top of page

Top Gun Maverick jak zawsze subiektywnie


Po 26 latach na ekrany kin wszedł sequel jednego z kultowych filmów lat 80 tych, Top Gun.

Producentem filmu, tak jak i oryginalnego jest Jerry Bruckheimer. Reżyserem w miejsce zmarłego Tony Scotta został Joseph Kosinski. W rolach głównych zagrał jakżeby inaczej Tom Cruise i Jennifer Connelly. Epizodycznie również pojawił się Val Kilmer.



Zawsze gdy idę do kina na sequele mam obawy. Niezmiernie rzadko udaje się reżyserowi, aktorom, scenarzystom dorównać poziomowi oryginalnego filmu. Poza nielicznymi wyjątkami większość kontynuacji to nieporadne próby kopiowania pomysłów pierwotnego filmu. Gdy dodamy do tego przeładowanie obecnych filmów komputerowymi efektami specjalnymi idąc na kontynuację takiego filmu jak Top Gun można mieć słuszne obawy co do efektu finalnego.

Wybrałem jak zwykle Imax, jak już idę do kina to dźwięk musi być bez zarzutu a nic mnie tak nie denerwuje jak ciamkający popcornem nienażarty sąsiad. Nie lubię też multipleksów, ponieważ ich jakość obrazu zawsze pozostawia wiele do życzenia, w większości kin jest obraz o gorszej ostrości niż u mnie na telewizorze, Imax gwarantuje mi zawsze najlepszą jakość obrazu więc go preferuję.


Ten film musiałem zobaczyć w dniu premiery. Więc wczoraj równo o 22 usiadłem wygodnie w fotelu czekając na efekt finalny.


Początek filmu widowiskowy aczkolwiek niespójny logicznie. Maverick jako oblatywacz testuje prototyp nowego samolotu, żeby uratować projekt przekracza barierę 10 Machów poczym przyśpiesza doprowadzając finalnie do rozpadu maszyny. Rozumiem, że reżyserowi chodziło o podkreślenie wolnego ducha Maverick ale wielką tajemnicą wszechświata pozostaje odpowiedź jak mu się udało przeżyć rozpad samolotu przy tej prędkości.


Karierę Pete’a Mitchella kolejny raz ratuje jego przyjaciel admirał Kazansky, czyli Iceman z pierwszej części. Maverick zostaje oddelegowany do słynnej szkoły Top Gun gdzie ma przygotować pilotów do ataku na zakłady wzbogacające uran. Choć nikt nie wymienia z nazwy kraju, można się domyślić, że chodzi o Iran.


Mitchell jedzie do szkoły i wchodzi do knajpy z pierwszej części. I to jest najsłabszy fragment filmu. Szybko się tam zjawiają piloci skierowani na szkolenie i zaczyna się napinanie bicków. Do teraz zastanawiam się, jak można było wymyślić coś tak infantylnego jak dialogi i cała ta scena. Najlepsi piloci US Navy, absolwenci szkoły Top Gun mają poziom rozwoju mentalnego dorastających nastolatków. Tak idiotycznych dialogów to już dawno nie słyszałem. W ogóle cały pomysł z knajpą jest beznadziejny, jest wyświechtany do cna. W co drugim amerykańskim filmie o twardzielach, motyw knajpy z napinającymi się facetami jest zestawem podstawowym. Szczytem beznadziei tej sceny było ujęcie z synem Goose’a grającego równie beznadziejny kawałek Miles’a Tellera Great Balls of Fire. Jak ktoś nie widział pierwszej części, to w jednej knajpie grali go razem Goose i Maverick. Sam kawałek jest beznadziejny a powielony po 36 latach przez syna to już całkowita katastrofa. Wydaje mi się, że reżyser na siłę chciał powiązać obydwie części ze sobą, miało być głębokie przesłanie a wyszło jak w „Dlaczego ja?”


Ale to koniec złych odczuć. Reszta fabuły już była ciekawie przedstawiona.


Jednak idąc na ten film nie idzie się, żeby słuchać głębokich, filozoficznych przesłań.

Prawdziwymi bohaterami tego filmu są samoloty.

W pierwszym Top Gunie były to F 14 Tomcat i szkolne F 5. W Tomcacie się zakochałem jak go tylko zobaczyłem. Przepiękna maszyna. Zgrabna, rasowa linia. Jednak w tej części moja miłość osłabła jak zobaczyłem jego muzealne wnętrze, gdy po wejściu do środka Rooster nie umiał się odnaleźć w jak powiedział „300 przełącznikach”.


Bohaterem Top Gun Maverick jest następca F14, F18 Hornet. Równie piękna maszyna. Tak jak napisałem bardzo bałem się przeładowania komputerowymi, kiczowatymi efektami specjalnymi. Niepotrzebnie. Obraz jest przepiękny. Nie można oderwać oczu. Ujęcia są genialne. Idąc na ten film, idzie się oglądać samoloty. Byłem zaskoczony na plus. Ogromny ekran Imax, plus świetne nagłośnienie są obowiązkowe gdy chce się ten film zobaczyć.

Uzupełnieniem jest genialna muzyka. Z jednej strony mamy nawiązanie do pierwszej części kawałkiem tytułowym a następnie Danger Zone Kenny’ego Logginsa a następnie słuchamy już właściwej ścieżki dźwiękowej autorstwa Harolda Faltermeyer’a i Hansa Zimmera. Film kończy super nagranie Lady Gaga Hold My Hand. Tak przy okazji płyta już od wczoraj jest na Apple music.


Podsumowując, Top Gun Maverick to świetny film dorównujący pierwowzorowi, idąc na niego należy jednak wiedzieć czego się oczekuje. To nie jest film dotykający sedna ludzkiej duszy, to nie jest dramat psychologiczny, to jest film o wojskowych maszynach i ich pilotach. A te dwie kwestie są przedstawione idealnie. Ten film trzeba zobaczyć na wielkim ekranie z nagłośnieniem wbijającym w fotel. Lecący na wprost F 18 z ryczącymi silnikami robi niesamowite wrażenie. Podczas zwrotów maszyn podświadomie pochylamy się w fotelu. Patrząc na niego przez ponad dwie godziny nie było chwili żebym się nudził.

Szczerze polecam.

16 wyświetleń0 komentarzy

Comentarios


bottom of page