Tworzenie bytu nieistniejącego - Niemcy, Kohut i ziomkostwo śląskie
- Dariusz Zdebel
- 15 lip
- 5 minut(y) czytania
Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć o co chodzi z tą wszechobecną falą systemowej germanizacji Polski przeprowadzaną obecnie przez jedną partię, czyli PO.
Akurat ja mam podstawy aby na ten temat się wypowiadać. W odróżnieniu od tych wszystkich farbowanych Ślązaków, którzy o śląskości przypomnieli sobie dopiero kilka lat temu, i co tu ukrywać, w głównej mierze są elementem napływowym, do dzisiaj nie potrafiącym mówić gwarą z odpowiednim akcentem, w wyniku czego ich „śląski” dla nas prawdziwych Ślązaków brzmi jak przeciąganie mokrym styropianem po szybie, ja jestem Ślązakiem z dziada pradziada. Rodziny Zdebli, Zdebików, Kaweckich są Piekarzanami od zawsze, a rodzina Gruchała pochodzi z dawnego niemieckiego Żyglina.
Kiedyś mnie to śmieszyło, teraz mierzi, gdy nie będący Ślązakami a mający korzenie we wszelkich możliwych dzielnicach Polski, tylko nie na Śląsku, Quasi Ślązacy zaczynają walczyć o śląsko godka, przy czym poza tymi dwoma wyrazami nic więcej w tej godce powiedzieć nie potrafią.

Przede wszystkim gwara śląska. Jeśli ktoś nie jest ze Śląska to może łykać ten bełkot Kohuta i jemu podobnych, ale dla nas prawdziwych Ślązaków oczywistym jest to, że nie ma czegoś takiego jak jeden język śląski. Gwara jest inna u mnie w Piekarach, inna w Tarnowskich Górach, inna w pobliskim Radzionkowie, nie ma jej w ogóle w Bytomiu, ponieważ Bytom był niemieckim miastem i jego ludność po wojnie została wysiedlona do Niemiec, a jego obecni mieszkańcy to albo repatrianci z Kresów albo ludność napływowa. Więc jak słyszę, gdy ludzie nie będący Ślązakami nagle zaczynają walczyć o język śląski odczuwam mdłości i muszę biegiem iść do kibla.

Ktoś zapyta o co chodzi?
Odpowiedzi są dwie. Może najpierw prozaiczna. Kasa, Panie, kasa. Gdy gwara śląska zostałaby uznana za odrębny język, otwarłoby się nowe okno możliwości dla wszelkiej maści cwaniaków. Cwaniaków, nie Ślązaków. Otwarłyby się katedry na uczelniach, instytuty, wydziały, pojawiłoby się nowe koryto, do którego mogłyby się dorwać stada nierobów, ale nie Ślązaków.
Dla gwary śląskiej byłaby to katastrofa, gdyż ludzie nie będący Ślązakami, nie potrafiący mówić po śląsku, a jedynie mieszkający na Śląsku zaczęli by ją standaryzować, w wyniku czego szybko zanikłyby jej lokalne odmiany. Mierzi mnie myśl, że ktoś z zewnątrz miałby decydować o tym jak jo mom godać.
To jest pierwszy powód ten mniej groźny.
Drugi jest o wiele poważniejszy i dotyczy nie Śląska a Polski.
Sedno problemu tkwi w neomarksizmie. Istotą każdego marksizmu jest konflikt w celu zmiany porządku społecznego. Aby wywołać konflikt musi być odpowiednia grupa niezadowolonych wyalienowanych ze społeczeństwa i co ważne mających poczucie krzywdy. W starym marksizmie taką grupą byli robotnicy.To właśnie na ich plecach, cwaniacy zwani kadrami partyjnymi robili kariery i dochodzili do władzy. We wczesnej formie marksizmu wykorzystywali niskie płace i fatalne warunki życia robotników. Jednak pod koniec XIX wieku w Europie Zachodniej sytuacja zaczęła się zmieniać, Bismarck wprowadził system ubezpieczeń społecznych, a sami robotnicy w każdym kraju zachodnim zaczęli coraz lepiej zarabiać a jednocześnie ich warunki życia zaczęły się poprawiać. Marksiści mimo wszystko liczyli na europejską rewolucję w chwili wybuchu I wojny światowej. Do niczego takiego nie doszło, robotnicy karnie poszli do wojska aby walczyć za swoje kraje.

Część żydowskich marksistów w Niemczech, rozczarowana niewdzięcznymi robotnikami założyła wobec tego po I wojnie światowej we Frankfurcie, w 1923 roku, Instytut Badań Społecznych znany szerzej jako Szkoła Frankfurcka. Należeli do niego Adorno, Marcuse, Reich, Horkheimer, Fromm. Tak naprawdę Neomarksizm zaczął rozwijać się dopiero po dojściu do władzy Hitlera, kiedy jego przedstawiciele musieli z powodu tego, że nie dosyć, że byli marksistami to jeszcze Żydami uciekać do USA.
Tu stała się rzecz niebywała, ponieważ jak już wspomniałem byli Żydami i marksistami, a jednocześnie mimo swojej lewicowości byli w opozycji do Sowietów, szybko zainteresowało się nimi OSS poprzednik CIA, i w zamian za pomoc w walce z Niemcami a później Sowietami, lokując ich na amerykańskich uczelniach i umożliwiając neomarksizmowi błyskotliwą karierę. To tłumaczy dlaczego mało znani żydowscy intelektualiści z Niemiec w jednej chwili stali się autorytetami w Stanach.

