Św. Jan
„To powiedziawszy Jezus doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego - ten, którego Jezus miłował - spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest? Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek /chleba/, i podam mu.
Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, dokąd idziesz? Odpowiedział mu Jezus: Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz. Powiedział Mu Piotr: Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? życie moje oddam za Ciebie. Odpowiedział Jezus: życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.
Długo się zastanawiałem się jaki film wybrać na ten Wtorek. Początkowo myślałem o Imieniu Róży, ostatecznie jednak wybrałem zupełnie inny film. Imię Róży mimo bowiem otoczki religijnej bardziej ma konwencję filmu kryminalnego osadzonego jedynie w realiach średniowiecza, a nawet jeśli o nie chodzi, nie całkiem trzyma się faktów i przejaskrawia ówczesną rzeczywistość.
Zamiast tego wybrałem Silence, w reżyserii Martina Scorsese, z Andrew Garfieldem w roli Ojca Rodriguesa, Adamem Driverem w roli Ojca Garupe, Liamem Nessonem w roli Ojca Ferreiry i Tadanobu Asano w roli tłumaczącego samuraja.
Film zaczyna się w siedzibie Zakonu Jezuitów w 1633 roku, w Lizbonie, gdzie dociera list od Ferreiry z Nagasaki. List szedł do Europy kilka lat i dotarł wraz z doniesieniami o apostazji jego autora. Ponieważ jego uczniowie, księża Rodrigues i Garupe, nie chcą w to uwierzyć, proszą generała zakonu o zgodę na podróż do Japonii celem sprawdzenia plotki. Ojciec Valignano początkowo nie chce się zgodzić, ponieważ w tym czasie w Japonii następuje eksterminacja wszystkich chrześcijan i obawia się, że obydwaj jezuici zostaną zabici na miejscu. Ostatecznie jednak ulega prośbom zakonników i wydaje im zgodę na podróż.
Rodrigues i Garupe poprzez chiński Macau docierają w tajemnicy do Japonii. Na miejscu spotykają niedobitki miejscowych chrześcijan, odprawiających w tajemnicy modlitwy. Około 300 tysięcy chrześcijan zostało niedawno wymordowanych i cały czas trwają polowania na pozostałych przy życiu. Mimo to księża zostają przyjęci z radością i są ukrywani przed szpiegami. Dzięki nim w całym regionie ponownie odradza się chrześcijaństwo. Niestety wkrótce ktoś donosi namiestnikowi o ich obecności. Muszą uciekać. Żeby zwiększyć szansę na ucieczkę rozdzielają się. W końcu Rodrigues zostaje wydany przez zdrajcę, któremu dwukrotnie odpuścił grzechy, a który już wcześniej jako jedyny z całej rodziny wyparł się chrześcijaństwa dzięki czemu przeżył.
Japończycy w sumie nie wymagają dużo. Jedyne czego żądają to nadepnięcie na położony na ziemi miedzioryt przedstawiający Jezusa. Nie wymagają prawdziwej apostazji, nie wymagają jakichkolwiek deklaracji wyrzeczenia, wystarczy proste nadepnięcie i jest się wypuszczonym z więzienia. Alternatywą jest śmierć, albo przez ukrzyżowanie, albo przez utopienie lub polewanie wodą z gorących źródeł, do chwili aż skóra odchodzi od ciała. Co dziwne jednak Jezuita jest więziony w miarę dobrych warunkach, Japończycy się go co jakiś czas pytają czy mu czegoś nie brakuje. Nikt go nie torturuje, nikt go nie chce zabić.
Gdy Rodrigues pyta się naczelnika Inoue dlaczego go nie zabijają, słyszy w odpowiedzi, że oni już nie zabijają księży. Doszli do wniosku, że to nic nie daje bo wtedy stają się męczennikami, lepiej zmusić ich do apostazji.
Rodrigues nie chce się zgodzić, ale Inoue stosuje bardzo skuteczny plan. Każe zabijać chłopów którzy są chrześcijanami dopóki Rodrigues nie wyrzeknie się swojej wiary.
Jezuita jest w coraz większej matni, gdy widzi kolejnych zabijanych ludzi.
„Modlę się ale nie dostaję odpowiedzi, a może modlę się na próżno?”
Podczas innej rozmowy Inoue mówi mu, że chrześcijaństwo to na gruncie japońskim fałszywa religia.
