top of page

„Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę uprawiać.”

  • Dariusz Zdebel
  • 30 lis
  • 7 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 3 gru


No cóż nikt trafniej nie określił naszej polityki zagranicznej niż powyższymi słowami Józef Piłsudski.

Z punktu widzenia historii Polacy mają wręcz zoologiczną skłonność wybierania najgorszych kanalii na tych, którzy nimi rządzą. Oczywiście można by powiedzieć, że w każdym narodzie można zaobserwować jakieś narodowe skazy genetyczne pod tym względem, jak np u Niemców, którzy uwielbiają polityków, którzy łapią ich za mordę i dają regulamin tego co wolno i nie wolno. Rosjanie z kolei jak widać mają masochistyczną słabość do tych, co ich leją nahajem przez pysk, dla Ukraińców natomiast miarą wartości polityka jest to, ile potrafi nakraść publicznych pieniędzy.

Jednak z punktu widzenia przetrwania narodu najgorsze skłonności mają Polacy, wybierając raz za razem wraz z kolejnymi pokoleniami do kierowania sobą największych bałwanów. Można by się pokusić o wyjaśnienie tego faktu, tym, że Polacy nie znoszą ludzi mądrzejszych od siebie, a ponieważ wiemy, że statystyczny Polak nie czyta książek, bo jak wiadomo grozi to nieodwracalnymi zmianami w mózgu, za to z mlekiem matki poza antysemityzmem oczywiście jak stwierdzają Starozakonni, z czym z punktu widzenia historii zgodzić się raczej nie można, wysysa przede wszystkim niewiarygodną wiedzę z zakresu geopolityki, co już stwierdził niejaki Wyspiański w Weselu, trudno się dziwić, że ciągle i ciągle jesteśmy skopani przez kolejne wydarzenia.


Jesteśmy jedynym narodem na świecie, który sam sobie sprokurował rozbiory i utratę niepodległości, zachowując się właśnie w ten sam sposób co obecne partie polityczne. Nawet scena polityczna była podobna, dwa dominujące stronnictwa plus trzecie nie mające większego wpływu, tak samo opierające się na obcych, tak samo opłacane przez obce mocarstwa i tak samo sprzedające swoją ojczyznę za paczkę fajek, drąc przy tym ryja o praworządności, poszanowaniu prawa i patriotyzmie.


W ogóle to jest jakieś fatum genetyczne, że zawsze ale to zawsze dzielimy się na dwie główne opcje polityczne niemal równe pod względem liczebności. Drugą chyba genetyczną skazą jest to, że Polak najbardziej nienawidzi innego Polaka i w tym celu gotowy jest zaprzedać duszę diabłu, co w polityce oznacza, że na zasadach wolontariatu, zupełnie za darmo gotowy jest sprzedać swoją ojczyznę. Pomaga w tym oczywiście nasza kolejna cecha narodowa, a mianowicie zawiść, to osławione schadenfreude, ta radość z cudzego nieszczęścia, nie zazdrość, która jest podstawą budowy potęgi państwa i jego rozwoju, lecz właśnie zawiść. Ja nie mam, Ty masz, ale ja nie chcę mieć tego co Ty masz, mnie po prostu szlag trafia, że Ty masz coś czego ja nie mam.


Jest jeszcze jedna cecha narodowa charakteryzująca tylko i wyłącznie Polaków. Ten kompleks pańszczyźnianego chłopa, to słynne „A co oni o nas powiedzą”. Ujawnia się to na każdym poziomie od poszczególnych jednostek do niestety polityki zagranicznej, którą uprawiamy pod kątem naszego rozumienia tego, czy ktoś nas będzie lubił czy nie, co przy kolejnej powszechnej cesze czyli ainteligencji emocjonalnej, która powoduje, że większość Polaków jest dosłownie niewidoma jeśli chodzi o rozpoznawanie odczuć innych i zawsze sobie tłumaczy, że wszyscy nas lubią i kochają, zupełnie tak jak my ich, powoduje, że jak mówił Kisielewski wiecznie „jesteśmy w ciemnej dupie, w której co gorsza się urządzamy”.