Co różniło neomarksistów od typowych marksistów? Przede wszystkim nowe grupy społeczne na których chcieli oprzeć swoją walkę z obecnym systemem społeczno-politycznym. Ponieważ uważali, że robotnicy ich zdradzili, trzeba było znaleźć nowe mniejszości stojące w opozycji do systemu. Takimi mniejszościami stały się mniejszości rasowe i mniejszości seksualne. To kolor skóry i preferencje seksualne a nie miejsce w systemie gospodarczym miały być podstawą rewolucyjnej awangardy. Druga zmiana dotyczyła celów. Teraz już nie chodziło o obalenie kapitalizmu w formie rewolucyjnej walki z burżuazją. Dla neomaksistów celem stała się tradycyjna rodzina i nacjonalizm. To tradycyjna rodzina z silnym ojcem i silnymi wartościami stała się przeszkodą, dlatego neomarksiści walczą z takim modelem rodziny. Im rodzina bardziej dysfunkcyjna, im ma większe problemy ze swoją stabilnością, im większe problemy wychowawcze, więcej konfliktów, tym z punktu widzenia neomarksistów taka rodzina jest bardziej pożądana. Drugim celem było rozbicie etnocentryzmu i maksymalna atomizacja społeczeństwa. Kolejnymi walka z wszelkim przejawem nacjonalizmu a następnym walka z Kościołem katolickim traktowanym jako zagrożenie a jednocześnie rywal na przeszkodzie w osiągnięciu powyższych celów. Zupełnym przypadkiem te wszystkie cele były zbieżne z celami Żydów w Ameryce, którzy sami działali wręcz przeciwnie, czyli budowali trwałe rodziny, mieli silne poczucie odrębności i etnocentryzmu, zakładali silną kolektywizację wszelkich możliwych struktur, ale to opowieść na inne miejsce.
Neomarksiści również od samego początku popierali imigrację i walczyli z wszelkimi barierami imigracyjnymi. Celem było jak największe osłabienie białego elementu europejskiego w Stanach i maksymalne wymieszanie rasowo kulturowe USA.
Po Stanach te same modele zaczęto stosować w Europie Zachodniej. Tu jednak brakowało mniejszości rasowych, więc początkowo od 1968 roku skupiono się na mniejszościach seksualnych a jednocześnie położono silny nacisk na masową imigrację, która zaczęła się już w latach sześćdziesiątych.
I teraz przechodzimy do sedna sprawy. W Polsce neomarksiści mają problem, bo póki co nie ma u nas mniejszości rasowych (dlatego taki nacisk obecnie widzimy na imigrację) a mniejszości seksualne również są marginalne, dodatkowo jest silna pozycja Kościoła i poczucie tradycyjnych wartości.
Jeśli popatrzy się na to co się dzieje, to Polska jest obecnie przedmiotem neomarksistowskiej ofensywy. Walczy się z rodziną, walczy z patriotyzmem, walczy z tradycyjnymi wartościami, próbuje zalać jak najszybciej Polskę masami obcych rasowo i kulturowo imigrantów, ale żeby przyśpieszyć rozkład trzeba znaleźć ersatz, czyli jakąś grupę niezadowolonych. I to jest właśnie sedno tej walki o język śląski. Neomarksiści chcą wykorzystać Ślązaków, przy czym nieistotne jest to czy są oni rzeczywiście Ślązakami czy się tylko za kogoś podobnego w ich mniemaniu uważają, jako tarana rozbijającego od wewnątrz struktury Polski. Bo gdy pojawi się język śląski, to pojawi się i naród śląski, a jak pojawi się naród wystarczy znaleźć tylko jakieś animozje i je odpowiednio nagłośnić. Ślązacy mają w Polsce pełnić rolę ersatza Murzynów w Ameryce.

I zostaje jeszcze jedno? Dlaczego takie nasilenie germanizacji? Odpowiedzią jest przyśpiesznie przez Niemców zamiany Unii Europejskiej w IV Rzeszą, w której Polsce przeznaczono rolę Generalnego Gubernatorstwa. W tym celu należy jak najszybciej zrobic dobry pijar Niemcom, a jednocześnie zohydzić ludowi tubylczemu wszystko co polskie, dlatego próbuje się nas coraz bardziej wkręcić w Holocaust.
A co do wystayw Nasi chłopcy, to jest ona próbnym balonem, mającym sprawdzić na jakim stopniu wynardowienia obecnie znajdują się Polacy.

Comments