„Chęć wzięcia lekarstwa wydaje się najważniejszą cechą odróżniającą człowieka od zwierzęcia” Wiliam Osier „Leki są trzecią najczęstszą przyczyną śmierci – po chorobach i nowotworach” Peter Gotzsche
Profesor Peter Gotzsche jest specjalistą chorób wewnętrznych. W latach 1975-83 pracował w branży farmaceutycznej, zajmował się badaniami klinicznymi i kwestiami regulacji prawnych, w latach 1984-95 pracował jako lekarz w kopenhaskich szpitalach. Opublikował ponad 70 prac badawczych w najważniejszych czasopismach naukowych z tzw. wielkiej piątki: British Medical Journal, Lancet, Journal of the American Medical Association (JAMA), Annals of Internal Medicine oraz New England Journal of Medicine. O takim dorobku naukowym inni lekarze mogą jedynie marzyć. W swojej książce dotyka bardzo poważnego problemu, uzależnienia współczesnej medycyny wraz z uczelniami medycznymi od firm farmaceutycznych.
Praca profesora Gotzsche powinna być lekturą obowiązkową nie tylko na studiach medycznych ale również wszystkich entuzjastów nowych leków lub obecnie szczepionek. Jego książka to nie luźna opowieść lecz ogromne nagromadzenie faktów opartych na konkretnych badaniach, do których zawsze znajdują się przypisy. Profesor opisuje dziesiątki konkretnych leków, które mimo teoretycznie prawidłowo wykonanych badań klinicznych okazały się wyjątkowo toksyczne dla pacjentów, każdy z tych specyfików był oczywiście dopuszczony do użycia przez oficjalne agencje rządowe.
Jak pisze autor tematem jego książki jest ogólny krach systemu, wywołany powszechnym stosowaniem praktyk przestępczych, korupcją i bezsilnością agencji regulacyjnych. Autor porównuje pod względem działania branże farmaceutyczną do przemysłu tytoniowego. Obydwie stosują te same metody fałszowania wyników badań. „Kiedy do opinii publicznej trafia raport opisujący określony produkt jako niebezpieczny, firmy „produkują” mnóstwo własnych badań, których wynik wskazuje na coś zupełnie odwrotnego. Opisane „wytwarzanie wątpliwości” skutecznie prowadzi do sytuacji, w której zaczynamy ignorować to, co nam szkodzi”. „Kolejną twarzą zepsucia jest korupcja. Korupcja w służbie zdrowia ma jednak wiele odcieni i często polega na płaceniu za pozornie szlachetne działanie, które stanowi jedynie pretekst umożliwiający finansowanie dużej grupy pracowników medycznych. Głównym powodem zażywania dziś tylu lekarstw jest to, że firmy farmaceutyczne nie sprzedają nam lekarstw lecz kłamstwa na temat ich działania”.
Nawet jako laicy, często możemy zaobserwować, że w przypadku sytuacji wątpliwych naukowcy i lekarze powołują się na publikowane w prasie specjalistycznej badania dokumentujące skuteczność i brak skutków niepożądanych w wyniku stosowania danego leku. Okazuje się, że tak naprawdę mamy do czynienia z kolejną skorumpowaną płaszczyzną.
„Literatura dotycząca lekarstw jest systematycznie zaśmiecana przez źle prowadzone i analizowane badania i psuta przez selektywną publikację wyników i danych, ukrywanie niepożądanych faktów i rozwinięty system ghostwritingu. Ghostwriterzy tworzą teksty do wynajęcia, nie ujawniając przy tym swojej tożsamości, a ich autorami obwołuje się wpływowych lekarzy, którzy tak naprawdę nie decydują o kształcie publikacji.”
Jako pacjenci wierzymy lekarzom, jednak mimo tego, że posiadają dużą wiedzę ich wiedza na temat samych leków nie jest zbyt szeroka.
„Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że nawet jeśli ich doktor wie dużo o chorobach i fizjologii człowieka, jego wiedza na temat leków jest często bardzo ograniczona i w dużej mierze opiera się na mitach utrwalonych przez przedstawicieli branży farmaceutycznej”.
„Firmy farmaceutyczne nigdy nie mówią o korzyściach i szkodach wywoływanych przez produkowane przez nie leki, ale o ich skuteczności i bezpieczeństwie. Semantyka jest bardzo istotna. To właśnie dzięki niej ludzie odnoszą wrażenie, że leki nie mogą ich skrzywdzić, ponieważ są zarówno skuteczne jak i bezpieczne. Kolejnym powodem zaufania, jakim pacjenci i lekarze na ogół darzą lekarstwa, jest ich przekonanie, że środki zostały dokładnie przebadane przez producenta i starannie przeanalizowane przez agencję regulacyjną, by jako produkty wysokiej jakości ostatecznie trafić na rynek. […] Pamiętajmy, lekarstwa zawsze nam szkodzą.”
Następnie cały rozdział autor poświęcił karom, które musiały zapłacić koncerny farmaceutyczne za oszustwa, korupcję, łapówki związane z lekami. Poniżej przedstawiam tylko niektóre, warto zwrócić uwagę na obecnych producentów szczepionek przeciw covid. Oczywiście tym razem na pewno wszystko odbyło się z procedurami, jeśli ktoś w to serio wierzy niech skończy czytać ten tekst bo nic tu po nim.
W 2009 roku Pfizer zapłacił 2,3 mld dolarów w ramach ugody z Departamentem Sprawiedliwości za mylące oznakowanie leków mające na celu oszustwo i dezinformację. Grzywnę w wysokości miliarda dolarów nałożono w związku z zarzutami wręczania łapówek i oferowania korzyści majątkowych pracownikom służby zdrowia, którzy w zamian za to mieli przepisywać określone lekarstwa. W 2011 roku GlaxoSmithKline zapłacił 3 mld dolarów za nielegalne, niezgodne ze wskazaniami promowanie dużej liczby leków. Koncern wręczał łapówki, nie umieszczał istotnych, dotyczących kwestii bezpieczeństwa danych w przeznaczonych dla Agencji raportach. W 2010 roku AstraZeneca zapłacił 520 mln dolarów za promowanie Seroquelu niezgodnie z zaakceptowaną ulotką przez FDA w celu leczenia agresji, napadów gniewu, Alzheimera, stanów lękowych, ADHD, demencji, depresji i bezsenności. Lekarze poza łapówkami byli wysyłani na luksusowe wakacje w zamian za co mieli przepisywać lekarstwa niezgodnie ze wskazaniami co do ich stosowania. W 2012 roku Johnson and Johnson został ukarany karą 1,1 mld dolarów za zbagatelizowanie i ukrycie zagrożeń związanych z przyjmowaniem leku psychotycznego Ripserdal. Ponad jedną czwartą pacjentów stanowiły dzieci i młodzież. W 2009 roku Merck zapłacił 670 mln dolarów kary za wręczanie łapówek lekarzom żeby przepisywali leki tej właśnie firmy.
„W latach 2004-2005 Komisja Zdrowia przy brytyjskiej Izbie Gmin ustaliła, że przedstawiciele branży kupują sobie wpływy lekarzy, organizacji charytatywnych, dziennikarzy i polityków. Były wiceprezes działu marketingu Pfizera powiedział „ zatrważające jest to, jak wiele podobieństw można dostrzec, obserwując naszą branżę i mafię. Mafia korumpuje polityków zupełnie tak, jak przedstawiciele koncernów”. „Korupcja na wielką skalę stała się rutyną. Przedstawiciele niemalże wszystkich profesji […] zostali już przekupieni. Mowa tu o lekarzach, kierownikach szpitali, ministrach, inspektorach ochrony zdrowia, celnikach, inspektorach podatkowych, pracownikach agencji rejestracji leków, urzędnikach i posłach”.
