top of page

Zapiski z wyprawy do Indii – Trekking

Pierwszego dnia trekkingu pojechaliśmy drogą prowadzącą do Kaszmiru. Samymi drogami zajmę się w osobnym tekście. Po ominięciu ujścia rzeki Zanskar do Indusu, wystartowaliśmy ze wsi Hemis Shukpachan. W tym dniu czekało nas kilka godzin marszu i wejście na dwie przełęcze na wysokości ponad 3800 metrów. Tym co zaskakuje w krajobrazie, to pustynny , niemal księżycowy krajobraz i bajeczne barwy gór, od czerwieni, poprzez bladą zieleń po różne odcienie brązów i żółci. Uderzająca jest również wszechobecna pustka. Na szlakach wędruje się zupełnie samemu. Krajobraz jest przepiękny w tej swojej surowej pustce. To niesamowite uczucie wiedzieć, że kiedyś tędy wędrowały armie Aleksandra Wielkiego.

Nocleg spędziliśmy we wsi Lamayuru, na wysokości 3500 metrów. Kilka dni później w Lamayuru po burzy doszło do powodzi, którą oglądaliśmy na Internecie.

 



Kolejnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w kierunku przełęczy Pringkiti (3749m). Przez część drogi towarzyszył nam bezdomny szczeniak.  Tym razem krajobraz się zmienił. Wędrowaliśmy przez pustynne góry. Zejście z przełęczy przebiegało przez wąską, krętą dolinę. Nocleg mieliśmy w lokalnej agroturystyce.

 



Kolejnego dnia wyszliśmy bardzo wcześnie. Czekał nas cały dzień marszu. Wędrowaliśmy skrajem Gór Zanskar, które należą do Himalajów i powstały z osadów, które niegdyś gromadziły się na dnie Oceanu Tetydy. Najpierw czekało nas strome wejście na przełęcz Hibti (4161m). Po której wędrując trawersem, mając widok na wijącą się w dole Dolinę Indusu,  oraz położone na północ od niej pasmo Gór Ladakh i dalej Karakorum, czekało nas  strome podejście na przełęcz Mangyu (4137m) i strome, męczące zejście do wsi o tej samej nazwie. Nocleg mieliśmy w pensjonacie w Alchi, na wysokości ok. 3120m.

 

Następnego dnia po zwiedzeniu klasztorów powoli zjechaliśmy do Leh.

 

Rano po śniadaniu samochodami dojechaliśmy do wsi Zhingchan (3395m), z której rozpoczęliśmy  wędrówkę do wsi Rumbak. Nocleg  mieliśmy na wysokości ok. 3980m.

 



Kolejnego dnia czekała nas najcięższa wędrówka. Najpierw musieliśmy wejść na stromą, dość wysoką i dość trudną przełęcz Stok La (ok. 4895m). Wejście w lejącym się żarze z nieba na wysokość powyżej Mount Blanc było niezwykle wyczerpujące. W nagrodę czekał na nas niesamowity widok.  Z jednej strony mieliśmy przepiękne cieniowane góry, układające się falami hen po widnokrąg. Z drugiej natomiast towarzyszyły nam ostre, skaliste granie.

Za nią szlak trawersował przechodząc przez dwie kolejne, nietrudne przełęcze i schodził do doliny, którą szliśmy w dół aż do wsi Stok. Przepiękna dolina była tworzona przez czerwono brązowe, ostre skały.  Sceneria żywo przypominała skały z westernów przedstawiających walki amerykańskiej kawalerii z Apaczami. Końcówka wędrówki była jednak bardzo ciężka. W miejscu, w którym miał już być luz, czekał na nas potok, który z powodu dużej ilości śniegu w zimie i upałów obecnie bardzo wylał. W wyniku tego czekała nas trzy razy przeprawa przez niego. Wskutek nieoczekiwanych przepraw straciliśmy niemal trzy godziny.



Spóźnieni, wróciliśmy do Leh. Pierwsza część wyprawy dobiegła końca.




 

19 wyświetleń0 komentarzy

Comments


bottom of page