Rodrigues odpowiada:
„Prawda jest powszechna, nie ma czasu ani granic”
Wtedy Japończycy sprowadzają Ojca Ferreire. Okazuje się, że pogłoski o jego apostazji okazały się prawdziwe. Dla Ferreiry obecnie bogiem jest słońce. Chrześcijaństwo stało się fałszywą religią.
Rodrigues ciągle szuka odpowiedzi w modlitwie.
„Boże, czemuś mnie opuścił? Tak mówił Twój syn na krzyżu, Jemu też nie odpowiedziałeś”.
W końcu przy kolejnej egzekucji, Jezuita się poddaje. Nadeptuje na podobiznę Jezusa i wyrzeka się chrześcijaństwa.
Przestaje być Jezuitą, poślubia Japonkę i wraz z Ferreirą tropi najmniejsze ślady chrześcijaństwa wśród statków przybywających do Japonii. Z obrońcy wiary staje się tropicielem jej znaków. Cały czas jednak jest obserwowany przez samurajów. Japończycy nie wierzą w szczerość jego apostazji.
Ostatecznie umiera po 1680 roku i otrzymuje buddyjski pogrzeb. Przed zamknięciem trumny w kształcie beczki, jego żona jednak wsuwa mu w tajemnicy w dłonie malutki krzyżyk.
„Da się przenieść góry i rzeki ale nie naturę człowieka”
Silence Scorsese, to bardzo przygnębiający film, Jezuici od samego początku wiedzą, że czeka ich śmierć, nie wiedzą tylko kiedy. Mają jednak przeświadczenie, że będzie to śmierć męczeńska. Nie znaczy to, że szukają śmierci, nie są szaleńcami, boją się jej jak wszyscy inni, nie chcą umierać, chcą zyć, ale nie zamierzają również od niej uciekać. Mają poczucie obowiązku, który muszą wypełnić. Właściwie z takim nastawieniem jadą do Japonii. Och jak bardzo zmienił się nasz Kościół, nasi księża i nasi wierni, gdy jeszcze rok temu Kościół się dosłownie zamknął w obawie przed grypą, w połowie XVII wieku, jezuici z pełną świadomością wyboru męczeńskiej śmierci płynęli do Japonii, w której chłopi woleli zostać ukrzyżowani byle nie nadepnąć na obraz Jezusa.
I rzeczywiście, Ojciec Garupe ginie utopiony w morzu. Spełnił się jako męczennik. Jednak los Rodriguesa jest o wiele gorszy. Mimo, że tego pragnie, nie dane mu jest zginąć. Ma się wyrzec swojej wiary, a żeby do tego doprowadzić, Japończycy wykorzystują przeciw niemu jego dobro. Zabijają kolejnych chłopów obwiniając o ich śmierć Jezuitę. Egzekucje się skończą, wystarczy, że on się wyprze wiary. Wszystko w jego rękach. W końcu go łamią, niszczą jego wolę, niszczą jego ja, ale mimo wszystko nie udaje im się zniszczyć jego wiary.
Mamy XXI wiek, jeszcze niedawno myślałem, że ciemne czasy minęły, że nadeszły czasy rozumu. Teraz wiem jak bardzo się myliłem, zamiast rozumu wróciła najstraszliwsza ciemność. Nasze przekonania, nasza wiara, nasze Ja znowu są niszczone. Musimy się wypierać prawdy. Musimy się wyrzekać przekonań. Jesteśmy dręczeni tak samo jak Rodrigues, Zło wykorzystuje przeciw nam dobro wewnątrz nas. Próbuje się nas zniewolić wymuszając to troską o innych, odpowiedzialnością o los ludzi, którzy cierpią nie z naszego powodu lecz są dręczeni przez naszych wspólnych katów.
Tak jak Rodrigues na nasze modlitwy nie dostajemy odpowiedzi, musimy sami podjąć decyzję, czy się wyprzemy samych siebie czy może jednak nie pozwolimy się złamać.
Czy staniemy się apostatą Ferreirą czy męczennikiem Garupe.
A może pójdziemy trzecią drogą, poddamy się, ale w głębi duszy zachowamy naszą tożsamość, naszą godność.
Przekleństwo czy błogosławieństwo wolnej woli?
Wolna wola czy raczej boży plan?
Commenti