W całej sytuacji najbardziej niepokojący jest fakt, że wszystkie leki bez wątpienia szkodzą a wiele z nich zupełnie nie pomaga. Łatwo jest bowiem wykazać na dowolnej, prostej lub bardziej złożonej, ale mało znaczącej z punktu widzenia klinicznego – skali efekty jakiegokolwiek działania substancji i pozwolić by machina marketingowa zajęła się całą resztą.
Wszystko, czego potrzeba do wykazania skuteczności leku, to statystycznie znaczący efekt potwierdzony dwoma kontrolowanymi placebo badaniami, osiągnięcie dwóch takich wyników nie jest trudne, nawet w przypadku środków, które tak naprawdę nie mają na nas korzystnego wpływu. Manipulacje badaniami są dziś tak powszechne i poważne, że wyniki sponsorowanych przez branżę badań powinny być traktowane wyłącznie jako materiał reklamowy. Zgodnie z prawem Unii Europejskiej, publikowane przez koncerny materiały nie spełniają nawet kryteriów dozwolonej reklamy. „Najlepsze” leki mogą się więc okazać substancjami, przy których testowaniu dopuszczono się największych fałszerstw. Kiedy niezależni lekarze kwestionują sposób w jaki są one przeprowadzone, mogą zostać zwolnieni i zyskać w środowisku negatywną opinię osoby niezdolnej do kooperacji.
„Dziś wkład akademickich badaczy w projektowanie badań jest nikły, a także nie otrzymują oni dostępu do pierwotnych danych i biorą jedynie ograniczony udział w interpretowaniu wyników. Analizując badania zatwierdzone w Kopenhadze odkryliśmy fakt, że badacze prowadzący testy mieli tak naprawdę związane ręce i musieli zaakceptować fakt, że jeśli ich interpretacja nie spotka się z przychylnością sponsora, prawdopodobnie nigdy nie zostanie opublikowana. W większości badań naukowych sponsorzy mieli ścisłą kontrolę nad przebiegiem testów. Dodatkowo w protokołach badań znajdują się zapisy, że sponsor ma dostęp do gromadzonych danych, dzięki prowadzeniu okresowych analiz i posiadaniu przedstawicieli w komisjach monitorowania bezpieczeństwa. Wprowadzane są zapisy, ze sponsor ma prawo do przerwania badań niezależnie od przyczyny. W zanalizowanych badaniach aż w 73% sponsorzy mieli potencjalną możliwość kontroli nad ich przebiegiem. Badania przeprowadzone w amerykańskich szkołach medycznych wykazały, że często angażują się one w sponsorowane przez branże badania. W 2005 r. 80% szkół medycznych godziło się na warunki zawieranej między wieloma placówkami umowy przyznającej prawo własności danych sponsorowi badań, a 50% pozwalało sponsorom tworzyć przeznaczony do publikacji tekst, pozostawiając badaczom jedynie możliwość wglądu i sugerowania zmian. Akademickie badania nad lekami w Stanach Zjednoczonych zostały niemalże doszczętnie zniszczone przez działania branży farmaceutycznej i dziś reprezentujące ją firmy mogą składać oferty wielu placówkom naukowym i wybierać te, które zadają im najmniej niewygodnych pytań. W 1980 roku 32% badań biomedycznych w USA było sponsorowanych przez przemysł farmaceutyczny. w 2000 roku