I co najgorsze, że zacytuję klasyka jesteśmy jedynym narodem, co do którego możemy z pełną świadomością powiedzieć, że „jedyne czego go nauczyła historia, to tego, że go niczego nie nauczyła”.


Dlaczego to piszę? Bo mówiąc szczerze mam niekiedy ochotę walić łbem o ścianę.

Ileż można popełniać te same błędy.

Po rozbiorach a raczej w ich trakcie sprokurowaliśmy sobie powstanie kościuszkowskie, nazwane tak od wodza bardzo miernych lotów i talentów, któremu udało się wygrać niewielką bitwę a dwa razy zdarzyło się zwiać z pola bitwy, co wcale nie przeszkodziło mu zostać bohaterem narodowym a dzięki temu rewolucyjnej Francji przygotować się do inwazji rosyjskiej.

Po wojnach napoleońskich mieliśmy szczęście, że carem został polonofil Aleksander I, dlatego ominęło nas cofnięcie zegara dziejów jak w reszcie Europy. Co z tego, jak wystraszona smarkateria wywołała powstanie listopadowe, które doprowadziło ponownie do utraty jakiejkolwiek samodzielności.

Krótko pózniej kolejni nawiedzeni wywołali powstanie krakowskie, które Austriacy wykorzystali do przeprowadzenia eksterminacji polskiej szlachty rękami chłopskich band polsko ruskich (pradziadków Ukraińców), prowadzonych przez alkoholika i psychopatę Szelę.

W chwili gdy wyrosło nowe pokolenie, zamiast wykorzystać odwilż posewastopolską i zająć się budową kraju i jego bogactwa, wykoncypowaliśmy nowe powstanie, jak zawsze zupełnie nieprzygotowane a żeby było weselej wywołane w środku zimy, gdy młodzież musiała błąkać się po lasach w trzydziestostopniowym mrozie. Oczywiście wywołując wojnę partyzancką zrobiono wszystko aby chłopi stanęli po stronie cara, gdy ten ich uwłaszczył, czego nie zdążyły zrobić ówczesne polskie elity przez trzy pokolenia.

Po ruinie gospodarczej szlachty, jej pauperyzacji, całkowitej likwidacji jakiejkolwiek odrębności od Rosji, mogliśmy sobie na potarcie łez prawić banały o naszym rzekomym Mesjanizmie. W sumie to nawet ciekawa ideologia, zwalająca wszystkie klęski wynikające z naszej czystej głupoty na to, że Polacy idą na krzyż za inne narody. Szkoda tylko, że wszystkie inne narody miały na to wywalone.

Potem przyszło otrzeźwienie. Praca u podstaw, praca organicza doprowadziły w końcu do wytworzenia własnej burżuazji, drobnomieszczaństwa, tożsamości narodowej u chłopów i zaczęły dobrze rokować na przyszłość.


Mieliśmy również szczęście, nasi wrogowie po raz pierwszy wzięli się za łby, o dziwo po raz pierwszy inteligentnie stanęliśmy po dwóch walczących stronach, co od samego początku gwarantowało nam to, że co by się nie stało, to znajdziemy się w obozie zwycięzców.

Potem szczęście się spotęgowało, dwie rewolucje w Rosji doprowadziły do jej rozpadu, a Polska nagle stała się dla Francji pożądanym sojusznikiem przeciw Niemcom. Jednocześnie mimo różnic udało się współdziałanie w kwestii odbudowy państwa. Dmowski, który od początku stanął po dobrej stronie wraz z Paderewskim zaczęli walczyć o granice na konferencji w Wersalu, natomiast trefny z powodu swych wyborów Piłsudski zaczął walczyć o granice w kraju.

