anderson omawia kwestię rodzicielstwa, przy czym uważa, że nie istnieje coś takiego jak rodzicielstwo, lecz konkretnie macierzyństwo i ojcostwo. Matki i ojcowie przyczyniają się do rozwoju dzieci w różnych zakresach. Matka i ojciec nie są zastępowalni i nie mają się zastępować, dlatego obydwoje są niezbędni dla optymalnego rozwoju dziecka. Matki dbają bardziej o aktualny dobrostan dzieci, natomiast ojcowie bardziej koncentrują się na długoterminowym rozwoju dziecka. W szczególnie dla rozwoju synów ojcowie są niezbędni, synowie pozbawieni pozytywnego wpływu ojców skłonni są do agresywnych zachowań, nie znają samokontroli.

 

„Gdy w pobliżu nie ma ojców, którzy mogliby prowadzić chłopców ku męskości, koszty społeczne okazują się być szczególnie wysokie.”

 

Również dla córek ojcowie są niezbędni, gdyż pokazują wzorzec mężczyzny jakiego powinna szukać. Takie córki są „mniej skłonne do angażowania się w relacje o podłożu seksualnym”. Wśród córek, które wychowywały się wraz z ojcem jest niższy wskaźnik nastoletnich ciąż.

 

„Zarówno chłopcy, jak i dziewczęta radzą sobie lepiej w praktycznie każdym badanym wskaźniku: osiągnięcia szkolne, zdrowie emocjonalne, rozwój rodzinny i płciowy oraz wskaźniki przestępczości – jeśli są wychowywani przez biologicznych rodziców pozostających w związku małżeńskim.”

 

W ostatnim rozdziale Anderson przygląda się aspektom politycznym powiązanym z kwestią tożsamości płciowej. Zaczyna od 13 maja 2016 roku, kiedy Departamenty Sprawiedliwości i Edukacji administracji Obamy, zobowiązały szkoły do „zezwolenia chłopcom na nieskrępowany dostęp do łazienek, szatni, akademików, pokoi hotelowych i pryszniców przeznaczonych dla dziewcząt, jeśli chłopcy ci stwierdzą, że identyfikują się jako płeć przeciwna.” Jakakolwiek odmowa będzie traktowana jako transfobiczna odmowa praw obywatelskich i praw równości.

 

Tzw. polityka antydyskryminacyjna służy do narzucania obywatelom radykalnych rozwiązań ograniczających ich prawa do intymności. Pierwszym etapem kampanii LGBT jest agitacja nauczycieli, jest to mechanizm jest zbieżny z neomarksistowskim „długim marszem przez instytucje”. Kolejnym krokiem jest zideologizowanie systemu edukacji, wprowadza się tzw. program integracji płci, który jest w istocie narzucaniem dzieciom światopoglądu transpłciowego.

 

Ideologia LGBT w istocie pozbawia kobiety prywatności, bezpieczeństwa oraz równego traktowania. W wyniku uznania, że ludzie mogą być tymi za kogo się podają, kobiety zostają pozbawione ochrony opartej na różnicach między kobietami a mężczyznami.

 

Kończąc swoje rozważania, autor podkreśla, iż mimo zastosowania olbrzymiej machiny finansowo-ideologicznej i ogromnego wsparcia ze strony rządu, „przeciętni Amerykanie dostrzegają, że czasy transpłciowości to politycznie poprawna moda, wykreowana na  chwiejnych filarach, której wielu próbuje się przeciwstawić. Fala może w końcu zmienić kierunek, a kultura znów zwrócić się ku prawdziwej teorii płci. Ale tak jak w przypadku innych kontrowersyjnych kwestii społecznych, partykularne interesy i bogate elity stają naprzeciw większości Amerykanów.”

 



17 wyświetleń0 komentarzy

Comments


bottom of page