współczynnik ten wyniósł już aż 62%. Dzisiaj większość badań – zarówno w USA jak i UE sponsorują przedstawiciele branży. Lekarze w sferze badan klinicznych, nie są już partnerami, ale zaledwie dostarczycielami pacjentów. Specjaliści otrzymują aż do 42 tyś dolarów za każdego zapisanego do badań pacjenta. Dziś nauka ustąpiła miejsca marketingowi a profesorowie stali się sprzedawcami. M. Angeli była redaktorka „New England Journal of Medicine” powiedziała w 2010 r., że „wiara w wyniki badań klinicznych, wypowiedzi uznanych lekarzy czy autorytatywne medyczne wytyczne nie jest już dziś uzasadniona” oraz, że „ta niewesoła konkluzja dojrzewała w niej przez dwie dekady pracy w czasopiśmie”. Jak wygląda samo badanie, opisuje tekst zastępcy redaktora naczelnego „Journal of American Medical Association” Drummonda Reniego. „[…] Przed rozpoczęciem procesu zatwierdzenia sponsor wybiera lek, dawkę oraz sposób podawania substancji alternatywnej lub placebo, a następnie zleca badania. […] badania mają doprowadzić do konkretnego, ustalonego z góry wniosku. […] Sponsor płaci zbierającym dowody badaczom, lekarzom i pielęgniarkom, więc czy dziwne jest to, że wpływają oni na wyniki testów? Wszystkie dane spływają do producenta, który analizuje dowody, pozbywa się niewygodnych faktów i nie informuje o tym nawet pracujących przy badaniach naukowców. Następnie przekazuje on FDA, odpowiednie fragmenty dowodów i płaci jej przedstawicielowi za zachowanie milczenia. Członkowie paneli, którzy zazwyczaj są opłacani przez sponsorów, decydują o zatwierdzeniu leku przez FDA […] Jeżeli przeprowadzone na opisanych powyżej warunkach badanie wykaże, że lek działa, sponsorzy płacą podwykonawcom, aby Ci opisali badania i nadali im możliwie duży rozgłos, bardzo często „wybitni” naukowcy przyjmują pieniądze w zamian za zgodę na przypisanie im autorstwa raportu, a teksty związane z testami ukazują się w zależnych od sponsorów czasopismach.” Uciekanie się do analizy podgrup w przypadku niemożności udowodnienia znacznego działania leku w głównym toku prowadzonych badań czyli prowadzenie działań, zakładających przeczesywanie danych i szukanie w nich na siłę potwierdzenia konkretnej tezy, nazywa się „masażem danych” bądź „zarzucaniem sieci”.
Kolejnym wielkim problem jest uzależnienie prasy prestiżowej prasy medycznej od koncernów. W jaki sposób koncerny farmaceutyczne wpływają na publikowane artykuły? Pierwszym sposobem jest zamawianie reklam leków a następnie zagrożenie ich wycofaniem, jednak największym sposobem nacisku jest zamawianie przez firmy farmaceutyczne reprintów. Formy nacisku dotyczą przede wszystkim najbardziej prestiżowych czasopism w tym Lancetu, JAMA. Wydawcy czasopism medycznych posiadają udziały w akcjach firm farmaceutycznych, są zatrudniani przez nie jako konsultanci, a firmy często płacą za publikacje badań. Zdaniem autora „medyczna prasa w znacznym stopniu przyczynia się do postępującego upadku medycyny”.