Fakt faktem Piłsudski niewiele brakując doprowadziłby do katastrofy, bo zamiast dobić bolszewicką gadzinę pozwolił jej na oddech i rozbicie Białych Denikina, a później snując swoje jagiellońskie sny i maszerując na Kijów w sojuszu z upadającym Petlurą, doprowadził do tego, że Tuchaczewski znalazł się pod Warszawą. A ostatecznie wzięli nas po II wojnie światowej pod but. Ale ogólnie z punktu widzenia Polski, pomijając francuskiego agenta Sikorskiego dwudziestolecie międzywojenne odbiegało znacząco od ostatnich trzystu lat naszej historii, czego przykładem może być to, że po dojściu Hitlera do władzy, Piłsudski zaproponował prewencyjny atak na Niemcy aby gadzinę odsunąć od władzy. Niestety Francuzi nie byli tak przewidujący, skutkiem czego stała się II wojna światowa.


Niestety po śmierci Piłsudskiego do władzy dorwały się trzy bałwany: Mościcki, Rydz - Śmigły i Beck, którym wtórował mający poważne deficyty intelektualne Sławoj Składkowski. Przyszedł rok 1939, Polska wzięła wtedy udział w rozbiorze Czechosłowacji, co Hitler zrozumiał jako ofertę współpracy w szykującej się wojnie ze Stalinem. Wysunął żądania przyłączenia najbardziej w tym czasie nazistowskiego miasta w Europie, czyli Wolnego Miasta Gdańska, przy czym gwarantował Polsce dostęp do portu oraz chciał budowy autostrady eksterytorialnej do Prus Wschodnich. Nie wiadomo dlaczego Polakom nagle Gdańsk zaczął leżeć na wątrobie skoro raz i tak był skrajnie nazistowski a dwa Polska miała własny nowoczesny port w Gdyni. Dodatkowo Hitler oferował Polsce sojusz przeciw bolszewikom. Cały problem polegał na tym, że przed bolszewikami, aby się zabezpieczyć Hitler zaatakowałby Zachód a w tym czasie ani Francja, ale przede wszystkim Anglia nie były gotowe do wojny i potrzebowały czasu na przygotowanie do wojny. Aby dostać czas Anglia udzieliła nam gwarancji, co do których wiedziała, że nie jest ich w stanie wypełnić, mając dwie dywizje wojska. Problem, w tym, że w te gwarancje uwierzyli Polacy a szczególnie ówczesny Radek Sikorski czyli Józef Beck, i Polska zaraz zaczęła ku przerażeniu Anglii odgrywać rolę imperium, zupełnie tak samo jak obecnie. Hitler się wściekł i rozkazał przygotować plan wojny z Polską, której do tej pory w ogóle nie brał pod uwagę. Przed wojną powstrzymywała go jedynie niewiadoma w postaci Stalina. Okazało się jednak, że w odróżnieniu od Francji i Anglii, które prowadziły rozmowy ze Stalinem przez kilka miesięcy, Ribbentrop dogadał się z Mołotowem w ciągu kilku dni.

Los Polski został przypieczętowany, natomiast Anglia i Francja dostały pożądany czas.


Gwarancji nikt nie wypełnił, za to i Niemcy i ZSRS dokładnie wypełniły punkty z Paktu Ribbentrop - Mołotow. Na wiosnę Niemcy zaatakowali najpierw Danię i Norwegię, a po nich Belgię, Holandię i Francję. Wszyscy przytomnie nie stawiali większego oporu i szybko się poddali, w wyniku czego wszystkie te kraje uniknęły jakiś większych strat i zniszczeń, za co jakoś nikt ich nie wini.


Polska stała się na krótko moralnym imperium kiedy Anglia straciła wszystkich sojuszników. Wszystko zmieniło się 22 czerwca 1941 roku gdy Hitler zaatakował Stalina. Z dnia na dzień Związek Sowiecki stał się najbardziej humanitarnym państwem świata, a Polska zaczęła przeszkadzać. Potem było już tylko gorzej, po przystąpieniu USA do wojny, Roosevelt był zauroczony Stalinem a Polska wszystkich zaczęła drażnić. Już pod koniec 1943 roku nasz los się rozstrzygnął w Teheranie, gdy zostaliśmy bez problemu oddani Stalinowi. Oczywiście nasi politycy nie mogli niczego w nijak zrozumieć i ciągle chcieli komuś coś udowadniać. Gdy Niemcy uzbroili UPA po zęby, a Sowieci sowiecką i komunistyczną partyzantkę, nasze AK było silne jedynie na papierze, ponieważ Anglicy przytomnie, żeby nie sprawiać problemu Stalinowi ograniczali zrzuty broni do minimum.