Kolejnym problemem są zdaniem autora łatwe pieniądze czyli innymi słowy różne formy łapówek. „W środowisku lekarzy panuje przyzwolenie na przyjmowanie „łatwych pieniędzy””. Autor przytacza niechlubny przykład Polski. „Brytyjscy badacze odkryli, że polski rządowy system służący podejmowaniu decyzji, które leki mają być sfinansowane przez państwo jest pełen wad. Jednym ze skutków takiego stanu rzeczy było umieszczenie na liście leków refundowanych środka nasercowego, pomimo braku wiarygodnych naukowych dowodów na jego skuteczność. Po jakimś czasie dziennikarze odkryli, że decyzję o umieszczeniu na liście leków podjęto po tym, jak jego producent „zorganizował” mieszkaniu krewnemu jednego z wysoko postawionych urzedników ministerstwa zdrowia”. „Ogromne sumy pieniędzy otrzymywanych przez lekarzy uwikłanych w układy z przemysłem to jedno, jednak równie interesująca wydaje się kwestia powszechnego upadku uczciwości przedstawicieli świata nauki”. Lekarze są przede wszystkim zatrudniani jako badacze, konsultanci, wykładowcy. Gotzsche daje tutaj przykład tysięcy kobiet w Niemczech, które straciły zdrowie w wyniku stosowania hormonalnej terapii zastępczej. Kobiety miały przyjmować hormony nie tylko w czasie menopauzy lecz do końca życia. Środki hormonalne były reklamowane jako antidotum na wszystkie dolegliwości, łącznie z chorobą wieńcową. Natomiast randomizowane testy kliniczne wykazały jednak, że zamiast zapobiegać chorobom serca, hormony je wywoływaly. Po wykazaniu szkodliwości hormonów, firma Novo Nordisk wynajęła specjalistów z PR, którzy rozsyłali do lekarzy listy bagatelizujące zgubny wpływ terapii hormonalnej. Schering, Jenapharm i Organon rozpoczęły kampanie marketingowe dyskredytujące ustalenia badaczy. Jeden z profesorów wysłał swoją krytyczną ocenę badań do wszystkich niemieckich ginekologów, gdzie zmienił sformułowanie „29% znaczący wzrost ryzyka chorób serca” na „brak ryzyka wystąpienia chorób serca”. Dezinformacja spełniła swoją rolę ponieważ o ile w USA sprzedaż hormonów gwałtownie spadła to w Niemczech utrzymała się na wysokim poziomie.
„Fabrykowanie danych w branży farmaceutycznej stało się tak powszechne, że w końcu zyskało swoją slangową nazwę. W USA określono je mianem „etykietowania na sucho” lub „graphitingu”, a w Japonii mówiono o „robieniu wyników”.
Kolejnym problemem są agencje rządowe dopuszczające leki do sprzedaży. Okazuje się, w przypadku FDA ponad 70% naukowców dla niej pracujących, nie ma pewności czy zatwierdzone leki są bezpieczne. Etykiety 51% leków musiały zostać zmienione w związku z poważnym zagrożeniem wykrytym już po wprowadzeniu ich do sprzedaży. Pracownicy agencji są korumpowani ogromnymi pieniędzmi, dobrze płatnymi stanowiskami i akcjami koncernów farmaceutycznych. Agencje będąc korumpowane wprowadzają zapisy praktycznie uniemożliwiające pacjentom dochodzenia od firm farmaceutycznych roszczeń związanych ze szkodliwymi skutkami produkowanych przez nich leków. W 2009 roku dziewięciu pracujących dla FDA naukowców wystosowało do prezydenta Obamy list dotyczący powszechnej korupcji na najwyższych szczeblach zarządu Agencji. „Przedstawiciele branży farmaceutycznej robią co mogą by skorumpować polityków. W USA koncerny wspierają kampanie wyborcze”. Między rokiem 1998 a 2006 na lobbing i wydatki polityczne firmy przeznaczyły 1,2 mld dolarów. Branża naciska na polityków poprzez lobbing, darowizny, a nawet jawną korupcję. Naciski wpływają na powierzchowne oceny bezpieczeństwa leków. „O ile więc w latach 1993-96 zaledwie 1,6% zatwierdzonych leków wycofano z rynku w związku z ich szkodliwością, w latach 1997-2000 współczynnik ten wzrósł do poziomu 5,3%”. Na podstawie raportów FDA „między 1998 a 2005 rokiem liczba zgłoszonych przypadków wystąpienia poważnych, negatywnych skutków ubocznych wzrosła o 2,6 raza, przypadków śmiertelnych skutków ubocznych o 2,7 raza”. Od roku 1992 i wejścia w życia ustawy Prescription Drug User Fee Act, koncerny mogą płacić FDA za usługi. „W 2007 roku Komisja Europejska opublikowała dokument zatytułowany Strategia lepszej ochrony publicznego zdrowia, w którym zadeklarowała chęć usunięcia klauzuli mówiącej, iż lek nie powinien zostać dopuszczony do obrotu, jeśli jego skuteczność terapeutyczna nie jest uzasadniona przez wnioskodawcę w wystarczający sposób”. W przypadku badań prowadzonych przez koncerny „Szczury wykorzystywane w badaniach toksykologicznych nagle przestają istnieć. Inne umierają wielokrotnie. Jeszcze inne nie żyją, pomimo, że w raporcie z badań czytamy, iż mają się dobrze. Badane tkanki znikają, informacje są tworzone w zależności od aktualnych potrzeb , a zwierzęta giną, zanim w ich organizmach rozwinie się spowodowany stosowaniem leków nowotwór”. Koncerny celowo topią regulatorów w powodzi zbędnych danych. „Agencje leków uznają środek za skuteczny, jeśli dwa kontrolowane placebo badania udowodniły jego efektywność. Jeśli liczebność badanej grupy jest wystarczająco duża, każdy efekt może okazać się statystycznie istotny i o ile badany środek nie jest zbyt toksyczny , z pewnością zostanie zatwierdzony. Co więcej jeśli dwie pierwsze próby nie przyniosą oczekiwanego przez firmę rezultatu, jej badacze mogą przeprowadzać kolejne testy aż do momentu, w którym osiągną zamierzony efekt. Leki na kaszel po prostu nie działają, ale mimo to koncernom udało się wprowadzić do obrotu ogromną liczbę tego rodzaju środków i zadbać o ich korzystną sprzedaż. W dzisiejszych czasach badania kliniczne przeprowadza się coraz częściej w krajach o niskim poziomie nadzoru publicznego i wysokim poziomie korupcji”.
Następnie autor opisuje kilkadziesiąt różnych leków, które zostały wprowadzone do użycia a następnie wywoływały ciężkie powikłania łącznie z wypadkami śmierci. Chciałbym zatrzymać się przy jednym z nich, talidomidzie. „Gdy jeden ze specjalistów wpadł na trop 14 przypadków niezwykle rzadkich wad wrodzonych u dzieci, których matki były leczone preparatem, przedstawiciele Grunenthala zagrozili mu sprawą sądową, a w liście przesłanym do 70 tyś lekarzy niemieckich, stwierdzili, że talidomid to lekarstwo bezpieczne. W tym czasie firma dysponowała już nieujawnianymi raportami o ok. 2 tys przypadków poważnych i nieodwracalnych uszkodzeń nerwów. Lekarz był nękany przez 10 lat. W USA firma wynajęła niemal wszystkich specjalistów do spraw wad wrodzonych , aby zapobiec zeznaniom, które mogłyby przemawiać na korzyść pokrzywdzonych pacjentów. W Niemczech prawnicy firmy twierdzili w sądzie, że uszkodzenie płodu nie jest sprzeczne z prawem, ponieważ nie ma on żadnych praw. W Wielkiej Brytanii zabroniono dziennikarzom opisywać spraw sądowych. Po trwającym 10 lat impasie, skandalu nie dało się dłużej ukrywać, a producent leku, firma Distillers, stanęła w obliczu publicznego bojkotu. Dopiero po 16 latach obciążające dowody opisane w artykule, którego zabroniono publikować zostały podane do publicznej wiadomości. Nikogo nie uznano winnym i nikt nie został nawet oskarżony o popełnienie przestępstwa. Firma podpisała ugodę, na podstawie której musiała zapłacić 11 tyś dolarów za każde zdeformowane wskutek działania talidomidu dziecko”.
Stare mądre przysłowie mówi: „jeśli nie wiesz o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze”, a pieniądze w tym przypadku są olbrzymie. „Roczny koszt leczenia pacjenta jest odwrotnie proporcjonalny do częstotliwości występowania choroby. Włoscy naukowcy opracowali prosty wzór, który zaskakująco dobrze sprawdził się w przypadku posiadanych przez nich danych dotyczących 17 leków onkologicznych. Roczne koszty leczenia pacjenta = 2miliony euro e-0,004 ilość pacjentów + 10000 euro. Czyli, jeśli danym lekiem leczy się 900 pacjentów, to koszt rocznej terapii każdego z nich wynosi ok. 60 tyś euro”.