Cały czas oczywiście najważniejsze dla nas było aby się pokazać, bo co sobie o nas pomyślą. Zamiast wstrzymać walkę w celu wywarcia nacisku na Zachód, szturmowaliśmy Monte Cassino, zamiast wystrzelać czerwonych bandytów, AK miało rozkazy nie reagować na ich akcje, zamiast wziąć się za rzeźników z UPA, AK otrzymała rozkaz nie reagowania i realizacji Planu Burza.

Zresztą za wydanie rozkazu do jego realizacji powinno się kogoś postawić przed plutonem egzekucyjnym. Rozkaz ujawnienia się oddziałow AK, Armii Czerwonej i wspólnej walki z Niemcami doprowadził do likwidacji całego AK przez NKWD. Ale to nie był koniec, żeby udowodnić Stalinowi, że to Polacy są gospodarzem i mieć większą kartę przetargową w Moskwie, wypuszczono nieuzbrojone dzieci na niemieckie bunkry i dywizje pancerne. Nasi geniusze militarni wykoncypowali, że dziesięciomilionowej Armii Czerwonej uzbrojonej w dziesięć tysięcy czołgów, będzie niezbędna pomoc 30 tysięcy polskich dzieci, z których uzbrojonych było kilkanaście procent i to w pistolety. Za doprowadzenie do rzezi własnych dzieci, Komorowski, Okulicki i Pełczyński w normalnym kraju zostaliby rozstrzelani, u nas w nagrodę Komorowski otrzymał Virtutti Militari i został Naczelnym Wodzem a Okulicki dowódcą AK.


Ostatecznie gdy II wojna światowa dobiegła końca jakoś nikt nie wyrzucał Finom, Węgrom, Bułgarom i Rumunom, że byli sojusznikami Hitlera, nikt nie wyrzucał Francuzom, Duńczykom, Norwegom, Holendrom i Belgom, że nie stawiali większego oporu, i niestety nikt jakoś nie pamiętał o tym, że Polacy weszli jako pierwsi do wojny, wkręceni w nią przez Anglików, że zginęło 6 milionów jej obywateli, w tym ponad 3 miliony samych Polaków, że od 100 do 200 tysięcy Polaków zostało zaszlachtowanych przez Ukraińców, że milion Polaków z Kresów zostało deportowanych na Wschód, że Polska została całkowicie zniszczona i utraciła połowę swego terytorium. Nikogo to nie interesowało, mało tego w Jałcie zostaliśmy przez mrugnięcia oka sprzedani Stalinowi przez Roosevelta i Churchilla.


Dlaczego to piszę?

Dlatego, że ponownie jesteśmy w tym samym miejscu co w 1939 roku. Znowu jesteśmy wpychani w wojnę przez Anglików, Francuzów i tym razem Niemców. Nasi politycy, niezależnie od opcji uważają, że jesteśmy sługami Ukrainy. Słyszymy bełkot o tym, że jesteśmy moralnym imperium. Słuchając Dudy, Tuska, Sikorskiego nie sposób nie widzieć podobieństw do Mościckiego, Becka i Śmigłego - Rydza.

Ludzie ci są tak ograniczeni umysłowo, że są w stanie wysłać kolejne pokolenie młodych ludzi na rzeź, a kraj doprowadzić do ruiny gospodarczej. To są ludzie, którzy realizują zagraniczne interesy a nie zwracają uwagi na interesy własnego kraju. A najgorsze jest to, że część Polaków, oczywiście tych, którzy nie mają zamiaru iść na front chętnie chce wysłać pozostałą część na rzeź.

ree

Komentarze


Kontakt

Thanks for submitting!

© 2023 by Train of Thoughts. Proudly created with Wix.com

bottom of page