Czy wobec tego potrzebujemy tylu leków? „Badania wskazują, że w samych USA każdego roku ok. 100 tyś osób umiera z powodu przyjmowania leków, pomimo, że stosują je zgodnie ze wskazaniami. Kolejne 100 tyś ponosi śmierć z powodu błędów, takich jak np. przekraczanie dozwolonych dawek czy zażywanie lekarstw mimo przeciwwskazań. Norweskie testy wykazały, że 9% zgonów w szpitalach zostało wywołanych bezpośrednio przez leki, a przyczyną kolejnych 9% było ich pośrednie działanie. Komisja Europejska oszacowała, że niepożądane działania leków (kosztujących rocznie ok. 79 mld euro) zabijają rocznie ok. 200 tyś Europejczyków. Dla porównania choroby serca zabiły 600 tyś Amerykanów, nowotwory 575 tys, a przewlekłe choroby układu oddechowego 140 tyś, oznacza to, że w USA i UE przyjmowanie leków jest trzecią najczęstszą przyczyną zgonów”. „Głównymi przyczynami śmierci spowodowanej farmakoterapią są zbyt liberalne regulacje, nadmierna medykalizacja, polifarmakoterapia, zbyt mała wiedza o szkodliwości leków oraz tysiące ostrzeżeń, których lekarzy nie jest w stanie przyswoić”. „Utrzymywanie ludzi w zdrowiu nie jest priorytetem w opartym na zyskach systemie amerykańskim, który rozwija się wraz z rozwojem chorób. Przekonaniu, że to, co jest dobre dla branży, jest też dobre dla pacjentów, a mechanizmy rynkowe same rozwiązują wszelkie problemy, przeczą jednak wszelkie możliwe fakty. USA mają najbardziej nieskuteczny system opieki zdrowotnej wśród krajów rozwiniętych. Węgry, Słowacja i Polska – trzy rozwinięte kraje mają niższą oczekiwaną długość życia w zdrowiu (65-66 lat). Między sumą pieniędzy przeznaczanych na ochronę zdrowia a oczekiwaną długością życia nie ma żadnej relacji”.
„Na leki wydaje się dziś mnóstwo pieniędzy, pomimo, że większość pacjentów zupełnie ich nie potrzebuje. W 2012 r. 50 największych firm farmaceutycznych sprzedało leki na receptę o łącznej wartości 610 mld dolarów. Leczy się zbyt intensywnie a wykorzystywane przez nas leki są często nawet 20 razy droższe niż ich równie dobre zamienniki.
Na koniec wyobraźcie sobie świat bez chorób, idealny gdzie wszyscy są zdrowi. A teraz pomyślcie co by się stało z całą branżą medyczną. W istocie nikomu nie zależy na tym aby ludzie byli zdrowi, z punktu widzenia gospodarki, człowiek chory jest pożądany ponieważ generuje zyski, najlepiej gdy jest chory na chorobę przewlekłą ale nie zagrażającą bezpośrednio życiu, wtedy normalnie może pracować, czyli nie obciąża zbytnio systemu ubezpieczeń społecznych, płaci podatki a jednocześnie w wyniku ciągłego zażywania leków jest idealnym klientem całego sektora medyczno-farmaceutycznego. I już jako podsumowanie porównajcie sobie punkt po punkcie wprowadzenie obecnych szczepionek przeciw covid, zwróćcie uwagę na badania kliniczne, na prasę medyczną, na lobbing, na powiązania naukowców, profesorów i polityków z koncernami farmaceutycznymi, potem zwróćcie uwagę, które koncerny produkują szczepionki i zadajcie sobie pytanie : Czy naprawdę nie widzę żadnych zbieżności?
Comments